Czy to w ogóle możliwe, żeby żyć z talentem rzeźbiarskim i odkryć go w sobie dopiero w wieku 42 lat? Okazuje się, że jak najbardziej. Przykładem jest Wiktor Theda, ślusarz z kopalni Piast w Bieruniu. Jego przygoda z dłutem rozpoczęła się dość przypadkowo.
- Pewien rzeźbiarz wykonał dla mojego teścia figurkę górnika z drewna. Bardzo mi się spodobała. Mówię do teścia - zamów drugą taką dla mnie. No i zamówił, z tym tylko, że ów rzeźbiarz bardzo ociągał się z realizacją zamówienia. Minęło pół roku i nic. Było mi po prostu żal. Kiedyś ścinałem drzewo i naraz rzucił mi się w oczy jeden większy kawałek. Był bielutki, lekki, o jednolitej budowie i twardy jak kamień. Zastanawiałem się, czy rzeźbienie w drewnie rzeczywiście jest takie trudne, jak sądziłem. Postanowiłem spróbować. Trzy miesiące męczyłem się z tym kawałkiem drewna, ale wykonałem całkiem niezłą robotę. Wyczarowałem postać górnika, którego zresztą mam do dzisiaj. Rzeźba tak się spodobała kuzynowi mojej żony, że pewnego dnia poprosił mnie o wykonanie podobnej. To był mój prezent dla niego na "czterdziestkę". Wykonanie figurki zajęło mi już znacznie mniej czasu niż tej pierwszej. Po kilku dniach rzeźbę zobaczył kolega kuzyna żony i też mu się spodobała. Zrobiłem więc kolejną. W sumie powstało wówczas co najmniej kilkanaście takich figurek na specjalne zamówienia, a wieść o moim talencie rozeszła się po okolicy - wspomina Theda.
Rozmowa ze sztygarem
Nie minął miesiąc, a rzeźbiarz z Piasta został wezwany do biura sztygara.
- Ludzie mówią, że masz talent. Poprzedni nasz rzeźbiarz odchodzi i zostawił po sobie sporo niedokończonych prac. Dokończ je, bardzo cię proszę, i rób następne. Dyrektor życzył sobie, żebym to z tobą załatwił - wyjaśnił krótko.
I tak Wiktor Theda został kopalnianym twórcą. I to wcale nie byle jakim. Opracował własną metodę tworzenia dzieł. Polegała ona na połączeniu drewna, węgla i metalu w jedną całość. Oryginalnie prezentowały się w tej technice zwłaszcza przodki i ściany, w których się wyspecjalizował.
- Miniatury łańcuchów odciągowych, ringi, sekcje, odstawę, to wszystko wykonuję z metalu. Modele maszyn powstają z drewna, a z węgla tworzę całe otoczenie, czyli ścianę, spąg i ocios. Poszczególne elementy zbijam, sklejam lub skręcam w jedną całość. Naturalnie wiele szczegółów musiałem uprościć, nie da się bowiem oddać ich wiernie w miniaturze. Używam tylko markowych farb i klejów, żeby nie wydzielały przykrych zapachów. Większość moich rzeźb zdobi bowiem meblościanki i wystawy. Wykończenie jest więc bardzo istotne - opisuje twórca.
Jego dzieła cechuje niezwykła staranność i wyjątkowa wręcz wierność odwzorowania elementów budowy maszyn i urządzeń górniczych. W swoich pracach łączy różne techniki artystyczne. Jest jednocześnie doskonałym obserwatorem tego wszystkiego, co dzieje się na dole, w podziemnych wyrobiskach.
- Przerobiłem trochę na węglu i znam chyba wszystkie rejony naszej kopalni. Czasami przychodzą do mnie ludzie i mówią: pracuję w takim a takim rejonie. Wówczas kojarzę miejsce i biorę się za dłubanie. To, co zrobię, zawsze się wszystkim podoba - zdradza rzeźbiarz z Piasta.
Pamiątka z gruby
Ile przodków wyrzeźbił w ciągu ostatnich ośmiu lat, tego już sam nie jest w stanie policzyć. Jeden z nich zabrał do Pałacu Prezydenckiego Bronisław Komorowski podczas swej wizyty w kopalni Piast.
Prócz ścian i przodków rzeźbi także mniejsze i większe figury w drewnie. Największą jego rzeźbę przedstawiającą św. Barbarę, oglądać można w goczałkowickim kościele św. Anny.
- Kiedyś poszedłem z moim kolegą do jego znajomego. Wchodzę do pokoju i patrzę, a tu za szkłem na meblościance stoi moja robota, jeden z przodków, pamiętam nawet, jak go robiłem, bo powstawał na specjalne zamówienie. Zwracam się do właściciela: ale fajna sprawa, mogę pooglądać z bliska? I wyciągam rękę. A ten do mnie, że nie wolno dotykać, ponieważ to jest pamiątka podarowana mu przez kolegów z gruby, tłumaczył. No to pytam, kto ci ją zrobił? I słyszę w odpowiedzi, że taki jeden wybitny śląski artysta i choćbym nawet chciał, to dla mnie czegoś takie nie zrobi, bo nie ma czasu. Uśmiechnąłem się i powiedziałem, że szkoda, że może kiedyś spotkam tego artystę i poproszę o wykonanie czegoś podobnego - opowiada Theda.
Ma też jedną żelazną zasadę. Nie rzeźbi do szuflady, tylko na konkretne zamówienie. Przyznaje, że wyuczony fach ślusarza ułatwia mu pracę artysty.
- Skoro odkryłem w sobie takie umiejętności, to muszę się rozwijać. Eksperymentuję, próbuję różnych nowych technik. Mam już pomysł stworzenia czegoś zupełnie wyjątkowego na tegoroczną Barbórkę, ale to na razie tajemnica, o której wiem tylko ja i dyrektor kopalni. Czy żałuję, że tak późno zacząłem tworzyć? Raczej nie. Miałem przecież wiele innych zajęć pracę w kopalni, wychowywanie dzieci. Jedno jest pewne: nuda po szychcie i na emeryturze mi nie grozi - śmieje się Wiktor Theda.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Pewnie siedzi sobie w przytulnej kanciapie a dniówki 1.8 lecą i wszystkie zjazdowe. Ot górnicy ...
to jak juz pisza to by jakos galeria tych prac pokozali