Dyskusję z Panem Grzegorzem Makuchem można by uznać za niepotrzebną, a przynajmniej spóźnioną, gdyby nie fakt, że konsekwentnie usiłuje on zdyskredytować Państwowy Instytut Geologiczny-Państwowy Instytut Badawczy. Podaje bowiem informacje nieścisłe, interpretując je na niekorzyść Instytutu. Niesłusznie obwinia go o grzechy, których PIG-PIB dopuścić się nawet nie mógł, ponieważ, zgodnie z obowiązującym prawem, Instytut nie miał żadnego wpływu na ich popełnienie lub zapobiegnięcie im. Winnych Pan Makuch powinien szukać pod innym adresem - odpowiada Andrzej Rudnicki, rzecznik PIG-PIB, w serii polemik na temat polskich poszukiwań gazu łupkowego.
Odpowiedź Pana Grzegorza Makucha na wyjaśnienie PIG-PIB do wywiadu z nim jaki ukazał się m.in. na portalu górniczym nettg.pl ("W cieniu Moskwy i Berlina") niestety ponownie zmusza mnie do reakcji na chaos informacyjny jaki wprowadzają jego kolejne wypowiedzi - napisał do redakcji Andrzej Rudnicki, rzecznik Państwowego Instytutu Geologicznego - Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
Poniżej przytaczamy w całości treść listu rzecznika PIG-PIB (układ i wyróżnienia od autora):
"Pan Grzegorz Makuch przyznaje, że nie jest geologiem, dodaje jednak, że jego wykształcenie (politolog, rosjoznawca, amerykanista) jest wystarczające by czytać ze zrozumieniem raporty publikowane przez Najwyższą Izbę Kontroli. Niezachwiana wiara we własne możliwości jest godna najwyższego podziwu, jednak nie zawsze wystarcza do tego, by zabierać głos w materii biegunowo odległej od dziedziny, którą się reprezentuje. Mam nadzieję, że Pan Makuch opanował sztukę czytania do tego stopnia, że będzie potrafił z własnej książki, o której wspomniał w "polemice", wyczytać słowa jednego ze swoich rozmówców prof. Mariusza Oriona Jędryska, byłego (2005-2007), a także obecnego, Głównego Geologa Kraju, który na stronie 130 (Grzegorz Makuch, "Gaz Łupkowy. Wielka gra o bezpieczeństwo energetyczne", Kraków 2014) wyraźnie mówi, że "PIG nie był uprawniony do egzekwowania od koncesjonariuszy składania próbek geologicznych, bo ta sprawa nie została ustalona na linii MŚ [Ministerstwo Środowiska] - PIG.".
Pan Makuch zdaje się nie zwracać uwagi na słowa Głównego Geologa Kraju i brnie w oskarżenia pod adresem Państwowego Instytutu Geologicznego-Państwowego Instytutu Badawczego (PIG-PIB), obarczając go winą za złą jakość próbek. Wbrew temu co twierdzi, jak się okazuje, czytanie raportów NIK nie jest prostą sztuką. Cytuje raport NIK przytaczając m.in. fragment: "Centralne Archiwum Geologiczne (podległe PIG-PIB) pobierało rdzenie w technologii naruszającej stan i budowę próbek". Przyznam, że w raporcie NIK nie znalazłem takiego zdania. Zresztą nie miało się ono tam prawa znaleźć, ponieważ Centralne Archiwum Geologiczne (którego funkcję pełni Narodowe Archiwum Geologiczne) nie pobierało i nie pobiera żadnych rdzeni. Pobierają je operatorzy, czyli firmy wykonujące wiercenia. Centralne Archiwum Geologiczne (CAG) może ewentualnie odbierać rdzenie.
Problem w tym, o czym Pan Makuch już się nie zająknął, że CAG, ani w ogóle państwowa służba geologiczna nie miały w tamtym czasie żadnego wpływu na jakość przekazywanych próbek. Nie miała także i nadal nie ma uprawnień nakazowych. Dlatego egzekwowanie obowiązku przekazywania rdzeni i innego rodzaju próbek od operatorów było bardzo utrudnione. Dopiero od stycznia 2015 r. wprowadzono przepisy ustawowe o uprawnieniach kontrolnych w zakresie pobierania prób, choć nadal nie są to uprawnienia o charakterze egzekucyjnym.
Oskarżanie zatem PIG-PIB o niewłaściwe pobieranie rdzeni jest próbą zrzucenia na nas odpowiedzialności, której Instytut nie ponosi. CAG nie pobiera próbek, tylko je przyjmuje. Działał i działa bowiem zgodnie z ustawą Prawo geologiczne i górnicze.
Fragmenty raportu dotyczące przyjmowania próbek, które Grzegorz Makuch przytacza w swojej "polemice" w żaden sposób nie świadczą o jakichkolwiek zaniedbaniach PIG-PIB. Pokazują raczej, że rzeczywiście autor "polemiki" ma problemy z czytaniem raportu NIK, ponieważ nie rozumie, że opisuje on to co zastali inspektorzy Izby, ale odpowiedzialnością za złą jakość próbek nie obciążają Instytutu, ani Narodowego Archiwum Geologicznego (NAG). Gdyby Grzegorz Makuch zadał sobie trud i przeczytał w skupieniu cały raport, być może zauważyłby, że na str. 13. jest informacja o pozytywnej ocenie wystawionej przez NIK Instytutowi. Gdyby zadał sobie trud i sięgnął do wystąpienia pokontrolnego, w którym Zespół Orzekający Komisji Rozstrzygającej w NIK, wprowadził poprawki zgodne z wyjaśnieniami i zastrzeżeniami ówczesnej dyrekcji PIG-PIB, i gdyby sięgnął do uchwały Zespołu, to być może doczytałby się, że Komisja uwzględniła zastrzeżenie dotyczące ilości i jakości przyjmowanych próbek. Oto stosowny cytat:
"Zespół orzekający nie znalazł jednak podstaw do stwierdzenia, że »PIG-PIB nie zapewnił przyjmowania przez CAG próbek geologicznych (w tym rdzeni wiertniczych) trwałego przechowywania (...) w sposób zabezpieczający interes państwa poprzez weryfikację ich właściwej ilości i jakości«. Niewątpliwie również, jak podnosi zgłaszający zastrzeżenia - i co zostało zaznaczone w wystąpieniu pokontrolnym (w pkt. 2.2.) - Instytut nie może egzekwować od koncesjonariuszy przekazywania próbek geologicznych, gdyż obowiązek taki został ogólnie zapisany w koncesjach udzielonych przez Ministra Środowiska, a w związku z tym Instytut nie ma wpływu na jakość i przydatność przekazywanych do CAG materiałów.
Również w »Uwadze dotyczącej badanej działalności« w wystąpieniu pokontrolnym (str. 12-13) zauważono, ze przekazana przez przedsiębiorców informacja geologiczna wynikająca z koncesji łupkowych stanowi jedynie formalny element realizacji koncesyjnego obowiązku.
Nie wiadomo, w jaki sposób Instytut miałby chronić interesy państwa w tym zakresie (uzyskiwania wartościowego materiału do badań), skoro organ koncesyjny nie wprowadził odpowiednich mechanizmów zapewniających wywiązywanie się przez koncesjonariuszy z tego obowiązku." [wytłuszczenia AR]
Warto przy tym zauważyć, że w koncesjach wystawianych w 2007 roku w ogóle nie było wymogu przekazywania jakichkolwiek próbek. Przykładem mogą być koncesje udzielone w 2007 roku spółce Lane Energy Poland. Błąd ten został naprawiony w 2008 roku decyzją o zmianie koncesji.
Przypomnę Panu Makuchowi na wszelki wypadek, że to nie PIG-PIB jest organem koncesyjnym i to nie PIG-PIB udziela koncesji. Na marginesie zaś pragnę zapewnić, że fakt, iż CAG nie zatrudniało geologów, którzy mogliby przyjmowane próbki weryfikować, nie oznacza, że rdzenie nie są weryfikowane przez geologów zatrudnionych w PIG-PIB.
Zresztą problem opisu i weryfikacji próbek może nieco rozjaśni kolejny cytat z uchwały Zespołu Orzekającego Komisji Rozstrzygającej w NIK:
"Na podstawie ustaleń kontroli nie można zarzucić, że PIG-PIB niewłaściwie realizował nałożone na niego zadania. Z umów, regulacji wewnętrznych oraz ogólnych przepisów prawa wynika, że rola Instytutu, który obsługiwał (od 2012 prowadzi) centralne archiwum geologiczne, była i jest ograniczona w tym zakresie do części magazynowania (gromadzenia, przechowywania, ochrony przed uszkodzeniem, ewidencjonowania). Umowy z ministerstwem Środowiska dotyczące obsługi CAG, a w obecnym stanie prawnym - obowiązujące przepisy oraz pozostałe regulacje wewnętrzne (statut, regulaminy), jeśli chodzi o prowadzenie Archiwum, nie nakładają na Instytut innych niż dotychczas powinności.
Jednostka kontrolowana posiada status państwowego instytutu badawczego, co oznacza, że prowadzi badania naukowe i prace rozwojowe oraz w sposób ciągły wykonuje zadania szczególnie ważne dla państwa. Zakres zadań określony jest w statucie jednostki i szczegółowo wynika z różnych innych form zleceń - realizowanych projektów badawczych (w tym finansowanych w różny sposób przez państwo). W ramach jednego z projektów pt. »Analiza danych geologicznych objętych koncesjami na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż węglowodorów« PIG-PIB dokonał analizy próbek geologicznych przechowywanych w CAG. Jak podnosi składający zastrzeżenia - dopiero w połowie października 2012 r. zawarta została umowa z NFOŚiGW, w ramach której Instytut został upoważniony do analizowania danych z bieżącego dokumentowania robót geologicznych. Potwierdza to także treść projektu raportu z przebiegu prac w ramach ww. projektu z lutego 2013 r., gdzie odnotowano, iż na jednym ze spotkań w Ministerstwie Środowiska podniesiono zagadnienie konieczności weryfikacji materiału rdzeniowego przekazywanego do Archiwum".
I jeszcze jeden cytat:
"Zdaniem Zespołu Orzekającego, jakkolwiek w kręgu zainteresowań badawczych Instytutu z oczywistych względów znajdują się także ww. materiały (przekazywane do Archiwum) to jednak Instytut wypełnił swe zadanie w tej części, która odnosi się do prowadzenia CAG, pozostałe zaś kwestie - co do próbek geologicznych przekazywanych przez koncesjonariuszy - leżą w gestii organu koncesyjnego."
Grzegorz Makuch notorycznie myli organ koncesyjny z Państwowym Instytutem Geologicznym-PIB, co niestety także przeczy jego twierdzeniu jakoby posiadł umiejętność czytania raportów NIK. W swojej "polemice" podaje argumenty, które nijak się mają do działalności PIG-PIB. Choćby informacje o wywożeniu rdzeni bez zgody organu koncesyjnego, czy o niewystarczającym nadzorze ministerstwa nad PIG-PIB. Czy sugeruje tym samym, że to PIG-PIB wywoził rdzenie za granicę? Absurd jakim tchnie interpretacja raportu NIK dokonana przez pana Grzegorza Makucha jest doprawdy rozbrajający.
Autor "polemiki" ponownie brnie też w zagadnienie liczby odwiertów i rdzeni. W wywiadzie, zamieszczonym w kilku mediach, mówił o 53 odwiertach i 13 rdzeniach. Jak sam zauważa w swojej "polemice" i co wyczytał z raportu NIK, i co wreszcie opisywałem w pierwszym wyjaśnieniu do wywiadu Pana Makucha, część z rzekomych rdzeni okazała się jednak próbkami okruchowymi. Pragnę raz jeszcze podkreślić, że liczba odwiertów za gazem z łupków sięgnęła dotąd 72 (http://lupki.mos.gov.pl/pliki/201604/zestawienie-prac-rozpoznawczych-za-gazem-z-lupkow-29-03-2016.pdf). Dane z raportu NIK, na które powołuje się pan Makuch, pochodzą sprzed ponad trzech lat.
Na marginesie warto zauważyć, że próbki okruchowe nie są podzbiorem kategorii "rdzeń" - pan Makuch zdaje się nie odróżniać rdzenia od próbek okruchowych, pisząc "13 rdzeni (w tym 12 to "próbki okruchowe"?)". Nawet jeżeli raport NIK byłby w tej części napisany nieco nieprecyzyjnie, to geolog wiedziałby o co w nim chodzi. Pan Makuch nie musi, bo nie jest specjalistą w tej dziedzinie. Mimo to wypowiada się autorytatywnie na temat rdzeni i geologii.
Lista otworów, które rdzeniowano nie jest publicznie ogłaszana, a liczba takich otworów nie jest znana Państwowemu Instytutowi Geologicznemu-PIB. Wiemy tylko o tych, z których rdzenie trafiły do CAG. Dotychczas przekazano nam rdzenie z 24 otworów. I taką liczbą - jako pewną - możemy operować. Ta liczba rośnie w miarę rozliczania się firm z zobowiązań koncesyjnych. Nie opieramy się na domysłach ile otworów z 72 było w rzeczywistości rdzeniowanych na przestrzeni tych kilku lat. Na pewno nie wszystkie - nie rdzeniuje się zazwyczaj choćby otworów kierunkowych. Wiemy też np., że nie rdzeniowano "zwykłego" otworu firmy Marathon Oil SIE-Domanice1 (pobrano tylko pewną ilość rdzeników bocznych). Z drugiej strony wiadomo, że liczne otwory państwowych firm PGNiG i ORLEN Upstream były rdzeniowane, ale rdzeni ze zdecydowanej większości z nich nie przekazano jeszcze do CAG.
Podsumowując, do CAG nie przekazano próbek z około 20 otworów uznawanych za łupkowe. Z pozostałych 52 wierceń z listy Ministerstwa Środowiska mamy w magazynach rdzeni CAG różnego rodzaju próbki, w tym: rdzenie z 24 otworów, rdzeniki boczne z 7 otworów, próbki okruchowe suche z 43, próbki okruchowe mokre z 29. Jak zatem widać sprawa nie jest tak prosta jak może się wydawać ekspertowi Panu Makuchowi.
Grzegorz Makuch słusznie zwraca uwagę, że "nie każda koncesja zawierała odpowiednio dookreślony zakres prac geologicznych obligatoryjnych i opcjonalnych wierceń". Ma rację. Dowodem są wspomniane już koncesje z 2007 roku. Jednocześnie "podpowiada" Instytutowi, powołując się na ustawę Prawo geologiczne i górnicze, że PIG-PIB "był zobligowany do wsparcia Ministerstwa Środowiska, działającego przez GGK, w zakresie przygotowania odpowiedniej treści koncesji". Podpowiadam zatem Panu Makuchowi, że dopiero od ubiegłego roku, na zlecenie Ministerstwa Środowiska, po nowelizacji ustawy Prawo geologiczne i górnicze, opracowujemy tzw. pakiety koncesyjne, na podstawie których resort przygotowuje zakres koncesji.
Pan Makuch nie poprzestaje na rdzeniach, ale za cel bierze także raport opublikowany w 2012 roku. Naucza co przystoi, a co nie przystoi instytutowi naukowemu. Wypowiada się na temat oszacowań i pośrednio metodologii, o których, jak pokazuje w tym samym tekście, nie ma najmniejszego pojęcia. Pan Makuch twierdzi, że w 2012 roku co najwyżej można było opublikować raport dokumentujący stan prac, "albo przemilczeć wstydliwą prawdę: PIG-PIB nie posiadał prawie żadnych nowych informacji dot. zasobów gazu z łupków mimo trwających od pięciu lat prac". Nie wiadomo skąd Pan Makuch wziął liczbę 5, może z dat wydania pierwszych koncesji w 2007 roku, które - przypomnijmy - nic nie mówiły o przekazywaniu rdzeni do CAG.
Pragnę poinformować Pana Makucha, że raport z 2012 roku oparty na materiałach archiwalnych powstał zgodnie ze sztuką, a w swojej metodyce nie odbiega od tej, którą stosuje np. Amerykańska Służba Geologiczna (USGS).
Pan Grzegorz Makuch najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy, że podpisanie koncesji nie oznacza jednoczesnego uruchomienia wiertni. Nie wie też zapewne o tym, że pierwszy odwiert za gazem z łupków z ówczesnych koncesji zakończono w 2010 roku. Opracowanie wyników przez operatora także musiało potrwać zanim jakiekolwiek dane trafiły do PIG-PIB. Mało tego, CAG dotąd nie otrzymało pełnej dokumentacji z tego otworu (otwór Łebień, koncesja Lębork). Nadto raport był w rzeczywistości publikacją naukową, która została wykorzystana przez Ministerstwo Środowiska w porozumieniu z PIG-PIB jako właśnie przybliżona ocena zasobów. Pan Makuch podejmuje trudne wyzwanie oceny pracy zespołu wybitnych specjalistów w dziedzinie szacowania zasobów złóż. Twierdzi, że w 2012 roku PIG-PIB nie posiadał żadnych nowych informacji (należy zapewne rozumieć: z nowych odwiertów) dotyczących zasobów gazu z łupków.
Autor "polemiki" najwyraźniej nie uwzględnił tego co próbowałem mu wyjaśnić w poprzednim tekście. Powtórzę zatem - dopóki nie ma wyników nowych odwiertów, korzysta się z danych archiwalnych, czyli m.in. dokumentacji otworów badawczych, poszukiwawczych, eksploatacyjnych, wierconych wcześniej także za innymi surowcami. Pozwala to ocenić z dużym prawdopodobieństwem poziom zasobów. Nikt wcześniej tych informacji nie zbierał i nie opracowywał w takiej formie pod kątem gazu z łupków. Zatem dzięki pracy naszych ekspertów - wbrew temu co pisze pan Makuch - właśnie posiedliśmy nowe informacje - w sensie ich jakości. Sam rdzeń bez specjalistycznego opracowania jest tylko skałą złożoną w skrzynce, dopiero żmudne analizy pozwalają na wydobycie istotnych informacji, także złożowych. Tak więc PIG-PIB wykonał pracę, która dostarczyła konkretnej, opartej na weryfikowalnej metodzie, informacji o zasobach gazu i ropy z łupków w Polsce. Nowy raport, sporządzony już na podstawie danych z wykonanych w ostatnich latach odwiertów, na początku roku został przekazany do Ministerstwa Środowiska. Na razie jednak nie został upubliczniony.
Niestety Pan Makuch nie w pełni zdaje sobie sprawę, czym jest Narodowe Archiwum Geologiczne. Zarzuca mi, że odsyłając go do NAG, odsyłam go w rzeczywistości do opinii jakie PIG publikuje na swój temat. Wyjaśniam zatem, że Archiwum przechowuje, będące własnością Skarbu Państwa, dane geologiczne w formie próbek, bądź dokumentacji geologicznej. Pracownicy NAG archiwizują je i udostępniają zainteresowanym. Mogą panu Grzegorzowi Makuchowi kompetentnie wytłumaczyć, jak wygląda proces przejmowania, przechowywania i udostępniania próbek oraz dokumentacji geologicznej. Nie ma tam opinii PIG-u o PIG-u. Skąd zatem wątek porównywania wiarygodności raportu NIK z wiarygodnością NAG? I jedno, i drugie źródło z zasady jest obiektywne i wiarygodne, i na pewno nie ma nic wspólnego z karkołomną konstrukcją myślową zastosowaną przez Pana Makucha.
Polemika z Panem Grzegorzem Makuchem jest bardzo trudna, ponieważ trudno dyskutować na tematy fachowe z kimś, kto owszem jest specjalistą, jednak w zupełnie innej dziedzinie. Nie dość, że operuje inną terminologią, to nie dostrzega elementów, które dla geologa są widoczne na pierwszy rzut oka. Nie czynię Panu Makuchowi zarzutu z tego powodu, że nie jest geologiem. Nie uważam także, że nie ma prawa wypowiadać się na tematy geologiczne. Jednak skoro na to się już zdecydował, to warto nieco zgłębić tę dyscyplinę, zrozumieć jej specyfikę, nabyć nieco praktyki i wówczas dopiero publicznie formułować opinie, unikając jednocześnie nieścisłości i wprowadzania odbiorców w błąd.
NIK, co potwierdza jej raport oraz wystąpienie pokontrolne i uchwała Komisji Rozstrzygającej, wystawił Instytutowi pozytywną ocenę. Cytaty, które przytacza pan Makuch, jeśli dokładnie i ze zrozumieniem wczytać się w nie, tylko to potwierdzają. Niezależnie od tego, informacje, które podaje Pan Makuch i tak są już od dawna nieaktualne. Zmieniła się liczba otworów, liczba pobranych próbek, zmieniła się ustawa Prawo geologiczne i górnicze. Sam raport NIK pochodzi z 2013 r. Dlatego dyskusję z Panem Makuchem można by uznać za niepotrzebną, a przynajmniej spóźnioną, gdyby nie fakt, że konsekwentnie usiłuje on zdyskredytować Państwowy Instytut Geologiczny-Państwowy Instytut Badawczy. Podaje bowiem informacje nieścisłe, interpretując je na niekorzyść Instytutu. Niesłusznie obwinia go o grzechy, których PIG-PIB dopuścić się nawet nie mógł, ponieważ, zgodnie z obowiązującym prawem, Instytut nie miał żadnego wpływu na ich popełnienie lub zapobiegnięcie im. Winnych Pan Makuch powinien szukać pod innym adresem, zwłaszcza jeśli chodzi o złe zapisy w przyznanych koncesjach.
Andrzej Rudnicki
rzecznik prasowy PIG-PIB"
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.