- Kolejny dzień bardzo dobrych nastrojów wśród inwestorów na najważniejszych rynkach pozwolił na nieznaczne odreagowanie ostatniej słabości złotego - ocenił we wtorek (19 kwietnia) analityk Domu Maklerskiego mBanku Kamil Maliszewski.
O godz. 18.10 euro kosztowało 4,29 zł, dolar 3,77 zł, frank szwajcarski 3,93 zł, a za funta trzeba było zapłacić 5,43 zł.
Zdaniem analityka DM mBanku inwestorzy nie mają ochoty do zakupów polskiej waluty, która - jak wskazał - okazała się nieznacznie słabsza od pozostałych z naszego regionu.
- Z najciekawszą sytuacją mamy do czynienia w przypadku dolara, który pozostawał dziś jedną z najsłabszych walut, co ponownie sprowadziło kurs wyraźnie poniżej 3,80. Widać jednak obecnie, że inwestorzy coraz śmielej obstawiają scenariusz zdecydowanego odłożenia w czasie podwyżek stóp procentowych w USA i stąd tak wyraźna słabość USD i siła amerykańskich giełd - skomentował Maliszewski.
Zwrócił uwagę, że dane z polskiej gospodarki nie wpłynęły we wtorek - "podobnie jak ma to miejsce zazwyczaj w ostatnich kwartałach" - na notowania złotego. Maliszewski ocenił, że dane GUS wypadły zaskakująco słabo.
O ile spowolnienie w branży budowlanej nie dziwi ze względu na mniejszą liczbę inwestycji publicznych wynikającą z powolnego rozpoczynania projektów z nowej perspektywy unijnej, to - jak podkreślił Maliszewski - wzrost sprzedaży detalicznej o jedynie 0,8 proc. r/r w sytuacji, kiedy rozpoczyna się program rodzina 500 plus, jest "niezwykle zaskakujący".
- Również produkcja przemysłowa wypadła rozczarowująco i w tej sytuacji należy liczyć się z tym, że głosy nawołujące do obniżek stóp procentowych będą coraz donioślejsze. W tej sytuacji trwały wzrost EUR/PLN powyżej 4,30 wydaje się bardzo prawdopodobny - wskazał.
- Nieznacznie umocnił się we wtorek wobec złotego brytyjski funt - zaznaczył Maliszewski.
Główny analityk walutowy Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska Marek Rogalski ocenił zaś, że dane GUS na temat sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej "były sporym rozczarowaniem" i nie wsparły złotego.
- Nasza waluta nie straciła jednak znacząco dzięki dobrym nastrojom na rynkach zagranicznych i słabości amerykańskiego dolara. Uwagę przykuwał funt, który rósł na fali lepszych sondaży związanych z czerwcowym referendum w Wielkiej Brytanii. To też osłabiało dolara, który wcześniej zyskał, gdyż inwestorzy liczyli na to, że amerykańska waluta będzie głównym beneficjentem ewentualnego Brexitu" - zaznaczył Rogalski.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.