Gaz łupkowy to metan - węglowodór, a ropa łupkowa to ciekłe węglowodory, zawarte w skałach osadowych zwanych łupkami. Gaz jest w nich od setek milionów lat i czeka na odzyskanie. W łupkach również tkwi ropa naftowa i także (po)czeka na odzyskanie. W Polsce poszukiwania gazu łupkowego trwają od ośmiu lat. I jak na razie nie można mówić, że odnotowano w nich jakiś spektakularny sukces. Wiele wskazuje, że długo trzeba będzie nań czekać.
Obecne kierownictwo Ministerstwa Środowiska (wydaje koncesje na prowadzenie poszukiwań i wydobycie kopalin) krytycznie ocenia politykę poprzedniej ekipy rządzącej względem poszukiwań węglowodorów niekonwencjonalnych, a w szczególności gazu łupkowego. Wiceminister i Główny Geolog Kraju prof. Mariusz Orion Jędrysek (wydał pierwsze koncesje na poszukiwania w 2007 r.) podczas niedawnej konferencji "Zmieniamy polski przemysłˮ te zarzuty przedstawił obrazowo: "W zakresie poszukiwań węglowodorów niekonwencjonalnych jesteśmy na OIOM-ie, po wielokrotnym dachowaniuˮ.
Łatwo domyślić się, że odmiennego zadania jest poprzednie kierownictwo resortu. B. ministrowie środowiska odpierają zarzuty o kompromitacji rządu PO-PSL w zakresie poszukiwań gazu łupkowego. W ich opinii, Polska jest europejskim liderem w obszarze poszukiwań gazu łupkowego. I na poparcie tej tezy przytaczają liczby: w Polsce wykonano ponad 70 odwiertów, co kosztowało prywatnych inwestorów ponad 2 mld zł. Tymczasem w Wielkiej Brytanii wykonano siedem odwiertów, a w Rumunii jedynie dwa.
Zatem klęska czy sukces?
Z politycznego punktu widzenia - porażka na całym froncie. O reszcie świadczą liczby podane z początkiem lutego przez Ministerstwo Środowiska. To są konkrety, a nie subiektywne, czasem nacechowane politycznie, oceny. I cóż takiego resort przedstawił? Ano coś, co nie napawa optymizmem. 31 stycznia 2016 r. w Polsce obowiązywały 32 koncesje na poszukiwanie złóż węglowodorów uwzględniających gaz z łupków. 31 sierpnia 2015 r. obowiązywało 40 koncesji, a w końcu 2014 roku - 53 koncesje. Poszukiwania prowadzi obecnie 10 polskich i zagranicznych podmiotów, ale wśród tych ostatnich nie ma przedstawicieli czołowych koncernów paliwowych (wycofali się: Exxon Mobil, Total, Marathon Oil, Chevron Corp). Ostatni z liczących się graczy amerykański ConocoPhillips zakończył eksplorację "z powodu niezadowalających wynikówˮ.
Dla podsumowania: do końca stycznia wykonano w Polsce 72 otwory rozpoznawcze. Klęska czy sukces? Chciałoby się powiedzieć, że odpowiedź na to pytanie leży pośrodku.
Skutki uboczne rewolucji
Rewolucja łupkowa w USA, którą co poniektórzy chcieli (i wierzyli, że się to uda) przenieść do Polski, to w wielkim skrócie proces uniezależniania Stanów od importu gazu oraz ropy. Teraz doświadczamy jej skutków (wspartych przyhamowaniem chińskiej gospodarki): dołujących cen ropy naftowej. Można powiedzieć za tow. Leninem, że rewolucja pożera własne dzieci. Wydobywanie węglowodorów ze skał łupkowych nie jest tanie*.
Nawet w USA, gdzie warunki geologiczne do ich pozyskania są wielokroć łatwiejsze niż w Polsce. Ten biznes wymaga wielkiego kapitału inwestycyjnego. Koszt wywiercenia w USA jednego otworu ze szczelinowaniem złoża to od 5 do 10 mln USD (a w Polsce od 15 do 20 mln USD). By mówić o przemysłowym wydobyciu (kilkaset milionów metrów sześciennych. gazu), trzeba wykonać co najmniej 50 takich otworów.
Kapitał można pozyskać w bankach. Banki chętnie pożyczały, gdy ceny węglowodorów pikowały w górę albo - przynajmniej - utrzymywały się na rozsądnym poziomie. Gdy zaczęły spadać, kredyt stał się trudniej dostępny. Branża łupkowa w USA (poza ropą i gazem łupkowym także gaz zamknięty w piaskowcach, głębinowy itd.) potrzebowała kapitału (od 2010 r. wydatki branży przekraczają przychody ze sprzedaży ropy i gazu) i dla jego pozyskania emitowała w latach 2011-2014 obligacje na 6-8 proc. rocznie. Dziś są bezwartościowe. I jeśli FED (System Rezerwy Federalnej) ich nie skupi, to w opinii analityków "bańka łupkowaˮ może pęknąć i doprowadzić do kryzysu na miarę tego z 2008 r., wywołanego pęknięciem "bańki hipotecznejˮ.
Zresztą już widać objawy kryzysu w branży łupkowej. W Teksasie w listopadzie 2015 r. czynnych było 905 odwiertów, na koniec grudnia już 851 i nie dlatego, że zostały wyeksploatowane. To jest już niepokojący symptom. Ale najbardziej do wyobraźni przemawia inny fakt. W połowie stycznia 2016 r. w świat poszła informacja (za Blombergiem): "Jedna z rafinerii należąca do miliarderów Charlesa i Davida Kohama - Flint Hills Resources LLC ustaliła negatywne ceny zakupu na gatunek ropy North Dakota Sour. (...) Zakład zgodził się na przetwarzanie bogatego w siarkę gatunku ropy, wyłącznie pod warunkiem, że sprzedawca dopłaci dodatkowo 50 centów za baryłkęˮ.
Nic dziwnego, że w Stanach spada wydobycie ropy łupkowej. W czerwcu 2015 r. wynosiło ono 9,6 mln baryłek dziennie, a z początkiem tego roku już o 400 tys. mniej - między innymi dlatego, że wiele firm nie wytrzymuje spadku cen ropy (mocniejsi mimo tych uwarunkowań nadal prowadzą wydobycie, by mieć z czego spłacać odsetki od pobranych kredytów). A poza tym gaz i ropa to polityka, a ta niekoniecznie musi iść w parze z ekonomią.
Czekając na lepsze ceny
I jeśli takie problemy mają Amerykanie (którzy zapewniając sobie niezależność w pokryciu krajowego zapotrzebowania na gaz i ropę, wpłynęli na zniżki cen ropy konwencjonalnej, przez co branża łupkowa wpadła w pułapkę kosztów wydobycia nie zrównoważonych ceną sprzedaży), to jak tu myśleć o przełomie łupkowym w Polsce?
Nawet krytykujący obecny Główny Geolog Kraju, nieszczędzący krytyki swym poprzednikom, uważa, że koniunktura cenowa nie jest korzystna dla zintensyfikowania poszukiwań i wydobycia węglowodorów niekonwencjonalnych. Po prostu: trzeba czekać na zwyżkę cen i poprawę koniunktury gospodarczej w Chińskiej Republice Ludowej. Ale nie czekać z założonymi rękami, lecz wykorzystać ten czas (powrót do cen sprzed spadków nie nastąpi za rok czy dwa) na przygotowanie dla inwestorów atrakcyjnych rozwiązań prawno-fiskalnych. Te sporządzone przez poprzedni rząd kompletnie się zdezaktualizowały.
Niestety, w Polsce nie ma takich złóż, jakie mają Chiny, USA czy Argentyna. I dlatego inwestycje w poszukiwania węglowodorów niekonwencjonalnych długo będą jeszcze określane mianem "wysokiego ryzykaˮ. To, co tkwi w łupkach i piaskowcach, uważajmy raczej za rezerwę na tzw. czarną godzinę niż surowiec do względnie szybkiego pozyskania.
* Koszt wydobycia baryłki w wyniku hydroszczelinowania skał łupkowych oscyluje wokół 40 USD i są to koszty związane z ekstrakcją ropy z ze złóż najbardziej bogatych.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.