- Przez kolejnych 20 lat nie zrezygnujemy z elektrowni węglowych, choć ich udział będzie stopniowo malał - przyznał w wywiadzie dla wtorkowej (5-6 stycznia) Rzeczpospolitej dr Patrick Graichen, dyrektor grupy Agora Energiewende, współodpowiedzialny za niemiecką politykę energetyczną.
Greichen, który reprezentował Niemcy już przy negocjacjach przed podpisaniem protokołu z Kioto, uzasadniał likwidację ostatnich kopalń w swym kraju wysokimi kosztami, rosnącym uzależnianiem się kraju od importu węgla i niechęcią podatników do dotacji dla górnictwa.
Zapytany, czy Niemcy akceptują subsydiowanie odnawialnych źródeł energii, stwierdził, że OZE szybko potanieją (szczególnie ze słońca i wiatru) a koszt utrzymania systemu z 80-procentowym udziałem OZE w 2050 r. będzie porównywalny z dzisiajszym. Zdaniem Greichena Niemcom nie grożą balckouty z powodu niestabilności OZE a stratom spółek energetycznych winne są nie regulacje klimatyczne, ale pomyłki inwestycyjne biznesu na początku wieku.
Z rezerwą ocenił plany inwestowania m.in. przez Polskę w energetykę jądrową:
- Podejrzewam, że ostatecznie koszty będą wyższe niż pierwotne założenia - przestrzegł na przykładzie Wielkiej Brytanii, Finlandii i Francji. Zasugerował, że "miks węgla i OZE" byłby dla Polski "najtańszym i najbezpieczniejszym wariatnem" zamiast łączenia węgla z atomem.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.