Podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. zł oznacza, że w kieszeni najbiedniejszych podatników zostanie 900 zł. Przełoży się to na niższe wpływy do budżetu nawet o 20 mld zł, jednak część pieniędzy wróci do budżetu w postaci podatków obrotowych - akcyzy i VAT. W Polsce kwota wolna od podatku jest jedną z najniższych w Europie, w ciągu dziesięciu lat wzrosła zaledwie o 11 proc. W efekcie podatek dochodowy płacą również osoby, których dochody nie przekraczają minimum egzystencji.
- Dzisiaj kwota wolna od podatku, którą ma prawo uwzględnić każdy z podatników przy rozliczeniu rocznym, wynosi 3091 zł. Zgodnie z deklaracjami prezydenta Andrzeja Dudy oraz Prawa i Sprawiedliwości miałaby ona ulec istotnemu podwyższeniu, mówi się o poziomie 8 tys. zł - wyjaśnia w rozmowie z agencją Newseria Biznes Andrzej Puncewicz, doradca podatkowy Crido Taxand. - Mamy 24 mln podatników i ulga będzie dotyczyła każdego z nich. Możliwe do osiągnięcia będzie nawet 900 zł, ale dla tych osób, których odchody roczne osiągają ten poziom minimalny - co najmniej 8 tys. zł.
Podwyższenie kwoty wolnej od podatku oznacza mniejsze wpływy do budżetu. Eksperci CenEA wyliczyli, że może to być powyżej 20 mld zł, to jednak kwota maksymalna. Ostatecznie kwota będzie znacznie mniejsza, bo na dodatkowe 900 zł w kieszeni mogą liczyć te osoby, które miesięcznie zarabiają co najmniej 1538 zł. Ale z takiego samego powodu korzyści najuboższych będą niższe.
Zdaniem Puncewicza ubytek budżetowy będzie zapewne niższy, bo część pieniędzy wróci do państwa w postaci innych podatków.
- Jeżeli te dodatkowe pieniądze wydamy na papierosy, alkohol, to państwo skorzysta w bardzo znaczącym stopniu, bo to towary obciążone akcyzą. Jeżeli to będzie żywność, to w istotnie mniejszym. Uważam, że 20-30 proc. pieniędzy, które zostają w rękach podatników, wróci do Skarbu Państwa w tej czy innej formie - ocenia ekspert Crido Taxand.
Puncewicz podkreśla, że zapowiadane zmiany będą największymi w zakresie podatku dochodowego od osób fizycznych.
Kwota wolna od podatku w Polsce jest znacznie niższa niż w innych krajach europejskich. Z raportu "Praca w UE - podatki i składki" firmy PwC wynika, że w ponad połowie krajów Unii kwota ta jest wyższa. W przeliczeniu na euro w Polsce zwolnione z podatku jest 750 euro. To 21 razy mniej niż w Finlandii (ponad 16 tys. euro), 14 razy mniej niż w Wielkiej Brytanii (13,5 tys.) czy ponad 11 razy mniej niż w Niemczech (8,3 tys.).
- Jeżeli przeanalizujemy jakiś kraj Unii Europejskiej, to tam ta kwota wolna od PIT będzie z reguły wyższa co najmniej kilkukrotnie. W mojej ocenie utrzymywanie jej w Polsce na poziomie 3 tys. zł może budzić wątpliwości. To jest kwota niższa niż minimum socjalne - przekonuje Puncewicz.
W ciągu dziesięciu lat w Polsce wszystkie ceny wzrosły o ponad 32 proc., a kwota wolna od podatku - zaledwie o 11 proc. Kiedy rozpoczęły się przemiany gospodarcze, była ona warta nawet osiem pensji minimalnych, po 10 latach - cztery, obecnie to mniej niż dwie. Od 2009 roku pozostaje na niezmienionym poziomie. Tracą na tym najubożsi, bo nawet ci, których dochody nie przekraczają wysokości minimum egzystencji, muszą płacić podatek dochodowy.
- Oczywiście osobną kwestią jest finansowanie tego w taki sposób, żeby zbilansować dochody samorządów i sektora publicznego. Ale opodatkowywanie dochodów, które nie wystarczają osobie je osiągającej na przeżycie nie jest działaniem racjonalnym. W związku z tym podwyższenie do takie poziomu, który w dalszym ciągu pozostaje na granicy minimum socjalnego, wydaje się działaniem potrzebnym - podkreśla Andrzej Puncewicz.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.