Okazuje się, że wyłożony kamiennymi płytami katowicki Rynek przydaje się. Racji nie mieli ci, którzy uważali, że Rynek będzie przypominał lotnisko. W krajobraz miasta wpisuje się, że miejsce między domem towarowym Skarbek a Teatrem Śląskim może żyć. Rynek staje się tym, czym był dwa wieki temu: miejscem handlowym. Przez weekend opanowali go sprzedający starocie, mnie lub bardziej wartościowe. I Jarmark Staroci wystartował w piątek (21 sierpnia).
Kilkudziesięciu sprzedających i wielokroć więcej zainteresowanych ich ofertą. Jakichś wartościowych dzieł sztuki, godnych muzeów narodowych, raczej to się nie trafi, ale i tak jest w czym wybierać. Pod warunkiem, że ma się nieco grosza w portfelu, bo na niskie i okazyjne ceny raczej nie ma co liczyć.
Obrazy, stare książki, bibeloty, naturalnych rozmiarów rzeźby, w tym dżokeja na koniu. Stara broń lub stylizowana na starą. Zegary, porcelana itp. itd. Do Katowic na I Jarmark Staroci zjechali kolekcjonerzy/sprzedawcy z całej Polski. I z zagranicy również. Wszystko tu jest na sprzedaż z wyjątkiem odrestaurowanego ciągnika marki Ursus, modelu tuż powojennego oraz zacnej FSO Warszawa.
A kto nie chce kupować, tylko przyjdzie tu, jak do muzeum, popatrzeć, to na letni skwar może sobie zafundować wodę z saturatora rodem z PRL. Podobno w Polsce są trzy sprawne takie maszyny. W dawnych i słusznie minionych czasach woda sodowa bez soku kosztowała z takiego saturatora 30/50 gr, a zabarwiana czerwonym lub żółtym sokiem - złotówkę. Dziś ceny podskoczyły. Za czystą płacić trzeba dwa złote, a za z sokiem - złotych trzy. I jeszcze jedno co różni ten saturator o oryginalnych: teraz leją do jednorazowych kubków!
W galerii: I Jarmark Staroci. Katowice, 21 sierpnia 2105 r. (zdjęcia: Andrzej Bęben - nettg.pl).
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.