W kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Chorzowie Batorym, we wtorek (30 czerwca) odprawiona została msza pogrzebowa w intencji 36-letniego Marcina Szymańskiego, jednego z dwóch górników, którzy stracili życie po wstrząsie w kopalni Wujek-Śląsk.
Jego ciało spoczęło na cmentarzu parafialnym przy ul. Granicznej 5 w Chorzowie Batorym. Górnika pożegnała rodzina, przyjaciele, delegacje z kopalń i ratownicy górniczy.
- Było to ponad dwa miesiące temu. Zadrżała ziemia, odczuły to tysiące, ale spośród tych tysięcy i setek tysięcy garstka osób, najbliżsi zaginionych w podziemnej czeluści cierpiąc i płacząc powtarzała te słowa z największą tęsknotą... Gdzie jesteś? Mężu, bracie, przyjacielu, kolego. Gdzie jesteś? Było ich dwóch. W tej dwójcie świętej pamięci Marcin, na którego pogrzebie dzisiaj się gromadzimy. (...) Wiadomo już, że szukali drogi wyjścia. Nie znaleźli. (...) Nie ulegajmy zwątpieniu, bo nawet jeśli my ludzie nie zdążyliśmy go odnaleźć to nie ulega przecież wątpliwości, że nasz brat, świętej pamięci Marcin odnalazł żyjącego Boga - podkreślił w homilii biskup pomocniczy Archidiecezji Katowickiej bp. Marek Szkudło, który odprawiał nabożeństwo.
Trzy godziny wcześniej w kościele Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach pożegnano drugiego z tragicznie zmarłych górników, 44-letniego Lecha Szymczaka.
Przypomnijmy, że trwająca pond dwa miesiące akcja poszukiwawcza, której finałem było odnalezienie ciał górników, była następstwem tąpnięcia wskutek odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano wówczas prawie wszystkich pracowników. Dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Byli to właśnie Lech Szymczak i Marcin Szymański. Biegli patolodzy po sekcji zwłok uznali, że mężczyźni przeżyli tąpnięcie, zaś zmarli z innych przyczyn.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.