- Gromadzimy się dzisiaj na ceremonii pogrzebowej, aby pożegnać przedstawiciela naszej ludzkiej wspólnoty, naszego brata Lecha Szymczaka, którego Pan wezwał do siebie w okolicznościach trudnych i dramatycznych - mówił w we wtorek (30 czerwca) biskup pomocniczy Archidiecezji Katowickiej Adam Wodarczyk w kościele Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się przed południem. W ostatniej drodze górnikowi, który zginął w ruchu Śląsk kopalni Wujek, towarzyszyły tłumy ludzi. Byli bliscy, przyjaciele, znajomi oraz poczty sztandarowe ze śląskich kopalń.
Zarząd Katowickiego Holdingu Węglowego, do którego należy zakład zlokalizowany w Rudzie Śląskiej, reprezentowali prezes Zygmunt Łukaszczyk oraz wiceprezes ds. pracy Tadeusz Skotnicki.
Bp Wodarczyk w kazaniu podkreślił niebezpieczeństwo, jakie niesie ze sobą zawód górnika.
- Ta liturgia jest połączona ze słowami Pana Jezusa: "Czuwajcie i bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie Syn Człowieczy przyjdzie". Myślę, że brać górnicza, która jest tutaj pomiędzy nami tak licznie reprezentowana, doskonale rozumie te słowa. Niewiele jest takich życiowych powołań, zawodów, jak właśnie zawód górnika, gdzie codzienne pójście do pracy, zjazd na dół, zawsze wiąże się z tym, co jest pragnieniem pracy, utrzymaniem swoich bliskich, swojej rodziny. W to wszystko jest bardzo mocno wpisana w świadomość, że trzeba bardzo mocno prosić Pana Boga o opiekę, wstawiennictwo, aby ta szychta nie była szychtą ostatnią. W życie każdego człowieka jest wpisane jakieś ryzyko, ale w życie górnika jest ono wpisane w szczególny sposób. Często ci, którzy debatują nad tematami górniczymi, dopiero w tych momentach, kiedy stajemy w obliczy tego dramatu ludzkiej śmierci, czasem milkną mając świadomość, że często ich różne argumenty słabną czy gasną w obliczu tego trudu i ryzyka, które jest ponoszone każdego dnia przez brać górniczą.
Kapłan zaznaczył także, że ratownicy do końca walczyli o swoich kolegów uwiezionych pod ziemią.
- Nasz Brat Lech doświadczył z Waszej strony wielkiej ludzkiej solidarności, bo przecież jako brać górnicza walczyliście do końca - przez długie dni, tygodnie, a w końcu miesiące - o nadzieję, o życie dla niego, a później już o to, aby rzeczywiście mógł doświadczyć tego godnego pochówku, tego ostatniego pożegnania i tego, co przysługuje każdemu człowiekowi, który odchodzi z naszej ziemskiej społeczności - tego miejsca, gdzie są złożone jego doczesne szczątki czy prochy, gdzie będzie oczekiwał na tajemnicę Zmartwychwstania. Myślę, że odwaga i determinacja braci górniczej, która rzeczywiście walczyła o tych dwóch braci swoich uwięzionych pod ziemią, jest niesamowitym świadectwem dla świata - w którym żyjemy, dla społeczności, która bardzo często pogrążona w różnych egoizmach - że można walczyć o człowieka do samego końca z narażeniem własnego życia. Wszyscy dobrze wiemy w jak wielkim trudzie dokonała się ta ostatnia walka ze strony braci górniczej o to, aby wydobyć naszych braci z tej podziemnej otchłani, gdzie zakończyło się ich życie.
Górnik został pochowany w Parku Pamięci w Kochłowicach.
Przypomnijmy, że 44-letni ślusarz Lech Szymaczak i 36-letni sztygar Marcin Szymański byli poszukiwaniu od 18 kwietnia. Wtedy w ruchu Śląsk doszło do potężnego tąpnięcia. Ratownicy odnaleźli ciała górników 15 czerwca, w 59. dniu akcji. Na powierzchnię wywieźli je tydzień później (22 czerwca), po tym jak wykonano dodatkowy chodnik ratowniczy.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.