Najnowsza propozycja ZBP ws. frankowiczów nie rozwiązuje ich problemu - uważa analityk Piotr Kuczyński. Rafał Antczak zwraca uwagę, że zanim banki cokolwiek zaproponują powinny przedstawić symulację, jaka część frankowiczów zyskała na kredytach walutowych, a jaka straciła.
Związek Banków Polskich poinformował w środę o podpisaniu przez banki deklaracji w sprawie udzielenia wsparcia dla kredytobiorców posiadających kredyty mieszkaniowe, w tym walutowe. Zakłada ona m.in., że w roku 2015 banki przeznaczą ponad 800 mln zł na pomoc kredytobiorcom mieszkaniowym - przede wszystkim dla rodzin i osób uboższych oraz dla tych, którzy dotknięci zostali zdarzeniami losowymi.
Pytany o komentarz do tej propozycji Piotr Kuczyński z firmy Xelion uważa, że w sprawie kredytów frankowych w pierwszej kolejności należałoby odpowiedzieć na trzy pytania: czy frankowiczom w ogóle potrzebna jest pomoc, w jakim celu jest potrzeba, a także kto ma za to zapłacić.
Sam analityk uważa, że pomoc dla frankowiczów jest potrzebna, bo "kryzys nadszedł dość nagle i nieoczekiwanie", a banki i kredytobiorcy zostali zaskoczeni gwałtownym wzrostem kursu franka.
- Dlatego jakaś pomoc tym, którzy zostali mocno dotknięci się należy - zaznaczył.
Jak przyznał banki już zrobiły w tej sprawie sporo, proponując np. po styczniowym gwałtownym wzroście kursu franka tzw. sześciopak (ujemny LIBOR itd.).
- Na drugie pytanie, w jakim celu, ja odpowiedziałbym: żeby zniknęło widoczne już gołym okiem ryzyko dla systemu bankowego - to powinien być cel nadrzędny. Ta propozycja banków tego nie rozwiązuje. Nie zabezpiecza bowiem, jego zdaniem, przed kolejnym podobnym kryzysem i np. wzrostem kursu franka do 6 zł, czego nie można wykluczyć. Wtedy będzie to już problem banków, a nie kredytobiorców, bo ci ostatni przestaną płacić. A jak banki będą stratne na wiele dziesiątków miliardów złotych, to zrobi się problem potężny, bo zawali się cały system - mówił ekspert.
Według Kuczyńskiego najlepszą metodą rozwiązania tego problemu byłoby przewalutowanie kredytów walutowych na złotówki, bo "głównym celem powinno być zminimalizowanie zagrożenia walutowego". Analityk przyznaje, że przeprowadzenie tego może być trudne, bo przewalutowanie po kursie wzięcia kredytu "w ogóle nie wchodzi w grę".
- To oznaczałoby, że za kredyty tysięcy ludzi musiałyby zapłacić miliony - podkreślił ekspert.
Zwrócił uwagę, że najwyraźniej nie rozumiał tego prezydent-elekt Andrzej Duda, zapowiadający przewalutowanie kredytów po kursie wzięcia.
- W efekcie kilka banków by upadło, pozostałe zakręciłyby kurek z kredytami, a to odbiłoby się na całej gospodarce. Zapłacilibyśmy za to wszyscy.
Z kolei, jego zdaniem, przewalutowanie po aktualnym kursie, tak jak zrobiono to na Węgrzech, wywołałoby oburzenie dużej części kredytobiorców, bo nagle musieliby płacić znacznie większe raty.
- Wtedy na ulicach nie byłoby 100 tys. ludzi, ale pół miliona - zaznaczył Kuczyński.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.