Restrukturyzacja zatrudnienia w kopalniach należących do czeskiej spółki węglowej OKD zmusiła zatrudnionych w nich polskich górników do szukania pracy w ojczyźnie. Jastrzębska Spółka Węglowa przyjęła wielu z otwartymi rękami.
Otwierali ścianę za ścianą, bili rekordy wydobycia, zgłaszali dziesiątki wniosków racjonalizatorskich. Teraz fedrują w pawłowickim Pniówku całą brygadą, tak jak jeszcze rok temu w Czechach.
- To są świetni pracownicy, z ogromny doświadczeniem. Bardzo takich potrzebujemy. Już sam fakt, że kilka, a nawet kilkanaście lat spędzili za miedzą, w kopalniach, w których panują o wiele trudniejsze warunki geologiczno-górnicze niż u nas, może o tym świadczyć. Ponadto doskonale się rozumieją. Uzupełniają nam kadrę, która odchodzi na emeryturę - podkreśla Krzysztof Zabój, dyrektor kopalni Pniówek.
Nie biorą ludzi w ciemno
Jak wiadomo, w Jastrzębskiej Spółce Węglowej sprawy przyjęć do pracy powierzono firmie córce "JSW Szkolenie i Górnictwo". Nie oznacza to jednak, że poszczególne kopalnie biorą ludzi w ciemno.
- W żadnym wypadku tak nie jest. Osobiście uczestniczę w spotkaniach z kandydatami do pracy, żeby poznać ich motywację. Tym sposobem dowiedziałem się, że polskim górnikom wracającym z Czech przede wszystkim zależy na stabilnym zatrudnieniu i ubezpieczeniach, nawet kosztem niższej pensji. W ojczyźnie czują się pewniej, choć sytuacja w przemyśle górniczym zarówno w Czechach, jak i Polsce nie jest najlepsza - przyznaje Aleksander Szymura, dyrektor pracy w Pniówku.
Nasi górnicy przepracowali w Czechach nawet po 10 lat. Zwykle w Darkowie, CSM i i Paskovie.
Przyznają, że zdecydowanie najtrudniejszą kopalnią jest ta ostatnia.
Dwieście procent normy
- Rekord padał za rekordem. Był taki czas, że wykonywaliśmy ponad 200 proc. normy, którą nam postawiono. Dostawaliśmy za to premie, a dyrektor kopalni zapraszał nas na przyjęcia. Trochę nam brakuje tej atmosfery, ale przecież nie o rekordy chodzi. W Czechach było tak, a teraz jest inaczej i nie ma dyskusji - powtarzają zgodnie.
Dyrektor Zabój przyznaje jednak, że integrowanie załogi to dobry pomysł.
- To prawda, że u naszych południowych sąsiadów panuje nieco inny klimat pracy. U nas kiedyś było podobnie. Autobusy, wyjazdy, masowe festyny. Sądzę jednak, że niczego nie można robić na siłę. Ale wspólne spotkanie w gronie najlepszych pracowników, czemu nie? Jesienią ub.r. spotkaliśmy się poza kopalnią z przodowymi. Było sympatycznie. Może do tego wrócimy. Myślę jednak, że sprawdzonym sposobem integrowania załogi jest rywalizacja sportowa. Mam na myśli futbol. Nie ma wówczas miejsca na alkohol, za to jest ruch i zdrowe emocje. Sądzę, że pracownicy, którzy powrócili z Czech, zaakceptują tę formę spędzania wolnego czasu - wskazuje Krzysztof Zabój.
Do egzaminów raz jeszcze
Na razie górnicy z czeskiej brygady mają jednak większe problemy niż wspólne biesiadowanie. Oto bowiem polski nadzór górniczy nie honoruje zdobytych w Czechach kwalifikacji. Dlatego muszą poddać się w Polsce procedurze uznania kwalifikacji w przypadku, gdy są pracownikami dozoru lub wykonują czynności specjalistyczne, np. przy obsłudze kombajnu.
- Nie są poddawani egzaminowi, tylko sprawdza się ich przygotowanie praktyczne, dokumenty określające wykształcenie i odbyte kursy, a także staż pracy. Naturalnie mają obowiązek dostarczenia dokumentów przetłumaczonych na język polski - wyjaśnia Przemysław Grzesiok, dyrektor Departamentu Prawnego Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach.
Polscy górnicy postrzegani są w Czechach od wielu lat jako bardzo ambitni. Szybko zdobywają kolejne kwalifikacje. Dla przykładu w spółce THK Cechpol prawie połowa załogi posiada najwyższą kwalifikację przodowego-kombajnisty.
Tymczasem w kolejce do pracy w kopalniach JSW czeka co najmniej kilkudziesięciu górników, byłych pracowników spółek świadczących usługi dla czeskich kopalń. Kilkanaście podań trafiło także do Katowickiego Holdingu Węglowego.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Ta na Paskovie napewno robili 200 % normy na ściankach po metr i niżej w połowie kamień i pie*szone stojki
Jak jest samiutki węgiel to można i 200% normy wyrobić a nie jak na Pniówku... czyli cały czas skała i baldachy... Zabój tak gospodaruje Pniówkiem że za chwile nie będzie żadnej ściany...
Propaganda.......zbieranina w tej brygadzie...rekordy?? Haha...połowę tych chłopaków dopiero w polsce robi papiery .......do SiG-u przyjęto b wielu niewykwalifikowanyc....znajomości????.. ..następne JZR....zrobili
Propaganda sukcesu zagora