Na przełomie maja i czerwca przed Sądem Okręgowym w Częstochowie powinien rozpocząć się proces w sprawie katastrofy kolejowej pod Szczekocinami, w której zginęło 16 osób, a ok. 150 kolejnych odniosło obrażenia. Rzecznik częstochowskiego sądu Bogusław Zając powiedział, że dokładny termin zostanie wyznaczony do końca marca.
- Ze względu na dużą liczbę pokrzywdzonych o terminie rozpoczęcia procesu sąd będzie informował za pośrednictwem ogłoszeń prasowych - dodał sędzia.
W marcu 2012 r. w wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów we wsi Chałupki k. Szczekocin zginęło 16 osób. Ok. 150 innych osób doznało obrażeń, siedem z nich ciężkich. Śledztwo ws. katastrofy prowadziła Prokuratura Okręgowa w Częstochowie, która wysłała akt oskarżenia do sądu na początku grudnia ub. roku. Przed sądem odpowiadać będzie dwoje dyżurnych ruchu z posterunków kolejowych Starzyny i Sprowa - Andrzej N. i Jolanta S.
Dyżurny ruchu ze Starzyn według prokuratury swoim działaniem doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. Dyżurna ze Sprowy według śledztwa wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy. Zdaniem prokuratury dyżurna nie sprawdziła, jaka jest przyczyna zajętości toru, co sygnalizował system kontroli ruchu.
Za nieumyślne sprowadzenie katastrofy w ruchu lądowym, którego następstwem jest śmierć człowieka, dyżurnym grozi kara do 8 lat więzienia. Oboje odpowiedzą też za poświadczenie nieprawdy w dziennikach ruchu posterunków kolejowych. Andrzej N. i Jolanta S. przesłuchani jako podejrzani nie przyznali się do zarzucanych przestępstw i odmówili złożenia wyjaśnień.
N. po katastrofie na kilka miesięcy trafił do szpitala psychiatrycznego. Stan jego zdrowia długo nie pozwalał na przesłuchanie. Według opinii zespołu biegłych psychiatrów i psychologa dyżurny w chwili katastrofy był poczytalny. Oznacza to, że może odpowiadać karnie.
Z kompleksowej opinii specjalistów z zakresu kolejnictwa wynika, że zawinili nie tylko dyżurni, ale też maszyniści obu pociągów, którzy zginęli w katastrofie. Postępowanie w tym zakresie zostało umorzone. W chwili zderzenia pociąg relacji Przemyśl-Warszawa jechał z prędkością 98 km/h, a pociąg Warszawa-Kraków z prędkością 40 km/h. Pierwszy ze składów rozpoczął hamowanie z prędkości 118 km/h w odległości 250 m od miejsca zderzenia, a pociąg relacji Warszawa-Kraków z prędkości 100 km/h w odległości 400 m od miejsca katastrofy.
Na podstawie opinii biegłych ds. transportu szynowego ustalono, że stan techniczny lokomotyw i wagonów, jak również infrastruktury kolejowej, nie miał wpływu na zaistnienie i przebieg katastrofy. Prokuratura wyliczyła, że zdarzenie skutkowało stratami materialnymi na ponad 19 mln zł. Na taką kwotę wyceniono wartość zniszczonych lokomotyw i wagonów, uszkodzonej nawierzchni, torów i sieci trakcyjnej.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.