Ustawa o odnawialnych źródłach energii może wejść w życie jeszcze przed letnimi wakacjami - zapewnia Ministerstwo Gospodarki. Jeszcze w tym tygodniu projektem zajmie się Komitet Stały Rady Ministrów. Na nowym prawie mogą skorzystać osoby mające przydomowe elektrownie wiatrowe lub słoneczne, bo na odprowadzanym do sieci prądzie będzie można zarabiać.
- W końcu grudnia projekt wyszedł z Ministerstwa Gospodarki, w tym tygodniu będzie przedmiotem obrad Komitetu Stałego Rady Ministrów, a później zobaczymy. Jestem optymistą. Wierzę, że jeszcze w tym miesiącu zostanie on skierowany pod obrady Rady Ministrów, a później Sejmu - zapowiada Jerzy Pietrewicz, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za kwestie energetyki odnawialnej.
Wiceminister Pietrewicz oczekuje, że ustawa szybko przebrnie przez parlament i jeszcze w tym roku wejdzie w życie. Jak mówi, jest szansa, że nastąpi to nawet przed letnimi wakacjami.
To już trzecia wersja ustawy w ostatnich trzech latach. Pierwsza została zaprezentowana przez resort gospodarki w grudniu 2011 roku. Brak regulacji hamuje rozwój całego sektora OZE w Polsce, ponieważ inwestorzy wstrzymują swoje projekty. Opóźnienie we wdrożeniu unijnej dyrektywy o OZE może też skutkować karami ze strony UE. Polsce grozi kara w wysokości 130 tys. euro za jeden dzień zwłoki (liczony od dnia wydania decyzji przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości, przed którym toczy się to postępowanie).
- My dzielimy rynek OZE na trzy części. Jeden to jest ten dotychczasowy, oparty na zielonych certyfikatach i tego obszaru nie zamierzamy rozwijać, chcemy go niejako zamrozić na tym poziomie, na którym jest - zapewnia wiceminister.
W ustawie pojawi się za to nowy element prosumencki, czyli pozwalający na produkcję energii przez konsumentów. To zachęta dla Polaków, by instalowali przydomowe elektrownie wiatrowe lub panele fotowoltaiczne.
- Chcemy dać szansę ludziom, którzy zużywają prąd, żeby mogli zostać także jego wytwórcami, a nadwyżki odprowadzać do sieci - podkreśla Pietrewicz.
Ustawa ma też zapewnić produkcję energii ze źródeł odnawialnych na odpowiednim poziomie. Zostaną w niej wprowadzone mechanizmy rynkowe, które będą działać regulacyjnie. Choć Pietrewicz podkreśla, że im więcej energii odnawialnej, tym lepiej, to jednak przyznaje, że jest ona droższa.
- Ona oczywiście kosztuje i to dużo więcej niż ta konwencjonalna. Dlatego też musimy ważyć, jako społeczeństwo, na jakie udziały energii odnawialnej możemy pozwolić sobie w miksie energetycznym. Ten udział do 2020 roku zapisany na poziomie 19 proc. osobiście uważam za rozsądny - ocenia Pietrewicz.
Zgodnie z przyjętą w 2009 r. polityką energetyczną Polski do 2020 r., co najmniej 15 proc. zużywanej energii powinno pochodzić ze źródeł odnawialnych. Rząd celuje jednak w wyższy próg - 19 proc. Obecnie ok. 90 proc. zużywanej w Polsce energii pochodzi z węgla.
Jak wynika z wyliczeń Instytutu Energetyki Odnawialnej, obecnie energia elektryczna z elektrowni wiatrowej kosztuje od 330 do 510 zł za MWh, a z paneli fotowoltaicznych 490-510 zł za MWh. Średnia cena energii elektrycznej w III kwartale 2013 r. według Urzędu Regulacji Energetyki wynosiła niecałe 200 zł (bez uwzględnienia podatków i opłat). IEO przewiduje jednak, że nawet nie uwzględniając rządowego wsparcia, rozwój technologii spowoduje spadek ceny energii wiatrowej i słonecznej w najbliższych latach.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.