Zaznaczam, że do wyboru tematu dzisiejszego felietonu zainspirował mnie mój kolega redakcyjny, a jego przemyślenia (za zgodą etc.) również będą tu przytoczone. Ale zanim dojdziemy do sensu stricto, zacznijmy od sensu largo.
I w tym momencie, jestem pewien, nie wszyscy zrozumieli, o co mi chodzi. Dlatego na wszelki wypadek zapewniam, że nikogo nie obraziłem, lecz wprowadzam temat w szerokim spektrum, by przejść potem do sedna - czy jakoś tak. W naszym życiu pojawia się mnóstwo pojęć, określeń, wyrazów, których na ogół nie rozumiemy. Jak mawiają Rosjanie: "biez pół litra nie razbierjosz". Słowniki, encyklopedie i leksykony bywają złudną pomocą, bo do wyjaśnienia ich wyjaśnień czasem potrzeba by kolejnych słowników, encyklopedii i leksykonów. Stali czytelnicy być może pamiętają, jak kiedyś naszpikowałem felieton słowami, które dla średnio wykształconego człowieka na ogół są "czarną magią", choć mówią o rzeczach zwyczajnych. Bo często tak bywa, że chcąc czemuś nadać niezwykłego znaczenia albo chcąc ukryć kompletny brak treści, ludzie używają określeń powszechnie niezrozumiałych, najczęściej sami ich nie rozumiejąc w pełni.
Przodują w tym niedokształceni, ale za to zacietrzewieni politycy. Jeden rzuca jakieś hasło, drugi zaczyna z nim polemizować, trzeci się zgadzać, a czwarty odsądzać od czci i wiary, choć każdy z nich najczęściej mówi o czym innym; jeden o wozie, drugi o kozie, a pozostali o pietruszce. Ale to nieważne. Grunt, że jest zamieszanie i zainteresowanie. Bo gdy się napieprzają, to gawiedź zawsze się tym zainteresuje, choć też nie bardzo wie, o co ta kłótnia. Pożytek z tego mają wszyscy po równo, bo tworzą się obozy i frakcje przeciwników i zwolenników. Pewnie, że tych drugich musi być więcej, żeby się w wyborach przełożyło. Dlatego trzeba ich pozyskiwać. Zaś to najlepiej zrobić jakimiś demagogicznymi hasłami w rodzaju: "naszych biją", albo "ojczyzna i wiara ojców w niebezpieczeństwie", albo "nie będzie pluł nam w twarz". A żeby spektakl trwał, to od czasu do czasu trzeba podrzucić coś nowego. I oto niedawno podrzucono gender. Od razu jedni się rzucili do ataku z "zawsze słusznych pozycji", a drudzy do propagowania z innych "zawsze słusznych pozycji". Najmniej w tym jest tych, którzy wiedzą, o co chodzi, a jeszcze mniej tych, którzy uczciwie i spokojnie o tym rozmawiają. Zaś naród słucha, patrzy i niewiele rozumiejąc, na wszelki wypadek albo się boi, albo przytakuje apologetom, w zależności od sympatii i antypatii wobec tych, co się napieprzają.
I tu dochodzę do mojego kolegi, który też próbował zrozumieć, o co chodzi, ale mądre formuły mu w tym nie pomogły, a tzw. debaty tym bardziej nie. I byłby niechybnie w tej niewiedzy żył nadal, gdyby nie święta i jego mały synek, który przechodząc obok wystrojonej choinki, zapytał o prezenty. Mój kolega odparł, że "grzecznym dzieciom dzieciątko zawsze prezenty przynosi". I tu - jak twierdzi - doznał olśnienia: nasze poczciwe śląskie dzieciątko jest gender! Gwiazdor nie, bo wyraźnie ma określoną płeć! Zresztą gwiazdor się źle kojarzy w dzisiejszych czasach, bo np. z tym posłem, co to łamie damskie serca jak lodołamacz "Lenin" lody Arktyki. Podobnie Mikołaj, najczęściej dziś charakteryzowany na opoja z czerwonym nochalem i "mięśniem piwnym" w miejscu, gdzie kiedyś była talia. A dzieciątko nie jest płciowo dookreślone. I tak to się okazało, że na Śląsku byliśmy już od dawna gender i "do przodu". Zatem wesołych świąt!!! (Tylko jak to hierarchia przyjmie?)
Jurek Ciurlok "Ecik"
HANYSY I GOROLE, ŁĄCZCIE SIĘ W UŚMIECHU!
Z TASZY LISTONOSZA
A życie ucieka...
Sekretarka mówi do zapracowanego biznesmena:
- Panie prezesie, zima przyszła!
- Oj, nie mam teraz dla niej czasu, więc powiedz jej, żeby przyszła jutro... A najlepiej niech wcześniej zadzwoni, to umówisz ją na konkretną godzinę.
Własne zdanie
Rodzice zaprowadzili małego chłopca do psychologa, lekarz zaczyna rozmowę:
- Jak masz na imię?
- Romuś.
- Ile masz lat?
- Pięć.
- Jaką mamy porę roku?
- Lato.
- Jakie lato, Romuś? Jeździłeś wczoraj na sankach?
- Jeździłem.
- A lepiłeś wczoraj bałwanka?
- Lepiłem.
- To jakież to lato, Romku?
- Do chrzanu...
Przyjacielskie spotkanie
Żona, nieco później niż obiecała, wróciła z wizyty u znajomych. Przepraszająco zaczęła tłumaczyć mężowi powód spóźnienia:
- Wiesz, kochanie, oni tak bardzo mnie prosili, że uległam i siadłam do fortepianu. Ani się nie obejrzałam, jak minęła godzina...
- Dobrze zrobiłaś, kochanie - odrzekł mąż pojednawczo - dobrze zrobiłaś. Ja ich też nie lubię...
Ciekawe doświadczenie
- W takim razie dobranoc państwu - mówi gość, opuszczając mieszkanie, w którym składał wizytę - serdecznie dziękuję za gościnę. To było bardzo miłe spotkanie. I pouczające, bo miałem okazję się przekonać, jak długo człowiek potrafi wytrzymać bez jedzenia i picia...
Ups!
Podczas domowego przyjęcia jeden z gości przez cały czas siedzi w kącie i raz po raz ziewa. Inny z gości zauważył to i po chwili podchodzi do niego.
- Widzę, że pan się bardzo nudzi - rzuca w jego kierunku.
- Oj, okropnie - odpowiada zagadnięty - a pan nie?
- No ja też, trochę...
- Wie pan co? To może wynośmy się stąd czym prędzej i chodźmy do jakiejś knajpki...
- Zrobiłbym to bardzo chętnie, ale nie mogę. Widzi pan, jestem tutaj gospodarzem...
BOJTLIK Z FRASZKAMI
Bajka medyczno-farmaceutyczna (anonim z końca XIX w.)
Aptekarz powidełka senesowe smaży
I, co ma siły w gardle, wrzeszczy na lekarzy.
Lekarz, rzuciwszy lancet, wrzeszczy na felczera,
A chory wrzeszczy z bólu i z bólu umiera.
Stolarz, słysząc, że cała medycyna wrzeszczy,
Chlaszcze deski na trumny, aż mu warsztat trzeszczy.
No i niech ktoś powie, że u nas się nie szanuje tradycji! Co jak co, ale tradycja u nas ma się dobrze. Może tylko felczera w tym tekście zmieniłbym na NFZ, a byłoby całkiem współcześnie. Dlatego nie przesadzajcie Państwo podczas świąt z jadłem i napitkami, bo w razie nieszczęścia może się okazać, że szpitale już nie mają punktów z NFZ, aptekarze czekają na nowe leki, bo starych zabrakło i... zostanie tylko stolarz.
W MARKLOWICACH, WĄCHOCKU I GDZIE INDZIEJ...
Dlaczego w Marklowicach na dyskotece wszyscy tańczą na bosaka?
Żeby nie zagłuszać muzyki z Wodzisławia.
W Kamujku wybudowano przy kościele nową dzwonnicę. Dlaczego jednak wykopano przy niej dziurę głęboką na dwa metry?
Bo do dzwonu przymocowano zbyt długi sznur...
A dlaczego wszyscy przed pójściem na pasterkę założyli kaski na głowy?
Bo sznur się właśnie urwał i kościelny rzuca w dzwon kamieniami...
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Już nieraz zwalniano bogów z ich stanowisk. Ale tak dobre posady krótko wakują...
Z okazji świąt życzę Państwu samych pomyślnych zrządzeń losu, dających poczucie szczęścia, radość i długie życie w zdrowiu! Niech Wóm sie darzi!!!
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.