Czy na pewno prywatna? Rozległa czy skoncentrowana na najwydajniejszych pokładach? Z tysiącami czy tylko setkami górników? Z drogimi szybami czy z upadową? Jak powinna wyglądać modelowa kopalnia węgla kamiennego na Śląsku, zastanawiano się w piątek (22 listopada) na konferencji "Górnictwo 2013" w Katowicach.
Producenci maszyn i szefowie spółek wydobywczych oraz eksperci na zaproszenie Polskiego Towarzystwa Wspierania Przedsiębiorczości spierali się najpierw o to, czy dobre wyniki (na tle kryzysu górnictwa w 2013 r.) takich sprywatyzowanych zakładów, jak Bogdanka, Siltech lub kopalnie JSW, wynikają na pewno z ich struktury własnościowej. Roman Łój studził emocje, mówiąc, że choć na ogół tak bywa, to osobiście woli inne rozróżnienie: - Na kopalnie dobrze i źle zarządzane - podkreślał. Jeśli w skrajnie trudnym okresie KHW zakończy rok na plusie (bezpośrednio dzięki przestawieniu produkcji na poszukiwane i droższe grube sortymenty węgla), to tylko dlatego, że wcześniej udało się usprawnić organizację przedsiębiorstwa i zaoszczędzić np. na administracji, skupionej teraz w Centrum Usług Wspólnych.
Czeski model
Model kopalni, którego szukano, od początku narzucał się sam: niewielka Silesia w Czechowicach-Dziedzicach jeszcze w 2010 r. była przeznaczona do likwidacji, ale załodze, która zgodziła się na prywatyzację, udało się ją obronić. Czeski właściciel - gigant Energetický a průmyslový holding a.s. chwalił się w Katowicach, że wpompował w PG Silesia 750 mln zł i w 2014 r. kopalnia stanie się niedościgłym na Śląsku wzorem wydajności. Wydobędzie wg planów 2,2 mln t węgla, zatrudniając 1620 górników. Ten wskaźnik (ponad 1,3 tys. t węgla na pracownika) pokazywano w Katowicach jako wzorzec.
- Znalazłem pieniądze, których brakuje w Kompanii na restrukturyzację! - triumfował Marcin Sutkowski, prezes Bumechu SA, przechwalając się, że w jego firmie nie ma ani jednego związkowca i nie musi przejmować się "społeczną odpowiedzialnością biznesu".
- Dobrze wiecie, co zrobić, lecz się wam nie pozwala. Współczuję ograniczeń! - zagrzewał menedżer, który zalecał spółkom wydobywczym jak najczęstsze sprzedawanie w prywatne ręce części przedsiębiorstw razem z pracownikami i korzystanie z outsourcingu na taką skalę, jak np. w KGHM.
Państwowy antywzór
Dlaczego państwowe kopalnie są antywzorem? - Bo nie mają de facto właściciela - odpowiadał Janusz Olszowski, prezes Górniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Przypomniał, że jednoosobowe spółki Skarbu Państwa w górnictwie miały istnieć 2 lata, do prywatyzacji, a funkcjonują prowizorycznie już 20 lat. Ministrowie - formalni "właściciele" - nie są od pobudzania biznesu, a zarządy spółek rotują co kilkanaście miesięcy, pod naciskiem polityki, a nie ekonomii.
Oszczędność, prostota i płaska struktura zarządzania - to cechy niezbędne modelowej kopalni zdaniem prof. Mariana Turka (podkreślił, że występuje jako pełnomocnik naczelnego dyrektora ds. górnictwa Głównego Instytutu Górnictwa, a nie jako szef rady nadzorczej KW). Tym wymaganiom odpowiadać ma projekt Grupy Kopex, która chce w latach 2015-2018 zbudować na ok. 30 lat za ponad 1,5 mld zł kopalnię Przeciszów pod Oświęcimiem (dla porównania budowa tradycyjnej kopalni głębinowej z szybami kosztuje 3-4 razy więcej). Prezes Józef Wolski opisywał, że produkcję i pracę rozliczać się będzie nie w tonażu, lecz w wartości energetycznej urobku, który na powierzchnię wyjedzie dużo tańszą niż szyby upadową i będzie takiej jakości, by nie musiano poddawać go kosztownym procesom przeróbki i wzbogacania.
Kapitał na Przeciszów wyłożą zewnętrzni inwestorzy, o których pomarzyć może dzisiaj np. KHW. Jego prezes Roman Łój nie miał złudzeń, że chętnych na doinwestowanie kopalń Skarbu Państwa nie znajdzie się dziś ani w energetyce, ani na giełdzie, ani w funduszach kapitałowych, bo tacy akcjonariusze czekają na szybki zwrot i zysk, a w operacjach górniczych (nawet jeśli udanych) trwa to wiele lat. - Restrukturyzacja jest jednak koniecznością. Bo ostatnich gryzą psy. Kto się spóźni z przystosowaniem do rynku, przegra - ostrzegał Łój.
Jest co naprawiać. Czeski menedżer Michal Heřman, szef PG Silesia, uświadomił dyskutantom, że górnośląskie kopalnie od modelowych standardów dzielą niekiedy lata świetlne: zaszokowały go dane o tym, że kompleksy wydobywcze warte kilkaset milionów złotych pracują u nas tylko na 20-30 proc. swych możliwości czasowych.
Marnotrawstwo i dekoncentracja
Fatalnie wygląda dziś też koncentracja wydobycia. Nie brak ścian, których wydajność wynosi tylko 1000 t na dobę.
- To marnotrawstwo. Lepiej prowadzić w kopalni 2 dochodowe ściany niż wiele rozproszonych i słabych - wytykali fachowcy.
Heřman zmroził wszystkich opowieścią o spotkaniu z menedżerem koncernu AngloAmerican, który kilka dni wcześniej w Warszawie kusił go węglem z Kolumbii:
- Cena wyniesie 85-90 zł za tonę. Możemy dostarczyć wam 20-30 mln t w ciągu 2-3 lat. Powiedzcie tylko ile - proponował. Taki pułap cen w imporcie oraz kierunki dostaw, o których nie śniło się jeszcze 10 lat temu, sprawiają, że nawet najwydajniejszym zakładom górniczym na Śląsku może być wkrótce bardzo ciężko.
Janusz Olszowski ironizował: - Szukacie modelowej kopalni? Widziałem taką! W Utah w USA. Kilkunastu górników, żadnej ochrony środowiska, rekultywacji, byle jakie bhp. Ogromne wydobycie przy pomocy koparek. Dzięki Bogu leży ponad 5 tys. km od nas, bo już byśmy nie mieli górnictwa...
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Olszowski ironizował: Widziałem taką w Utah, w USA. Gdzie byłem na jednej z wielu darmowych wycieczek zwanych dla zmyłki "misjami gospodarczymi" , za pieniądze wypracowane przez zwyczajnych górników w Polsce.
Piękna wizja przyszłości Śląska bez górnictwa albo górnictwa bez "społecznej odpowiedzialności biznesu" !!! Temu mądrali z Bumechu ktos powienien przetrzec okularki, bo biznes bez spoleczeństwa (czytaj konsumentów) nie istnieje, więc biznes - jesli chce istnieć - musi społeczną odpowiedzialność ponosić, bowiem żyje i żeruje na społeczeństwie. Globalizacja daje wprawdzie większa szanse dla bandyckiego biznesu, rujnujacego jednych, a niewspółmiernie bogacacego innych, ale im szybciej wąz zjada swój ogon, tym prędzej dotrze do swojego głupiego i zachłannego łba... Co nie zmienia faktu, że polskie górnictwo ma co naprawiać, odchudzać przeorganizować, usprawnic i ogólnie wpuścić świeże powietrze od gabinetów począwszy a na urzędach wyższych wszelakich skończywszy. No i trzeba pamietac o tych wszystkich w całej Polsce, ktorzy żyja dostatnio ze świadczenia usług i produkcji materiałów dla górnictwa, bo im tez skonczy sie eldorado, jesli gornictwo zracjonalizuje swoje gospodarstwo.