Na przyszłorocznych Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej nie zobaczymy biało-czerwonych. Będziemy za to trzymać mocno kciuki za naszych ratowników w IX Międzynarodowych Zawodach Zastępów Ratowniczych w Polsce.
W Południowym Koncernie Węglowym już odliczają dni do rozpoczęcia ratowniczego Mundialu i mają apetyt na zwycięstwo. We wrześniu br. ich drużyna triumfowała w Ogólnopolskich Zawodach Ratownictwa Górniczego w Jaworznie. Wojciech Siciarz, kierownik akcji zwycięskiego teamu, przyznaje, że determinacja w szeregach drużyny jest już dziś ogromna.
- Spółka zapewnia nam możliwość nieustannego podnoszenia swoich kwalifikacji. Ćwiczymy i trenujemy, bez tego nie byłoby zwycięstwa. Kierownictwa stacji ratowniczych ZG Sobieski oraz ZG Janina przygotowują programy ćwiczeń i szkoleń, które każdy ratownik musi odbyć 6 razy do roku. Każdorazowo na podstawie ich efektów oraz odpowiednio dobranego klucza powołuje się zastęp ratowników, mających wziąć udział w zawodach - wyjaśnia.
Jaworzniccy ratownicy doskonale wiedzą, że drogą do sukcesu jest przede wszystkim umiejętność pracy zespołowej.
- Zastęp ratowniczy należy zawsze traktować w kategoriach grupy, która albo funkcjonuje bezbłędnie, albo nie funkcjonuje wcale. Dotyczy to również kierownika akcji oraz jego zastępcy, którzy będąc na powierzchni, dowodzą ratownikami wykonującymi zadania pod ziemią - dodaje Paweł Barański, zastępowy.
Obydwie kopalnie mają bogatą tradycję zarówno samego ratownictwa górniczego, jak również udziału w zawodach. Przypomnijmy, że przez wiele lat najbardziej zaciekła rywalizacja istniała właśnie między drużynami kopalń Sobieski i Janina. Utworzenie przed trzema laty jednej drużyny, walczącej pod wspólnym szyldem PKW, zaowocowało spektakularnym zwycięstwem w Australii.
Scheda po starszych kolegach
- Wiedza ratownicza przekazywana jest niemalże z pokolenia na pokolenie. Korzystamy ze schedy po starszych kolegach z obu zakładów, po dawnej rywalizacji nie został nawet ślad - przyznaje Barański.
Ciekawostką niech będzie fakt, że kopalnie PKW pod względem zagrożeń takich jak tąpnięcia, czy wybuchy gazów należą do najbezpieczniejszych w Polsce. Lecz, jak twierdzą jaworzniccy ratownicy, właśnie dlatego, że akcje ratownicze zdarzają im się rzadko, ćwiczenia i różnego rodzaju symulacje sytuacji kryzysowych pozwolą na lepsze reagowanie w razie wystąpienia rzeczywistego zagrożenia.
- Symulacja zagrożenia i przeprowadzenie akcji ratowniczej generują podobny stres do tego, z którym spotykamy się podczas faktycznych interwencji. Różnica jest taka, że podczas zawodów mamy do czynienia z blaskiem fleszy, tu wszystko jest trochę na niby, błędy się wybacza, skutkują jedynie przydzieleniem punktów karnych. Podczas prawdziwej akcji za każde potknięcie możemy zapłacić najwyższą cenę - zauważa Wojciech Siciarz.
Wylali litry potu
Droga po medal w tegorocznych zawodach była długa i żmudna. Przygotowania trwały kilka miesięcy. Ratownicy wylali litry potu, przeszli setki kilometrów. Niepewność sukcesu towarzyszyła im niemal do ostatniej chwili. Ale było warto. Czy w takim samym składzie wybiegną na tor przeszkód podczas przyszłorocznego Mundialu?
- Do zastępu ratowniczego jesteśmy każdorazowo powoływani przez naszego kierownika. Jeśli przyjdzie nam reprezentować PKW, dołożymy wszelkich starań, aby i tym razem wrócić do bazy z medalami. Nie traktujemy siebie jak bohaterów i takiego traktowania nie oczekujemy. Nie dokonujemy przecież heroicznych czynów. Jadąc na zawody, po prostu wykonujemy swoją pracę. Chociaż o medalach bardzo szybko się zapomina, sam moment, gdy słyszysz własne nazwisko i stajesz na podium, pozostaje w pamięci na wiele lat, podobnie jak uznanie przełożonych - podsumowuje Wojciech Siciarz.
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.