Jak podaje magazyn Coal Apac Asia Pacific Coal Industry, policja nowozelandzka nie złoży wniosku o ukaranie konkretnych osób w związku z tragicznym wypadkiem w kopalni Pike River. Przypomnijmy, o czym w portalu górniczym pisaliśmy wielokrotnie, że do katastrofy doszło prawie trzy lata temu, w listopadzie 2010 r. Zginęło w niej 29 górników.
Policja podjęła dochodzenie po wypadku już następnego dnia. Przesłuchano 284 osób, przeanalizowano 25 000 stron oświadczeń świadków i część z 34 mln stron dokumentów związanych z wypadkiem, a dotyczących kierowania pracą kopalni. Do prowadzenia dochodzenia zostało zatrudnionych 16 policyjnych inspektorów, a także wielu ekspertów górniczych. Było ono bardzo rozległe i kompleksowe.
Jednak jak podał przedstawiciel nowozelandzkiej policji, z braku ewidentnych dowodów na nieumyślne spowodowanie śmierci górników przez konkretne osoby z kierownictwa kopalni, taki wniosek nie został złożony.
Policja wyjaśnia, że brak jakiegokolwiek związku przyczynowo-skutkowego z konkretnymi wydarzeniami, które doprowadziły do wybuchu, oznacza, że ściganie za nieumyślne spowodowanie śmierci indywidualnych osób nie jest poparte wystarczającymi dowodami. A tego wymagają obowiązujące standardy prawa.
Ta decyzja w sprawie katastrofy w kopalni Pike River była dla organów ścigania - jak oświadczył przedstawiciel nowozelandzkiej policji - trudna i nie została podjęta łatwo.
Detektyw Peter Read oświadczył, że rodziny ofiar zostały powiadomione o tej decyzji i że spodziewa się ich niezadowolenia. Powiedział także, że policja była skrupulatna podczas prowadzenia dochodzenia, a sprawa wypadku była konsultowana z biegłymi.
Dochodzenie w sprawie złamania przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy przeprowadziło także Ministerstwo Przemysłu i Zatrudnienia.
Jak już podawaliśmy, spółka Pike River Coal w związku z katastrofą została uznana winną złamania przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy. Sąd zasądził do wypłacenia przez nią ok. 3 mln dolarów odszkodowania i kar.
Decyzja policji o odstąpieniu od złożenia wniosku o ukaranie indywidualnych osób bazowała na posiadanych w tym czasie informacjach. Istnieje jeszcze prawdopodobieństwo ponownego rozpoznania sprawy w przyszłości, o ile pojawia się nowe dowody w tej sprawie.
Przypomnijmy, że - jak ustaliło nowozelandzkie Ministerstwo Przemysłu i Zatrudnienia - powodem śmierci 29 górników było ewidentne złamanie przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy. Jak stwierdzono w raporcie Królewskiej Komisji powołanej do zbadania przyczyn wypadku, lista braków i błędów jest długa. W kopalni m.in. nie przeprowadzano odpowiednich inspekcji, brak było odpowiedniego sprzętu do kontroli atmosfery kopalnianej, nie było odpowiednich planów ratunkowych na wypadek katastrofy lub niebezpiecznego zdarzenia na dole kopalni, brak było koordynacji i planowania wentylacji kopalni - nie było inżyniera wentylacji, główny wentylatora był źle zainstalowany - na dole kopalni, a nie na powierzchni, jak to jest we wszystkich kopalniach świata.
Niestety, dla nowozelandzkiej policji całe dochodzenie powypadkowe i wnioski Królewskiej Komisji nie są dowodami do skierowania wniosku o ukaranie osób indywidualnych z kierownictwa kopalni Pike River.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.