Coraz częściej nasze życie organizowane jest - albo dezorganizowane; jak kto uważa - przez najróżniejsze przedsięwzięcia i instytucje z tzw. przestrzeni wirtualnej, czyli przez Internet.
W Internecie ludzie kupują, płacą, uczą się, pracują, bawią się, tworzą lub oglądają dzieła sztuki, słuchają muzyki lub ją komponują, piszą lub czytają książki, prowadzą dyskusje, udzielają porad, umawiają się na randki a nawet uprawiają seks. Tylko dzieci jeszcze nie można mieć przez Internet. Chyba; nie można - bo już niczego nie jestem pewien. Ostatnio jeden portal ogłosił wyniki plebiscytu na najpiękniejsze polskie słowo. Nie wiem jak ten plebiscyt przebiegał, ale wynik wprawił mnie w zdumienie, które jakoś nie chce mnie opuścić. A głupio chodzić między ludźmi z otwartą gębą.
Otóż najpiękniejsze polskie słowo według respondentów wzmiankowanego plebiscytu to "żółć". Uzasadnienie: "bo jest najdłuższym wyrazem złożonym wyłącznie ze znaków diakrytyzowanych" - czyli z kreseczkami, kropeczkami i ogonkami nad, pod, lub w poprzek. Kryterium interesujące, ale przy okazji wygrał wyraz o gigantycznym ładunku semantycznym - by tak rzec; wieloznaczny i bardzo przydatny w polskich warunkach.
No, bo tak. Po pierwsze jest to kolor. Pogodny kolor. Zaleca się, by pokoje dzieci były na ten kolor malowane. Jest to jednocześnie kolor polskiego pejzażu. Mienią się nim łąki porośnięte kaczeńcami, ogrody z dziewannami i pola przed żniwami. A nad tym wszystkim oczywiście jasnożółte słońce. Jest sielsko-anielsko, swojsko czasem nieco kiczowato czasem podniośle i patetycznie, jednym słowem żółto. Wszystko to wielokrotnie uwieczniali na płótnach nasi mistrzowie pędzla i kredki.
Żółty, to także kolor złota. Złotych koron polskich królów. Złotych podków, które ponoć gubiły konie, gdy Ossoliński wjeżdżał z orszakiem do Rzymu. Złotych monet rozrzucanych ponoć podczas hołdu, który władca Prus składał władcy Polski - byli to zresztą kuzyni pierwszego stopnia, zatem rzecz cała odbyła się w gronie rodzinnym. A złoty - wiadomo - jest cały nasz naród i nasza waluta. Miewaliśmy też złotą młodzież i złotą wolność szlachecką a teraz mamy złotą wolność neoliberalną i złotą kartę kredytową. No, ale to tylko było i jest dla wybrańców złotego losu. W ościennych krajach też sporo złota. Np. "złota brama" w Kijowie, na której Chrobry wyszczerbił swój miecz i "złota uliczka" w Pradze, na której wyszczerbić można kieszeń. Jest jeszcze "Złoto Renu" i "Złota Brama" w Moskwie, ale to jest niesłuszny odcień żółtego.
I jeszcze jedna proweniencja "żółci" - kto wie czy nie najbardziej "nasza". To po prostu żółć. W znaczeniu dosłownym i metaforycznym. W znaczeniu dosłownym traci powoli swój narodowy charakter ze względu na postępujące zmiany w obyczajach kulinarnych rodaków. Choć czy ja wiem? Te grillowania, te "fastfudy", te hektolitry kiepskiego piwa z wielkich kompanii piwowarskich... Kiepskiego m.in. z powodu żółci - tym razem bydlęcej - dodawanej dla wzmocnienia goryczki, zamiast drogiego chmielu. To wszystko nie najlepiej robi na żółć. Ale najbardziej polską "żółcią" jest żółć w sensie metaforycznym, która w Polaku się: "gotuje", "warzy", "burzy", "wzbiera", "podnosi", "przelewa" i której Polak bywa pełen, i która go zalewa - razem z krwią - z powodu krzywd, które mu wyrządzają, niesprawiedliwości, których doznaje, a głównie z powodu "żółci", którą są przepełnieni inni Polacy. Taka żółć jest codziennym, odwiecznym, głębokim doświadczeniem milionów Polek i Polaków. No i po tym krótkim wywodzie, nikt nie może mieć żadnych wątpliwości, co do słuszności uznania słowa "żółć" za najpiękniejszy polski wyraz. Ech!
Jurek Ciurlok
ŚLÓNSKIE PRZISŁOWIA I POWIEDZÓNKA
Już darmo robić larmo - czyli "po herbacie..."
Już jest w uostatnich szczewikach - czyli za chwilę bez butów? Oj, u nas chyba nie jeden się tego boi...Już żech je w dóma! - Okrzyk radości bynajmniej nie z powrotu, lecz ze zrozumienia.Już Ci sie poli! - A przecież nie trzeba być niecierpliwym...Już tam po kumotrowyj gynsi - no czasem coś przepadnie.Już mu skrzidełka urosły - i nie chodzi o wysokość latania, lecz "noszenia nosa".
ZAGADKA
- Kto to jest turysta zmotoryzowany?
- Jest to człowiek, który jedzie setki kilometrów po to, żeby zrobić sobie zdjęcie obok własnego samochodu...
Z TASZY LISTONOSZA
Miara sukcesu
Cztery starsze panie piją kawę i przechwalają się sukcesami synów. Pierwsza mówi:
- Mój syn jest księdzem. Wszyscy mówią do niego z szacunkiem: "Ojcze".
Na to druga: - A mój syn jest biskupem. Wszyscy mówią do niego: "Eminencjo" i całują go w pierścień.
Trzecia: - Mój syn jest kardynałem. Wszyscy zwracają się do niego: "Ekscelencjo" i klękają przed nim.
Czwarta z pań w milczeniu sączy kawę, nie zdradzając żadnego zainteresowania rozmową. Pozostałe, patrzą na nią w oczekiwaniu i wreszcie delikatnie ją zachęcają:- No...?
Więc wreszcie, trochę od niechcenia odzywa się: - No cóż; mój syn jest znakomitym tancerzem o wspaniałej sylwetce i aparycji. A kiedy wychodzi na scenę, wszyscy wołają: "O mój Boże!"
Miara gospodarności
W synagodze kontrola z Urzędu Skarbowego. Inspektor bardzo chce "coś znaleźć", więc indaguje rabina
- A co robicie z niedopalonymi resztkami świec?
- Wszystko skrzętnie zbieramy i wysyłamy do producenta. Za to raz w roku przysyłają nam świece za darmo.
- Aha...
Po chwili namysłu:- A co robicie z okruszkami rytualnego chleba?
- Wszystko skrzętnie zbieramy i wysyłamy do piekarza, w zamian za to raz w roku dostajemy bochenek chleba za darmo.
-Aha...
Urzędnik myśli, myśli i w końcu pyta: - A co robicie z tymi wszystkimi napletkami po obrzezaniu?
- Wszystkie skrzętnie zbieramy, wysyłamy do Urzędu Skarbowego...
- ???...
- No, oni za to raz w roku przysyłają nam całego jednego swojego członka...
Miara cnoty
Matka przyprowadziła swoją szesnastoletnią córkę do lekarza, informując go, że córka nieustannie cierpi na mdłości. Lekarz po zbadaniu córki stwierdził, że jest ona mniej więcej w czwartym miesiącu ciąży.
- Co też pan mówi, panie doktorze, moja córka nigdy nie miała do czynienia z żadnym mężczyzną! Prawda, córeczko?
- Prawda, nawet się nigdy nie całowałam - zapewniła córeczka.
Lekarz bez słowa podszedł do okna i zaczął intensywnie wypatrywać się w dal.
- Panie doktorze, czy coś nie tak? - pyta po pięciu minutach zaniepokojona mamuśka.
- Nie, nie! Po prostu w takich wypadkach zazwyczaj na wschodzie ukazuje się jasna gwiazda i przybywa trzech mędrców...
No, więc stoję i czekam...
Na koniec chciałem Państwu przypomnieć niezwykle niegdyś popularny cykl dowcipów, który przywędrował do nas ze Związku Radzieckiego, gdzieś tak w latach 60. XX wieku - chyba wraz z uczestnikami sławetnych "pociągów przyjaźni". To dowcipy o Czukczach, które wpisują się w cały nurt dowcipów o obcych i sąsiadach - takich samych, jak np. dowcipy o Wąchocku, czy Marklowicach.
Wrócił zmarznięty Czukcza z tundry:
- Czaj goriaczij? - Zapytał żony.
- Goriaczi - odpowiedziała ona.
Czukcza nalał do filiżanki herbaty i stwierdził, że zimna; więc bęc! Żonę czajnikiem głowę...
A ona pomyślała:- Kak charaszo, czto nie był goriaczij...
W WĄCHOCKU, MARKLOWICACH I GDZIE INDZIEJ
- Dlaczego w Kamujku wszystkie dzieci zawsze spóźniają się do szkoły?
- Bo sołtys stwierdził oficjalnie i publicznie, iż na naukę nigdy nie jest za późno...
SZCZYTY
Seksualnej opieszałości:
Zainicjować zbliżenie i czekać na trzęsienie ziemi...
Odporności na wysokie temperatury:
Usiąść na kuchni z ustami pełnymi wody i czekać aż się zagotuje, żeby zaparzyć herbatę...
Wiary w swoją władzę:
Gdy przełożony żeni się ze swoją sekretarką i jest przekonany, że nadal jej będzie dyktował...
ZŁOTA KOLEKCJA DOWCIPÓW ROKU 2012
Zgoda i zrozumienie
Stoi żona przed lustrem i mówi do męża:- Misiu, prawda, że nie wyglądam na swoje 34 lata?
- Oczywiście, że nie, kochanie... Już od dawna nie...
Rasista
- Dlaczego jest pan antysemitą?
- Bo dwa lata temu jeden Żyd spieprzył mi całe życie!
- Och ty w mordę!!! A który to?
- A niejaki Mendelssohn...
Zawsze źle
Rozmawia dwóch kumpli:- Aby zadowolić żonę, rzuciłem picie, palenie i karty.
- No to na pewno jest szczęśliwa?
- A tam. Wściekła chodzi. Za każdym razem, jak gębę otworzy, dociera do niej, że nie ma się, do czego przyczepić.
Dobrze jest dorobić
Wraca żona po miesiącu z sanatorium i widzi syna przy nowiutkim komputerze.- Skąd miałeś pieniądze na komputer?!
- Za zmywanie.
- Pracowałeś?
- Nie, to tata dawał mi 100 złotych za każdym razem, gdy chciał, żebym się zmył z chaty...
Ambiwalencja...
- Mamo, mamo wychodzę za mąż. Znalazłam takiego faceta jak tata.
- I co?
Oczekujesz gratulacji, czy współczucia?
MYŚLI WIELKICH, MĄDRYCH, NIE ZAWSZE ZNANYCH...
Mężczyźni są z Ziemi i kobiety są z Ziemi. Pogódź się z tym!
Pyrsk!!!
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.