Podczas piątkowego handlu złoty zyskał nieco na wartości odrabiając część strat z czwartku. Ok. godz. 14.50 euro kosztowało 4,32 zł, dolar 3,28 zł, a szwajcarski frank 3,52 zł. W piątek rano euro wyceniano na 4,34 zł, dolara na 3,28 zł, a franka na 3,54 zł.
Dorota Strauch z Raiffeisen Polbank powiedziała PAP, że w piątek na rynku złotego było znacznie spokojniej niż w czwartek, ale nie udało się odrobić wszystkich strat, jakie złoty ostatnio zanotował. - Nie udało się jednak odreagować tego osłabienia z ostatnich dwóch dni i w efekcie na euro/złotym pozostajemy powyżej poziomu 4,30 - wskazała.
Dodała, że zejście poniżej tej wartości jest możliwe w przyszłym tygodniu. Zaznaczyła, że pomóc w tym może interwencja Narodowego Banku Polskiego. - Interwencja jest jak najbardziej możliwa. Jeśli stałoby się to dziś, czego nie można wykluczyć, to zakończylibyśmy dzień pewnie poniżej poziomu 4,30 zł za euro - stwierdziła.
Dodała, że bez interwencji NBP złoty szybko nie powróci do poziomów notowanych przed środową konferencją szefa Fed, czyli ok. 4,23 zł za euro.
W czwartek z powodu wypowiedzi szefa Fed Bena Bernanke polska waluta mocno potaniała. Oberwało się też giełdom i surowcom. WIG 20 stracił 4,8 proc., niemiecki DAX 3,2 proc., francuski CAC 40 - 3,66 proc. Wyprzedaż nie ominęła też Wall Street, gdzie indeks Dow Jones Industrial spadł na zamknięciu o 2,34 proc., Nasdaq stracił 2,28 proc., a indeks S&P 500 o 2,50 proc.
Prezes Fed Ben Bernanke poinformował po zakończeniu środowego posiedzenia banku centralnego, że Rezerwa Federalna może ograniczyć tempo skupu obligacji w dalszej części tego roku oraz zakończyć program skupu około połowy 2014 r., jeśli sytuacja w gospodarce USA będzie się poprawiała w tempie zgodnym z obecnymi oczekiwaniami Fed.
Strauch dodała, że informacje płynące zza oceanu wystraszyły w czwartek inwestorów, gdyż wycofanie się z QE oznaczałoby mniej kapitał płynącego na rynki. - Jest to jednak przereagowanie, bo ten kapitał nagle nie zniknie. Fed nadal będzie "pompował" pieniądze, ale mniej niż dotychczas. Nie jest to więc aż tak negatywne jak rynki zareagowały - powiedziała.
Jak powiedział PAP Paweł Klimkowski z zarządu Opera TFI od początku kryzysu luzowanie ilościowe towarzyszyło inwestorom na całym świecie, jako jeden z najważniejszych czynników zmniejszających ryzyko dramatycznych zawirowań rynkowych. - Jednak dziś z perspektywy Fed dalsza stymulacja gospodarki amerykańskiej poprzez QE nie jest już potrzebna. Krótkoterminowo inwestorom znika oparcie w dopływie świeżej gotówki z amerykańskiego banku centralnego i z tego powodu na rynkach jest duża niepewność, co do tego czy gospodarka sobie poradzi bez pomocy Fedu - powiedział.
Dodał, że prognozy makroekonomiczne dla amerykańskiej gospodarki przygotowane przez Fed dają jasny sygnał, że zarówno 2013 jak i 2014 rok będą oznaczały lata dość dobrego wzrostu. - Dlatego też w średnim terminie inwestorzy będą się skupiać na normalizacji sytuacji gospodarczej, która właśnie postępuje - ocenił.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.