Tak obecny stan polskiej piłki nożnej określił Piotr Wieczorek, wiceprezydent Gliwic, b. prezes Piasta uczestniczący w sesji poświęconej futbolowi zorganizowanej (15 maja) w ramach V Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Obecność sportu w kongresowej debacie jest jak najbardziej na miejscu. Bo dziś sport, a piłka nożna w szczególności, to taki biznes, jak turystyka, telekomunikacja, czy inna sfera gospodarki.
Rok temu mieliśmy mistrzostwa Europy. Czy wiadomo już, jakimi zyskami ta impreza zaowocowała? Z analizy Deloitte wynika, że samorządy 4 miast, w których rozgrywano polską część Euro 2012 dostały od UEFA i sponsorów 50 mln euro w gotówce. Wpływy zwiększonego ruchu turystycznego szacuje się na 1,5 mld euro. Czy to dużo?
Marcin Stolarz - przed i podczas Euro był menadżerem ds. współpracy z miastami gospodarzami - przypominając o tym, że w globalną organizację Euro w Polsce wydano ok. 90 mld zł, podkreślał, że inwestycja ta będzie przez następne 20 lat procentować wzrostami w PKB.
Ale Euro mamy już dawno za sobą. I choć Polska poprawiła sobie przez tę imprezę wizerunek, to nie można tego samego powiedzieć o polskiej piłce nożnej.
- Po Euro nie zrobiliśmy kroku w kierunku profesjonalnej piłki nożnej. Fajnie jest mieć nowe stadiony, ale to nie rozwiązuje problemu. Zresztą niektóre kluby mają problemy przez te stadiony - mówił Bogusław Leśniodorski, prezes Legii Warszawa.
Paneliści zgodzili się, że wartość krajowej piłki nożnej, jako produktu, nie jest zbyt wysoka. Szacuje się, że wartość praw medialnych w naszym futbolu wynosi ok. 25 mln euro. To kilkadziesiąt razy mniej niż w Niemczech.
Piotr Wieczorek mówił o kłopotach finansowych klubów, podkreślając, że bez pomocy samorządó były one jeszcze większe.
- W I lidzie nie idzie grać bez wsparcia samorządu - potwierdzał Bogusław Wyszomirski, prezes GKS "GieKSa" Katowice SA.
Choć poza kilkoma klubami, pozostałe klepią mniejszą lub większą biedę, to każdy chce mieć swój stadion, który generuje spore koszty. W końcu nie na każdym stadionie można organizować koncert Madonny i jeszcze na nim zarobić. Nikt jednak nie chce dzielić stadionu z innymi klubami, jak na przykład w Mediolanie. Okazuje się, że choć piłka polska jest biedna, to jest na tyle majętna, by nie musieć racjonalizować kosztów tam, gdzie wydaje się to jak najbardziej oczywiste. Totalna beznadzieja z nadzieją na przyszłość...
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.