Jak sprawić, żeby górnicy przestali traktować bhp w kopalni jak biurokratyczną mitręgę, ale na co dzień przejmowali się bezpieczeństwem pracy na dole? - Sowicie nagradzać zamiast taśmowo wlepiać kary. Potem karać, gdy trzeba. Surowo i bez tolerancji. Przede wszystkim rozmawiać, uczyć i uczciwie zapewnić górnikom komfort pracy - mówią specjaliści w Dziale BHP ruchu Śląsk, którzy wdrażają od niedawna nowe, oryginalne pomysły.
Kochłowicki Ruch Śląsk w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Wujek-Śląsk, z pokładem na głębokości 1050 m pod ziemią, uchodzi za jedną z najgroźniejszych kopalń, w której wszystkie zagrożenia (metanowe, wodne, tąpaniowe) kumulują się na najwyższych możliwych poziomach.
Najniebiezpieczniejszy rejon wydobywczy
- Praktycznie biorąc, jest to najbardziej niebezpieczny rejon wydobywczy w całej Polsce - ocenia Roman Łój, prezes KHW.
W Śląsku przynajmniej od 4 lat bhp na pewno nie jest dla nikogo pustym hasłem. Przekonujemy się o tym - jako pierwsi dziennikarze w Polsce - zjeżdżając do miejsca, gdzie bo wybuchu metanu w rejonie 409 znaleziono ciała pierwszych ofiar śmiertelnych eksplozji. W ciemnościach chodnika z dala błyskają latarki pracujących obok górników. Z półmroku za podajnikiem taśmowym w ruchu wyłania się drewniana tama, oddzielająca od miejsca tragedii. - Mój najlepszy przyjaciel, Janusz Cebula, leżał 15 m stąd, na drodze ucieczki ze ściany. Byłem wtedy na zmianie. Przybiegliśmy na pomoc i właśnie na jego ciało natknąłem się na samym początku - nadsztygar Janusz Dudzicz przysiada przy tamie, wspominając piątkowy ranek we wrześniu 2009 r.
Dzisiaj Dudzicz pracuje niedaleko, ma pod sobą 138 młodych górników, których nawyki zna na wylot i ręczy, że mimo upływu czasu śmierć 20 kolegów tkwi głęboko w każdym z pracujących w Śląsku. - Nie da się przejść tędy obojętnie, nie myśląc o tym, co się stało - ucina.
W Śląsku przy wyjściu z łaźni powieszono przed laty wielkie lustro, w którym, przechodząc, swoją sylwetkę ogląda każdy górnik zjeżdżający pod ziemię. Informacyjny napis nad lustrem: "On odpowiada za twoje bezpieczństwo" ma dawać do myślenia.
Nowy szef Działu BHP Michał Twardzik widział takie lustra w wielu zakładach i nie ma wątpliwości, że tradycyjne przestrogi to dzisiaj za mało. - Zmianę mentalności górników wokół spraw bezpiecznej pracy zaczęliśmy od wprowadzenia systemu nagród, na tyle konkretnych, że nikt nie traktuje ich z przymrużeniem oka - tłumaczy Twardzik. O tytuł "bezpiecznego pracownika roku" warto powalczyć, jeżeli oznacza dodatkowe 1,5 tys. zł w portfelu, a nagrodę zdobywa aż pięciu najlepszych górników. Ale zachęta musi być częstsza, dlatego co miesiąc na bieżące wyróżnienia (po kilkaset złotych) dla trzech pracowników w każdym z dwóch ruchów kopalni dyrekcja nie żałuje kwoty kilku tysięcy złotych. O symetryczne nagrody - prócz szeregowych górników - walczą "bezpieczni sztygarzy". Nikt nie kpi z konkursów jak z niemodnego współzawodnictwa pracy, odkąd nagrody funduje się także dla najlepszego "bezpiecznego oddziału".
Cenne minuty dla bezpieczeństwa
- Jeden pilnuje drugiego - potwierdzają górnicy na dole.
Zdziwili się, bo białe kaski ni stąd ni zowąd zaczęły wyrastać przy nich jak spod ziemi, urządzając niecodzienne pogwarki. - Sztygar podchodzi i pyta, czy wiem, gdzie jest bezpiecznik. "Wiesz? To pokaż!" - opisują górnicy. W ramach akcji "Minuty dla bezpieczeństwa" nadzór ma obowiązek nie tylko przepytywać podwładnych, ale wsłuchiwać się w ich uwagi. Rozmowy nie mogą być fikcją, co miesiąc sztygarzy składają z nich obowiązkowe raporty.
Ważne drobiazgi
- Górnik zgłasza na przykład, że telefon umieszczono za blisko wentylatora, który zagłusza komunikację, choć przepisy są zachowane. Niby drobiazg, a nie wpadlibyśmy na to - opisuje Michał Twardzik.
W Dziale BHP spostrzegli, że pracownicy zbyt łatwo kwitują podpisami sterty instrukcji i dokumentów, z którymi muszą zapoznać się przed dopuszczeniem do pracy w szczególnych miejscach np. w przodkach lub na odstawie urobku. - Dlatego teraz zbieramy pracowników w sali i urządzamy multimedialne pokazy. Filmy działają na wyobraźnię, jeszcze przed zjazdem ludzie mogą poczuć, co ich czeka pod na nowym stanowisku - mówi Dariusz Wydra, zastępca kierownika Działu BHP.
Nowinek bhp w Śląsku (np. dodatkowego automatycznego monitoringu metanowego czy defibrylatorów, które mogą uratować życie, gdy górnik zasłabnie pod ziemią) nie wymuszają przepisy ani nawet - jak przekonuje Tadeusz Skotnicki, główny inżynier kopalni - myśl o zwiększeniu wydajności, ale zasada, że bezpieczeństwo wzrasta z polepszaniem się komfortu pracy.
Chwalona grupowa klimatyzacja
Do jesieni zeszłego roku w Śląsku na głębokości 1050 m panowały upały powyżej 28 st. Celsjusza. Kosztem 30 mln zł zbudowano we wrześniu system grupowej klimatyzacji. Temperatura spadła i chociaż górnicy pracują teraz półtorej godziny dłużej, nie mogą nachwalić się tej zmiany. - To jest jak niebo i ziemia! Prędzej było tak ciepło, że człowiekowi ciurkiem pot lecioł, a nie szło się seblyc, coby nie złamać przepisów. Niy szło wydychać. Teraz się robi elegancko, że człowiek ani nie liczy godzin - potwierdza Bartosz Poremba, 29-letni ślusarz, który w Śląsku pracuje od 5 lat. Jak wszyscy koledzy, wraca myślami do dnia katastrofy. - No czuje się niepokój, ale co zrobić? Trzeba robotę wykonać solidnie, nikt się nie może wyłamać. To jest metoda. A metan? - młody górnik rozgląda się dokoła po wyrobisku, patrzy na pulsujące diody czujników i wzdycha. - Na wyciek to już my wpływu nie momy...
Jeśli chcesz mieć dostęp do artykułów z Trybuny Górniczej, w dniu ukazania się tygodnika, zamów elektroniczną prenumeratę PREMIUM. Szczegóły: nettg.pl/premium. Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Co ty możesz wiedziec o wybuchu w tym czasie w pierdlu siedziales a Janusz Cebula jak go znalezli ratownicy to żył opowiadasz bzdury jakich ty masz mlodych gornikow w firmie samych emerytow
Jest dokładnie tak jak pisze leszek PRECZ Z KAPUSIAMI Kapuś żyje dobrze,ale krótko.
Ale bzdury wypisujecie ,na Staszicu też jest też taki, X Factor gdzie wybiera się pracowników miesiąca ,przewaznie to są wazeliniaże ,parzykawy i kapusie oddziałowi którzy nawet na dół nie zjeźdzają a dniówki mają z dołu.