Górnictwo węgla kamiennego w USA od dwóch miesięcy działa w niepewności z powodu pogłosek, że Biały Dom chce dosłownie rozjechać je domiarami z podatku od węgla wydobytego w kraju, który trafił na eksport. Na kopalnie i kompanie wydobywcze spadło odium podatkowych spryciarzy, którzy przebiegle uszczuplają należności skarbowe, czego nie wybacza się w USA. Problem i narosłą wokół niego dyskusję wnikliwie opisuje w portalu abcnews.go.com reporter Associated Press Matthew Brown.
Na odcinku 6 tys. mil w drodze do południowokoreańskich elektrowni nad Oceanem Spokojnym amerykański węgiel wydobyty w odkrywkowych kopalniach Spring Creek w Montanie drożeje pięciokrotnie. Spółki płacą jednak państwu podatek od ceny wydobycia z gruntu będącego własnością federalną, a nie od tej, za którą węgiel zostanie sprzedany na drugiej półkuli. Zarabiają na tej różnicy miliony dolarów.
Rząd przygląda się praktykom eksporterów i rozważa ponowne naliczenie opłat. Eksporterzy tymczasem szykują coraz więcej statków z węglem dla Azji, która wchłonie dziś każdą ilość paliw.
Cokolwiek rząd postanowi w sprawie podatków, które wziął pod lupę, rezultat wpłynie na zyski przemysłu górniczego w momencie, gdy szuka on zagranicznych rynku zbytu, by powetować sobie zniechęcające wyniki, z którymi boryka się w USA.
- Wybrane porty na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych mają potencjał do zwiększenia eksportu o 60 do 100 mln t węgla rocznie - ocenia Jim Rollyson, analityk firmy doradczej Raymond James. - Międzynarodowy rynek zbytu może zapewnić górnictwu wzrost ekonomiczny w długim terminie. Właśnie tam leżą prawdziwe pieniądze, po które, będąc na miejscu rządu, na pewno bym sięgał - dodał Rollyson.
Władze federalne przewidują oficjalnie zamknięcie 175 bloków energetycznych opalanych węglem w ciągu najbliższych pięciu lat, co oznacza 8,5-procentowy ubytek energii wytwarzanej w USA z węgla. Powodami mają być: konkurencja taniego gazu i koszty spalania węgla windowane nowymi przepisami ochrony środowiska. Z kolei w przeciwieństwie do USA rynki zamorskie przeżywają dziś boom. Analitycy wprawdzie spodziewają się chwilowego spowolnienia eksportu w tym roku, ale w 2012 r. odnotowali rekordową sprzedaż węgla w eksporcie z USA - 125 mln t. Trwają duże projekty rozbudowy portów w stanach Waszyngton, Oregon i na południu nad Zatoką Meksykańską po to, by w nadchodzącym pięcioleciu podwoić przeładunek na statki i zdublować amerykański eksport węgla.
Pytani przez media urzędnicy wzbraniają się przed ujawnieniem, do jakich konkluzji doprowadziło rozpoczęte w lutym tego roku śledztwo podatkowe. Władze zapowiadają, że będzie kontynuowane pod nadzorem Sally Jewell, mianowanej niedawno przez prezydenta Obamę, nowej sekretarz stanu.
- Traktujemy to rozwiązanie bardzo poważnie i całkowicie zgadzamy się, że nie wolno nam przeoczyć ani jednego dolara z przysługujących państwu należności podatkowych - powiedział Patrick Etchart z federalnego biura ds. należności skarbowych od zasobów naturalnych USA.
Spośród największych spółek węglowych na zachodzie USA Peabody Energy i Spring Creek oficjalnie nie czują się zagrożone planami rządowymi, podczas gdy Arch Coal SA nie chciał ich komentować. Zaniepokojenie wyraziło natomiast dwoje prominentnych senatorów - Ron Wyden, przewodniczący Komisji Senatu USA ds. Energii i Zasobów Naturalnych oraz Lisa Murkowski, członkini tej samej komisji, przedstawicielka Alaski. Senatorowie ostrzegają, że podatnicy stracą wiele milionów dolarów rocznie, jeśli podatki od węgla zostaną nieuczciwie przeliczone na nowo.
- Amerykański podatnik ma prawo wiedzieć, czy przepisy skarbowe nie będą zmieniane wraz ze wzrostem eksportu - grzmią politycy.
Obecnie podatek górniczy bazuje na cenie węgla w kopalni, która wynosi około 10,55 dol. za tonę w Zagłębiu Powder River i utrzymuje się na niskim poziomie dzięki dużemu wydobyciu tak olbrzymich kopalń jak Spring Creek, która szczyci się złożem grubym na 18 m i ciągnącym się wiele mil po horyzont i linię sosnowych wzgórz. Gdyby tony tego węgla musiały kosztować po 60 i więcej dolarów, cios dla jego eksportu byłby niezwykle dotkliwy. Nowe podejście państwa do regulacji podatkowych po raz pierwszy pojawiło się, kiedy w USA wyszła na jaw ogromna zyskowność kompanii Cloud Peak na eksporcie węgla, którą firma przedstawiała jako efekt "logistycznego biznesu". W przeszłości eksport rozliczano razem z krajową aktywnością kompanii górniczej. Ten tradycyjny sposób księgowania zysków i strat odszedł w niepamięć, odkąd Cloud Peak pozbyła się kosztów transportu węgla, przerzucając je na spółkę-córkę, która "kupuje" węgiel od kopalń i organizuje całą jego dostawę z Montany aż do odbiorców za oceanem. Okazało się, że przez ostatnie 2 lata kompania zaoszczędziła na takiej zewnętrznej logistyce ponad 60 mln dol. Jednak na zewnętrzną logistykę zarachowano aż 22 proc. wszystkich przychodów Cloud Peak, które szacuje się na 1,5 mld dol. Oczywiście ta część zysków kompanii nie zostanie objęta podatkiem federalnym od wydobycia węgla.
Nie możne odmówić racji szefom Cloud Peak, którzy przekonują, że, krytykując kompanię, nie wspomina się o tym, że rynki eksportowe wiążą się z daleko większym ryzykiem, niż rynek krajowy. Uważają oni, że paliwo wysyłane z portów na zachodnim wybrzeżu USA, należałoby zwolnić z opodatkowania od węgla. Na przykład - przypomina kompania wydobywcza - niskie światowe ceny węgla w 2013 r. mogą poważnie zmniejszyć zarobek firmy na eksporcie. Do tego nie wolno zapominać, że kolej i porty także każą sobie słono płacić za przewóz i przeładunek. - Podejmujemy ryzyko, mając nadzieję, że w dobrych latach nadgonimy straty z tych gorszych, ale gwarancji, że tak się na pewno stanie, nikt nam nie da - mówi Jim orchard, wiceprezes Cloud Peak.
Kompania dodaje, że sprzedaż węgla w kraju jest ciągle bardziej opłacalna (przy 40-proc. zysku) od 10-procentowych zysków spółki eksportującej. Orchard podsumowuje, że kompania zapłaciła w zeszłym roku 383 mln dol. w podatkach stanowych i federalnych, podczas gdy zysk netto całej firmy wyniósł mniej niż połowę tej kwoty - 173 mln dol.
Reporter Associated Press opisuje typowy cykl produkcyjny w kopalni Spring Creek, w której masywne koparki w 50-tonowych czerpakach nabierają kruszywo z odkrywki. Węgiel wrzuca się na kipry monstrualnych ciężarówek, które wywożą go na powierzchnię, gdzie taśmociągami trafia do zakładu przeróbczego. Stamtąd, pokruszony na odpowiednio małe kęsy, wsypywany jest do wagonów BNSF Railway, którymi pokonuje ponad 1,5 tys. mil do terminali portowych w Vancouver na zachodnim wybrzeżu. Inaczej niż przy krajowych dostawach węgla, za które płacą klienci, Cloud Peak musi pokryć koszt całego transportu do portów.
Zatrudniająca 260 górników kopalnia należy do największych w Montanie a jej dyrektor Bruce Jones wylicza, że jedna czwarta produkcji, czyli ponad 4 mln ton węgla rocznie, idzie na eksport. Jeszcze pięć lat wcześniej za granicę trafiało z tej kopalni mniej niż milion ton rocznie.
Wielu analityków gospodarczych (jak Meredith Bandy z BMO Capital Markets w Denver) jest zdania, że naliczanie podatków w oparciu o ceny kopalniane węgla byłoby ze strony władz federalnych gestem zrozumienia dla wysokich kosztów transportu, jakie ponoszą eksporterzy. Wśród analityków panuje jednak zgoda, że dzisiaj nikt nie jest w stanie zgadnąć, co wymyśli rząd, który wciąż rozważa zmianę podstawy przeliczeniowej podatku od węgla.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
to się nazywa szczęście górnicze - 16 mln ton węgla kamiennego rocznie przy 260 pracownikach ;-), daj boziu nam górnikom choć namiastkę takiego złoża :-)