Jest rzeczą oczywistą, że rozwój nowych technologii i większe poszanowanie energii spowodują dalsze zmiany w "rankingu" najważniejszych dotychczas surowców energetycznych. Wprowadzane przy tej okazji do społecznego obiegu różnego rodzaju opinie np. o schyłkowej roli niektórych nośników energii, najczęściej w odniesieniu do węgla - nie zawsze poparte głębokimi analizami - są nad wyraz szkodliwe - zwraca uwagę dr inż. Piotr Buchwald, nauczyciel akademicki, były prezes Wyższego Urzędu Górniczego w swoim komentarzu dla portalu górniczego nettg.pl.
Pełną jego treść publikujemy poniżej:
Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach. Jedna z wypowiedzi dotyczy co prawda amerykańskiego przemysłu wydobywczego, jednak tutaj konkretne słowa padają z ust Michaela Bloomberga, jednego z bardziej wpływowych ludzi w USA. Można przypuszczać, że wypowiedziane słowa - cytuję: "czas górnictwa węglowego w Ameryce dobiegł końca", nie mają jakiegokolwiek przełożenia na dane, które w ostatnich tygodniach zamieściły dwa czołowe podmioty wyspecjalizowane w przeprowadzaniu dogłębnych analiz w tym zakresie.
Są to raporty Międzynarodowej Agencji Energii dot. wykorzystania poszczególnych nośników energetycznych, jak też raport prestiżowego ośrodka analityczno-doradczego IHS Cambridge Energy Research Associates zaprezentowany na początku marca br. w Houston na corocznej konferencji branży energetyczno-paliwowej. Należy w tym miejscu dopowiedzieć, iż wyniki analiz ośrodka z Cambridge są zawsze poważnie odczytywane wśród amerykańskich ekspertów gospodarczych.
Raport prezentowany w Houston odnosi się docelowo do roku 2035. I choć podkreśla się w nim bardzo mocno dane o wzroście zużycia gazu ziemnego i to aż o 70 proc. w tym znaczącym wzroście udziału węglowodorów, będących źródłem zużywanej na świecie energii, to jednak nie da się uciec od węgla, co wielokrotnie na tej konferencji podkreślali zgromadzeni eksperci. Również w raporcie Międzynarodowej Agencji Energii znajdują się bardzo precyzyjnie zapisany dotyczące wzrostu popytu na węgiel, gdzie ok. roku 2020 węgiel, według analiz, będzie głównym nośnikiem energii w świecie. Podkreśla się, iż w skali światowej na czas obecny produkcja energii elektrycznej z węgla w dalszym ciągu jest tańsza aniżeli z gazu.
Pamiętać jednak należy, że tak jeden jak i drugi z przytaczanych raportów odnoszą się do tendencji czy trendów, które będą miały miejsce w skali globalnej. To też wcale nie oznacza, że z taką sytuacją będziemy mieli do czynienia w przypadku polskiego węgla. Wiemy doskonale, że popyt na węgiel regulowany jest poprzez kraje azjatyckie. Generalnie w Chinach już dzisiaj koncentruje się połowa światowej produkcji. Również amerykanie z drugą co do wielkości produkcją węgla (1 mld ton) w skali roku, przy obecnym rozwoju rewolucji gazowej na swoim terenie, nie podejmują pochopnych decyzji w stosunku do węgla, wiedząc doskonale, że na ich terytorium znajdują się udokumentowane największe zasoby węgla w świecie. Ta rozwaga wynika również z wielu uwarunkowań, w jakich funkcjonuje górnictwo amerykańskie, a co w ostateczności decyduje o utrzymywaniu się kosztów pozyskiwania tych węgli na niskim poziomie.
Wartością każdej firmy wydobywczej nie jest wspaniała infrastruktura, lecz dostęp do określonej partii złóż, opłacalnych w eksploatacji niegenerujących olbrzymich nakładów. Stwierdzenie to nie jest odkrywcze, lecz również ten element był w odpowiednim stopniu prezentowany na konferencji w Houston.
Gdy w licznych artykułach podnosimy temat nośników energetycznych pamiętać musimy, że generalnie mamy na myśli ich dalszy efekt, czyli uzyskiwania energii. Eksperci doskonale wiedzą, że energii się nie produkuje. Wykorzystywana przez nas energia jest i zawsze była pozyskiwana z pierwotnych nośników energii za pomocą odpowiednich technologii. Można zatem powiedzieć, że energia to tylko technologia, stosowana w celu przekształcenia energii pierwotnej w jej użyteczne formy. W tym miejscu należy przywołać dane dotyczące obecnej wartości wskaźnika uzależnienia energetycznego, który opiera się na imporcie w odniesieniu do potrzeb energetycznych danego kraju. Wskaźnik ten obliczany jest jako stosunek importu energii netto do krajowego zużycia energii brutto.
Dla Polski wskaźnik uzależnienia energetycznego oscyluje na poziomie 20 proc., gdy dla całej Unii Europejskiej (wartość uśredniona) oscyluje na poziomie 53,80 proc., a w państwach najbardziej uzależnionych energetycznie tj. Hiszpanii i Włoszech osiąga poziom ponad 80 proc.
Ten dobry wynik, jaki pod tym względem osiąga Polska, dzieje się za sprawą podstawowego nośnika energetycznego w naszym kraju tj. węgla kamiennego i brunatnego.
Jest to stan na dziś. Jak będzie natomiast wyglądała nasza sytuacja na rynku węgla i jego wykorzystania w perspektywie kolejnych dziesięciu czy dwudziestu lat, trudno jest na tym etapie pokusić się na bardziej przybliżoną wizję. Wszystko to zależne jest od pewnych uwarunkowań. Z jednej strony natury systemowej i tutaj mam na myśli istotną strategię lub jej brak na chwilę obecną co do skonstruowania pewnego miksu energetycznego, z drugiej zaś strony z osiągnięcia zakładanych efektów natury ekonomiczno-biznesowych.
Uważam, że właśnie pokazanie tej właściwej strony istotnych zależności ekonomicznych w chwili gdy polski węgiel musi zmagać się z wieloma uwarunkowaniami musi dać odpowiedź na pytanie: Co będzie z polskim węglem za dziesięć czy piętnaście lat?
I choć przytaczane wcześniej dwa raporty tj. MAE oraz IHS-CERA odnoszą się wyłącznie do trendu światowego a nie perspektyw jakie stoją przed polskim górnictwem, to jednak stanowią pewien wyznacznik również dla naszego węglowego przemysłu wydobywczego.
Nie można zatem spać spokojnie i mówić "jakoś to będzie" lub "nas to nie dotyczy", zasłaniając się analizami zawartymi w tych raportach. Należy zrobić ogromną robotę ażeby rodzimy węgiel był konkurencyjny również w świecie. Dotyczy to właściwego planowania wydobycia (podjęcia analizy również na etapie nowych rozcinek i inwestycji górniczych), a przede wszystkim powinien to być ciągły proces, zmierzający do obniżenia kosztów. To jest zadanie dla zarządów spółek węglowych i ich organów nadzorczych. To właściwe podejście coraz lepiej rysuje się w jednej z naszych giełdowej spółek wydobywczych.
W ostatnim okresie powstało wiele artykułów, czy pojedynczych wypowiedzi nt. cięcia kosztów. Wypowiedzi w tym zakresie nie powinny być lekceważone. Do każdej należy podejść poważnie choć wiemy, że są to bardziej teoretyczne (akademickie) wypowiedzi, nieodnoszące się do konkretnych sytuacji. Uważam, że ograniczanie kosztów należy do kierownictw kopalń i zarządów spółek węglowych, ponieważ te osoby najlepiej czują te zagadnienia i mogą zaobserwować je namacalnie każdego dnia.
Ale równocześnie z tych kluczowych dla polskiego węgla przedsięwzięć powinny być w sposób zdecydowany rozliczane zarządy spółek i ich organy nadzorcze. Natomiast odnoszę wrażenie, że potrafimy o tym doskonale gadać i to jak na razie jest naszą najsilniejszą stroną.
Bo przecież polega to nie na tym, ażeby pracę kopalń śląskich przeciwstawiać np. Bogdance czy jeszcze lepiej - jak czyni to wielu dziennikarzy - porównując z górnictwem amerykańskim (o czym eksperci doskonale wiedzą, iż przy niekorzystnych uwarunkowaniach szczególnie geologiczno-górniczych jak też i innych te porównania nie mają większego sensu).
Jeżeli zarządy poczują odpowiedzialność za swoje decyzje, będzie można liczyć na pewne efekty, nawet jeśli dotyczyłoby to skali długoterminowej. W innym przypadku będziemy się oburzać na powstawanie kolejnych nieprzychylnych polskiemu górnictwu artykułów.
W tym miejscu należy również zapytać o wizję Państwa w stosunku do tego sektora i to wyłącznie w odniesieniu do Państwa jako regulatora w określonej strategii.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.