Potrzebna jest radykalna i szybka interwencja państwa na rynku zielonych certyfikatów, których cena drastycznie spadła - uważa prezes Polskiego Towarzystwa Gospodarczego Bioenergii POLBIO Jan Bocian. Jego zdaniem "interwencyjnego" ich skupu mógłby dokonać BGK.
- System wsparcia załamał się i to powoduje niekorzystne skutki dla całego sektora OZE, które mogą doprowadzić do tego, że Polska nie będzie w stanie zrealizować swojego celu i osiągnąć do 2020 roku 15 proc. udziału OZE (odnawialnych źródeł energii) w produkcji energii - powiedział prezes POLBIO na środowej konferencji prasowej.
Bocian podkreślił, że w Polsce nastąpiła katastrofa systemu wsparcia dla OZE spowodowana niskimi cenami zielonych certyfikatów.
- Doszło do akumulacji certyfikatów, a ich cena spadła do 30 proc. ich wartości - zaznaczył.
Jego zdaniem, brakuje odpowiednich regulacji prawnych dotyczących systemu wsparcia, które pozwoliłyby zachować ciągłość inwestycji podjętych przez prywatnych przedsiębiorców. Dodał, że rynek zielonych certyfikatów nie jest także w pełni kontrolowany przez państwo.
- Na nasze postulaty otrzymaliśmy odpowiedź, w której ministerstwo gospodarki wskazało, że jest odpowiedzialne jedynie za tworzenie ram formalno-prawnych systemu wsparcia, a nie może mieć wpływu na bieżącą działalność gospodarczą podmiotów, które działają na rynku - powiedział prezes POLBIO.
Bocian dodał, że kluczową jest interwencja państwa na rynku zielonych certyfikatów, aby zahamować spadek ich wartości.
- Potrzebna jest radykalna interwencja. Komisja Europejska rozliczy nas z produkcji OZE, a nie z dokumentów, które sztucznie zostały wytworzone - zaznaczył.
Jego zdaniem, oprócz działań legislacyjnych, Bank Gospodarstwa Krajowego powinien dokonać wykupu części zielonych certyfikatów ze środków Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej uzyskanych z tytułu opłat zastępczych.
Bocian dodał, że konieczne jest także sprawdzenie, czy nie dochodziło do manipulacji przy handlu certyfikatami na Towarowej Giełdzie Energii.
Prezes POLBIO zaznaczył, że niskie ceny za certyfikaty dotykają bezpośrednio producentów biomasy, którym wypowiada się umowy oraz żąda się od nich obniżenia cen za surowiec.
- Utrzymanie obecnej sytuacji może doprowadzić do utraty pracy nawet dla 60 tys. osób - ocenił.
Zgodnie z polskim prawem, każdy producent lub sprzedawca energii musi uzyskiwać pewien jej procent ze źródeł odnawialnych i legitymować się świadectwami pochodzenia, tzw. zielonymi certyfikatami. Jeżeli ich nie posiada, może je kupić na rynku - na giełdzie bądź na podstawie umowy dwustronnej. Natomiast, jeśli tego nie zrobi, musi zapłacić tzw. opłatę zastępczą na rzecz NFOŚ.
Od miesięcy rynkowa cena certyfikatów jest bardzo niska i ich sprzedaż nie rekompensuje producentowi energii w technologii współspalania kosztów zakupu droższej od węgla biomasy. W związku z tym opłaca się ograniczyć stosowanie biomasy i płacić opłatę zastępczą.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.