Nasilające się podziały i jednocześnie potrzeba wzmożenia współpracy; nadzieja na jedność w kryzysie i jednocześnie rosnący brak zaufania do unijnych instytucji - to obraz Europy, wyłaniający się ze zorganizowanej w piątek w Zawierciu dyskusji o przyszłości UE.
W sympozjum, zorganizowanym już po raz 36. m.in. przez katedrę gospodarki i administracji publicznej Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, uczestniczyli m.in. ekonomiści i politycy, wśród nich byli i obecni ministrowie oraz szefowie ważnych instytucji. Patronat nad trzydniowym spotkaniem objęła Polska Agencja Prasowa.
Moderatorem piątkowej debaty był b. premier, senator Włodzimierz Cimoszewicz. Uczestnicy dyskusji byli w większości zgodni, że Europa traci na znaczeniu w światowej gospodarce. B. ambasador Polski przy UE Marek Grela przypomniał, że przed półwieczem to Europa wypracowywała ok. 40 proc. światowego PKB, dziś 20 proc., a w perspektywie kilkunastu lat udział ten spadnie do ok. 15 proc.
- Europa musi przesunąć się na ławce światowej gospodarki i pogodzić się z tym, że jej era w gospodarce kończy się. Dzisiaj Europa nie ma również monopolu na model modernizacji - wskazał Grela, oceniając, że UE idzie w kierunku swoistej hybrydy, gdzie z jednej strony najważniejsze decyzje będą efektem międzyrządowych negocjacji, z drugiej - w pewnych dziedzinach - będą rosły na znaczeniu niektóre unijne instytucje.
Członek rady gospodarczej przy premierze prof. Dariusz Filar, wskazał, że pod względem gospodarczym kontynent jest podzielony. Mamy do czynienia z "Europą różnych prędkości" i w wielu obszarach trudno o wspólny mianownik - inna jest np. sytuacja Niemiec, krajów śródziemnomorskich czy w Wielkiej Brytanii, odmienna w państwach bałtyckich czy Europie środkowej.
- Mamy do czynienia z Europą zróżnicowanych sytuacji; jest pewna ilość równolegle, ale w różnym tempie, kręcących się trybików, które czasem się zazębiają, a czasem pojawia się zgrzyt - powiedział prof. Filar.
Jako pozytywny dla Europy przykład podał kraje nordyckie, które jednak - jak mówił - potrzebowały ok. 20 lat na dojście do obecnej kondycji po kryzysie finansowym przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku.
- Jeżeli nawet ten model mi się podoba, to jego zbudowanie jest procesem wieloletnim () Dzisiejsza Europa stała się obszarem różnych prędkości; każda z grup krajów musi znaleźć z tego wyjście w dużym stopniu indywidualnie, na własną rękę. Powrót do równowagi i wzrostu to indywidualne wyzwanie; sądzę, że będzie to trwało 10-20 lat - mówił prof. Filar.
Ekonomiści ubolewali, że współczesna Europa nie jest już centrum innowacji, które przeniosło się do południowo-wschodniej Azji i Stanów Zjednoczonych. B. minister finansów Mirosław Gronicki wskazał, że Europa przegrywa w tym wyścigu m.in. dlatego, że nie jest w stanie sfinansować nowych wyzwań.
- Nie jesteśmy w stanie zdynamizować gospodarki europejskiej, chyba że zmienimy politykę UE; nie będziemy tworzyć nowych haseł typu Strategia Lizbońska, ale umożliwimy sektorowi prywatnemu większą elastyczność działania. Nie wierzę, aby sektor publiczny, który pomógł ustabilizować gospodarkę w latach 2008-2010, mógł ją teraz zdynamizować. Teraz czas na sektor prywatny, ale on musi mieć możliwości swobodnego działania - ocenił Gronicki.
Jak mówił, problemem starego kontynentu jest także brak kapitału. Europa jest dziś importerem kapitału; istotne jest także to, że jego większość znajduje się w tej części UE, która jest w recesji. Według Gronickiego bez zwiększenia poziomu kapitału - także w Polsce - wzrost gospodarczy będzie stosunkowo niski i nie będziemy w stanie szybko dogonić tej części Unii, która - choć objęta kryzysem - jest znacznie od nas bogatsza.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.