Andrzej Szczęśniak - krajowy ekspert rynku paliw pisze, że Wielka Brytania na wszystkie sposoby odradzała nam udział w realizacji rosyjsko-niemieckiego rurociągu gazowego przez Bałtyk. To odradzanie było stanowcze, przekonujące, ostre i wymowne. Chętnie Anglików posłuchaliśmy, bo nie było to przyjemne, kiedy rurociąg ten omijał nasze terytorium.
Tymczasem, jak donoszą brytyjskie media aktualnie trwają angielsko-rosyjskie rozmowy o przedłużenie rurociągu Nord Stream do Wielkiej Brytanii, gdyż dotychczas eksploatowane złoża gazu na Morzu Północnym są już na wyczerpaniu. W ten sposób rurociąg ten staje się międzynarodowym korytarzem energetycznym przebiegającym tuż obok naszego bałtyckiego wybrzeża. Niestety, bez naszego udziału.
Przystąpienie Wielkiej Brytanii do tej inwestycji łatwo można było przewidzieć przyglądając się eksploatacji jej dotychczasowych zasobów tego paliwa. Być może, że w przyszłości do grona tego dołączą kolejne kraje UE będące w podobnej sytuacji. Brytyjczycy nam odradzali, jako nasi najlepsi "przyjaciele", po to aby dla nich starczyło miejsca w tym rurociągu, kiedy my mający ku temu największe szanse sami z nich zrezygnowaliśmy. Oto sztuka brytyjskiej polityki i naszej naiwności, która nie po raz pierwszy już powtarza się w identycznym wydaniu. Z tej okazji warto bliżej przyjrzeć się sytuacji gazowej czołowych państw Europy Zachodniej.
Dobrobyt Europy Zachodniej
Powszechnie twierdzi się, że państwa Europy Zachodniej, które stanowiły trzon późniejszej struktury UE swój dobrobyt zawdzięczają demokracji, wolnemu rynkowi, pracowitości i inteligencji przywódców. Zapewne tak też było. Jednak główną przyczyną były ponad pół wieku temu dokonane odkrycia niezwykle zasobnych złóż ropy i gazu ziemnego na Morzu Północnym.
Największy dostęp do zasobów paliw naftowo-gazowych uzyskały Wielka Brytania, Holandia i Norwegia. Mniejszymi kawałkami tego "tortu" obdzielono jeszcze Danię, Niemcy i Francję. Skrawek złoża dostała też Belgia. Jak łatwo zauważyć, żaden z tych krajów nie przeżywa trudności związanych z obecnym kryzysem finansowym. Dotyczy on przede wszystkim tych krajów, które nic nie dostały z tego "tortu". Za zasługę głównych beneficjentów złóż ropy i gazu należy zaliczyć nieustanne przed tym odkryciem prowadzone badania, wiercenia i poszukiwania, które z coraz większym natężeniem trwały ponad sto lat. Pochłonęły one kolosalne wydatki porównywalne z kosztami ekspedycji pierwszego człowieka na Księżyc. Po prostu, nic za darmo.
W Polsce sprawy te są mało znane. Za czasów PRL nie pozwalała na to doktryna według której kapitalizm miał zaraz zbankrutować. Na Zachodzie się tym też nie chwalono, wszak lepiej propagandowo brzmiała teza o ich niezwykłych talentach gospodarczych i pracowitości gospodarzy, niż zwykłe szczęście i dostęp do niczym nie ograniczonego bogactwa. Niedawno rektor znanego katolickiego uniwersytetu w Louven zapytany o główne kierunki szkolenia młodzieży nie bez powodu udzielił odpowiedzi, że Belgów interesuje tylko geologia.
Basen Morza Północnego
Całościowych zasobów produktów naftowych na Morzu Północnym nie podaje się. Jednak kolejne odkrycia złóż w skali bilonów metrów sześciennych gazu wskazują, że obszar ten może być porównywany z Zatoką Perską, Kuwejtem i Zatoką Meksykańską. Symbolem tego bogactwa jest Wielka Brytania, która za panowania Margaret Teacher mogła sobie pozwolić na likwidację niepotrzebnego jej górnictwa węglowego. Przed nią zrobiły to Belgia i Francja, a na końcu uczynili to Niemcy.
Dziś gazowe złoża są już po półmetku swoich największych możliwości. Tym bardziej polski węgiel dla krajów tych stanowi energetyczną konkurencję i zagrożenie dla ich imperialnych pozycji. Dlatego "pakiet klimatyczny", który nie ma żadnego sensu, przez kraje europejskiego imperium gazowego, będzie broniony do ostatniej baryłki ropy naftowej i do ostatniego kubika gazu ziemnego z tego złoża. Jest to coraz bardziej widoczne w kontekście wyczerpywania się zasobów Morza Północnego. Zbliża się tu nowe rozdanie jego bogactw. Pierwszeństwo ma Norwegia, gdyż basen Morza Północnego przedłuża się w kierunku Morza Norweskiego i Morza Barentsa, gdzie geolodzy spodziewają się dalszych odkryć dorównujących skali Morza Północnego. Zaznaczyć trzeba, że Norwegia nie jest członkiem UE i nie ma na razie żadnych imperialnych zamiarów w stosunku do naszego kraju. Do forsowanego przez kraje UE "pakietu klimatycznego" podchodzi obojętnie. Stąd nasze wspólne poszukiwania złóż ropy i gazu nie napotykają na żadne przeszkody.
Brytyjskie i holenderskie szczęście
Otwór o nazwie Schlochtern-1, to odkryte 22 lipca 1959 roku na głębokości 3000 m złoże gazu o zasobach 2,8 biliona metrów sześciennych! Gaz związany jest tu z porowatymi permskimi piaskowcami czerwonego spągowca. Basen wypełniony tymi osadami ciągnie się aż do Polski. Tam jednak jest on najlepiej wypełniony gazem ziemnym i towarzyszącą mu ropą naftową. Pole gazowe ma tu grubość ok. 140 m i ciągnie się z północy na południe 45 km oraz 25 km ze wschodu na zachód.
Przemysłowe wydobycie gazu rozpoczęto w 1963 roku. W pierwszych latach wynosiło ono ok. 100 miliardów metrów sześciennych rocznie! W tym czasie było to 10 razy więcej niż wynosiły polskie potrzeby! Od ostatnich kilku lat wydobywa się już "tylko" ok. 35 miliardów metrów sześciennych tego gazu. Złoże zostało wyczerpane w skali ok. 70 procent. Do wydobycia pozostało jeszcze ok. 1 biliona metrów sześciennych, które zamierza się eksploatować bardzo oszczędnie przez następne pół wieku.
Amerykanie oceniają, że jedynie Wielka Brytania ma szansę na dłuższe jeszcze utrzymanie swego "mocarstwowego" statusu w oparciu o gaz i ropę naftową z Morza Północnego, ponieważ "śpi" ona na podmorskim gazie łupkowym. Złoża tego gazu mogą przekraczać 28 bilionów merów sześciennych! Kraj ten zużywa rocznie ok. 98 miliardów merów sześciennych tego paliwa. Siedem razy więcej niż Polska!
Nic więc dziwnego, że premier David Cameron niewiele sobie robi ze wszystkich gróźb i ponagleń ze strony swoich partnerów w sporach z UE. Gdyby nawet perspektywy te zawiodły to ma on zapewnione dostawy rosyjskiego gazu ziemnego przez Nord Stream. Podobne szczęście mieli też Holendrzy. Kiedy w 1959 roku w północno-wschodniej części Holandii w pobliżu Slochtern odkryto gigantyczne pole gazowe Groningen. Jest to największe naturalne pole gazowe w Europie i dziesiąte pod względem wielkości na świecie. Wszelka energia stała się tam niezwykle tania. Przestano się martwić o wszystko inne. Eksport gazu do dziś dnia przynosi kolosalne dochody. Jak wszytko na tym świecie tak i tu okazuje się, że wybrano już 70 procent zasobów tego złoża i za kilkanaście lat Holandii przyjdzie się zmierzyć z twardą rzeczywistością gospodarczą. Brytyjska nitka Nord Stream biegnąć będzie obok holenderskich wybrzeży i też w przyszłości się przyda.
Trzeba dbać o własne interesy
Pakiet klimatyczny, który mimo od dawna nie notowanego kryzysu finansowego niszczy kraje UE, w żaden sposób nie może być przez nas akceptowany. Kto chce niech wierzy. My się na to nabrać nie damy. Nie zamierzamy ratować europejskiej gospodarki poprzez eliminację naszych możliwości konkurencyjnych. Nasz opór przeciwko rosyjskiemu dyktatowi jest instrumentalnie wykorzystywany dla uzyskania niższych cen dostaw do krajów europejskich. Czas z tym skończyć.
Trzeba przestać dbać o interesy UE, a bardziej zatroszczyć się o swoje własne. Musimy się trzymać tego, co zdobyliśmy ciężką pracą, wyrzeczeniami i własną przemyślnością. Kierunek na współpracę z Norwegią w poszukiwaniu złóż ropy i gazu jest jak najbardziej perspektywiczny i wskazany. Ze strony tego kraju nic nam nie grozi. Podobne przewartościowanie naszych możliwości pożądane jest w stosunku do Rosji. Polskie inwestycje są tam oczekiwane i zostaną dobrze przyjęte. Wyjście w tej sprawie spod parasola UE i stanięcie na własnych nogach może przynieść nam tylko korzyści. Brytyjsko-rosyjskie porozumienie gazowe w sprawie Nord Stream jest tego ewidentnym dowodem. Nie możemy na przyszłość powtórzyć już podobnego błędu.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.