W ciągu najbliższych tygodni ma zostać ogłoszony przetarg na dostawcę technologii budowy elektrowni jądrowej. Jego wybór zadecyduje o modelu finansowania tej inwestycji. Wśród firm, które mogłyby postawić pierwszą polską "atomówkę" najczęściej wymienia się francuską Arevę, amerykański Westinghouse i amerykańsko-japoński GE Hitachi.
Wszystkie trzy wymienione firmy podpisały z Polską Grupą Energetyczną (odpowiedzialną za budowę elektrowni) memorandum o współpracy w zakresie energetyki jądrowej.
- Stany Zjednoczone są jednym z potencjalnych producentów i potencjalnych wykonawców. Także w tej chwili przypatrujemy się wszystkim możliwym opcjom. Jeżeli firmy amerykańskie przystąpią do przetargu i złożą atrakcyjną ofertę współpracy, to jak najbardziej będziemy to brać pod uwagę - mówi Bogusława Matuszewska, wiceprezes PGE.
Choć, jak zaznacza wiceprezes, żadna z firm nie będzie faworyzowana.
- Na razie rozważamy wszelkie scenariusze, ja bym tutaj akurat w żaden szczególny sposób nie wyróżniała żadnego z nich - zaznacza Bogusława Matuszewska.
Również możliwości współfinansowania tej inwestycji są nadal analizowane.
- Będziemy ten projekt realizować w taki sposób, jak będzie nam się wydawał najbardziej biznesowo uzasadniony. Dzisiaj jest za wcześnie, żeby tego typu informacje przekazywać - informuje Bogusława Matuszewska.
PGE zakłada budowę dwóch elektrowni jądrowych o mocy ok. 3 tys. MW każda. Uruchomienie pierwszego bloku zaplanowała na koniec 2023 roku, a drugiego - w 2029 r. Projekt ma pochłonąć 35 - 55 mld zł.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.