- Ostatnio pracuje się coraz trudniej, bo lato w Australii nas nie rozpieszcza - donosi z Emerald dla portalu górniczego nettg. pl Wacław Turek, zatrudniony w tamtejszej kopalni węgla kamiennego Kestrel.
Lato na Antypodach to pora deszczowa. A gdy jest deszczowo i upalnie, rośnie wilgotność powietrza.
- Wczoraj przekroczyła 95 procent na powierzchni, a na dole w kopalni jeszcze jest gorzej - dodaje. - Deszcze i upał nie pozwalają na jakąkolwiek pracę. Po prostu mózg się gotuje, nic się nie da robić na zewnątrz, a i w środku domu jest potwornie ciepło.
W sobotę nasz australijski korespondent pomagał koledze w przemieszczeniu dobytku na teren położony wyżej, gdyż kolega obawiał się, że jego dom zostanie zalany przez rzekę.
Niektóre drogi w rejonie Emerald, i nie tylko, są zamykane. Powoduje to trudności w dojeździe górników do pracy i z powrotem, do miejsca zakwaterowania.
- Na razie nie jest tak źle, chociaż kilka dróg jest nieprzejezdnych - stwierdza. - Dojazd do mojego miejsca pracy jeszcze jest, ale przez pewien czas był zagrożony. Poziom rzek jest stale obserwowany.
"Dolot" nad wielką wodą
Emerald nie jest obecnie zagrożone powodzią, ale poziom wody na pobliskim zalewie podniósł się bardzo i woda przelewa się na wysokość 1,8 m ponad śluzę do rzeki. Jeden lokalny most zalało.
Sytuacja ta komplikuje pracę kopalń. W porze deszczowej bywa, że drogi prowadzące do zakładów są zalane. W tej sytuacji firmy stosują różne rozwiązania. Pracownicy zostają w domu, ale mają płacone za dniówkę. Są zakłady, które w takiej sytuacji nie płacą za takie dni wynagrodzenia. Bywa, że górnicy są transportowani do pracy małymi samolotami lub helikopterami. Wiele kopalń ma w pobliżu własne lotniska dla awionetek lub lądowiska dla śmigłowców.
- Gdy pracowałem w kopalni Crinum, miałem już tę przyjemność "dolotu" do pracy z Emerald helikopterem, a także małym samolotem - wspomina Turek.
Bywa też, że w takim okresie nie wszyscy górnicy są zatrudniani. Kopalnie dają wtedy pracę tylko górnikom robiącym bezpośrednio w ścianach i w chodnikach.
Krótko ujmując rzecz, każda australijska firma wydobywcza prowadzi inną politykę w czasie powodzi i problemów z dojazdem do kopalń. W jednych się fedruje, w innych nie. Nie wszystkie kopalnie mają możliwość dowozu swoich pracowników nawet helikopterami. Każdy dzień bez wydobycia to straty milionów dolarów i dlatego dyrekcja robi wszystko, aby zmniejszyć straty. Dzienne wydobycie to ponad 10 tys. t, co przy cenie 250 dolarów za tonę daje dość dużą sumę.
Kolejni Polacy
Wacław Turek informuje również, że młodzi górnicy, którzy przyjechali na przełomie roku do Emerald, pracują. Ma jednak z nimi słaby kontakt ze względu na zmianowy system pracy.
- Gdy ja pracuję, oni mają wolne i na odwrót - tłumaczy. - Podobno są już kolejni polscy górnicy. Jeszcze nie miałem okazji się z nimi spotkać - dodaje.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.