co z tego, że przyjmą tylu ludzi skoro nie są to osoby z wykształceniem kierunkowym górniczym tylko same pociotki, kuzyni, szwagrowie, zięciowie itp. Niestety praktyka stosowana od wielu lat. Ludzie po szkołach górniczych kwitną po domach a na kopalnie przyjmuje się blacharza, cukiernika czy tak jak na mój oddział ostatnio....masarza. ..gdzie tu sens? gdzie logika? Ale tak to jest już w kopalniach. Nie liczy się potrzebne wykształcenie. Liczą się plecy bądź łapówka. Mam nadzieję, że odpowiednie służby skontrolują ten stan rzeczy bo wielu moich kolegów z innych kopalń na 100% potwierdzi moje słowa