Komentarz do artykułu:
Adam Maksymowicz: (Nie)Bezpieczeństwo atomowe

Ma Pan rację. Jako dziennikarz korzystam z wiarygodnego źródła naukowego. Jest nim wspomniana książka. W sprawach naukowych korektę trzeba poprawiać, nawet po czasie, a tego w tej sprawie nie zrobiono. Naukowcy winni się spotkać i sobie to wyjaśnić. Prawdopodobnie błędna data wisi już latami. To kompromitacja. Jeżeli nie potrafią załatwić rzeczy małych, to kto da im wielkie sprawy do prowadzenia? Jeszcze raz dziękuję tym razem za trafne uwagi. A propos korekty to opowiem Panu moją przygodę naukową. Zdawałem zaliczenie z mineralogii u pani asystent, która dokonała korekty ksiązki profesora. Nie pamiętam już o co poszło, ale powiedziała mi, że nie znam się na tym. Na co odpowiedziałem, że tak jest w książce. Powiedziała mi, ze jest to niemozliwe, kazała sprawdzić i przyjść jeszce raz. Przychodzę drugi raz. Jest to samo pytanie i pada ta sama moja odpowiedź. Na co pani do mnie już podniesionym głosem mówi, że jestem maniak i specjalnie odpowiadam błędnie. Przygotowany na to pokazuję jej ksiażkę. Rzeczywiście to jest mój błąd korekty. To trzeba poprawić. Pan natomiast ma odpowiadać prawidłowo i kazała mi przyjść po raz trzeci. Oto najprostsze skutki lekceważenia korekty. Jeszce raz dziękuję tym razem za właściwą ocenę korekty. Pozdrawiam serdecznie.