Komentarz do artykułu:
Adam Maksymowicz: Gorąco w KGHM

Około jedna trzecia przcowników Biura Zarządu to dyrektorzy. Druga taka sama ilość to ich zastępcy. Reszta to najniżej płatni głowni inżnierowie branżowi. W tej ostatniej grupie jest dodatkowe jeszce zróżnicowanie na swoich pupilów i resztę. Zresztą podobnie jest w grupie dyrektorów, gdzie stawki oscylują w granicach stu tysiecy złotych miesięcznie netto. Najnizszej kategorii dyrektorzy to w granicach połowy tego wynagrodzenia. Pozostali to znów połowa wynagrodzenia dyrektorów. To Biuro, a przecież jest jeszcze rozbudowana administracja każdego z oddziałow górniczych i hutniczych przynajmniej w tej samej proporcji. Ogółem oceniam tę "chmarę" ilościowo w skali około jednego tysiąca. Jest to skala jednak bardzo zaniżona, jeżeli weźmie się pod uwagę, że na dobrze płatne stanowiska zawodowe głównych inżynierów przyjmuje się ludzi nie mających nic wspólnego z tym zawodem, tylko dlatego, że są swoi. Razem około dwa tysiące ludzi o średnich zarobkach 40 tys. złotych miesięcznie. Brutto to wynosi ok. 60 tys. złotych miesięcznie. Na jednego zarabiającego 60 tys. złotych musi przypadać dziesięciu zarabiających po 5 tys. żłotych brutto, aby srednia wypadła po 10 tys. złotych. To wszystko sa tylko przybliżone szacunki, bo nikt żadnych danych na ten temat nie publikuje. Wynikają one z obserawacji skali zjawiska i mogą się znacznie różnić w konkretach. Wszystko w generalich zgadza się gdyż KGHM zatrudnia właśnie ok. 20 tys. ludzi. Czyli ok. 10 procent to stanowiska dyrektorskie i zaliczane do nich stanowiska głównych inżynierów branżowych.