W USA interes jest pojmowany w ten sposób, że obydwie (lub więcej) strony muszą na tym zarobić. Wtedy nikt nie ma do nikogo pretensji i każdy jest zadowolony. W Polsce pokutuje dalej komunistyczne podejście do tego typu spraw: każdy musi dostać po równo, czyli nic. Obywatel jest właścicielem gruntu, domu itp. ale z tego nic nie wynika. W razie potrzeby wywłaszcza się go, proponując wynagrodzenie, które niekoniecznie rekompensuje straty. A o profitach z bogactw znajdujących sie na jego działce może zapomnieć. Wskazane przez Autora artykułu przykład z USA jest godny naśladowania. Jednak, aby podzielić się uczciwie częścią bogactwa z dotychczasowym właścicielem gruntu, potrzebna jest własnie uczciwość. A z tą, patrząc na poczynania naszych decydentów w ostatnich latach, jest ciężko.