Nie chodzi tu o alternatywę dla węgla, bo tej nie ma. Chodzi o tak wielkie już niedobory w wytwarzaniu energii, ze wszystkie sposoby winne być w jakimś stopniu uprawnione. Chodzi też nie o likwidację wytwarzania energii z węgla, bo to jest niemożliwe, ale o odejście od monokultury węglowej, która jest niebezpieczna. Dobrze ilustrują to protesty mieszkańców Legnicy przeciw eksploatacji największego zalegającego tam złoża węgla brunatnego w Europie. Polski wegiel kamienny notuje z roku na rok coraz mniejsze wydobycie, a wegiel kamienny trzeba za coraz większe pieniądze importować z zagranicy. Zgadzam się z tym zacofaniem technicznym, organizacyjnym i każdym innym, ale nie mozna go jednak akceptować na przyszłość, jako doktrynę trwania w starych tylko rozwiązaniach. Tę niemoc trzeba choćby póbować przełąmać. Moim zdaniem, stoimy przed alternatywą rozbudowy energetyki jądrowej, która będzie równoważyć upadek branży węglowej, albo odwrotnie musimy przełamać stagnację, a nawet cofanie się węgla, na rzecz pozostania w strefie badań i studiów eksperymentalnych w programie atomowym. Powiem szczerze, ze nie widzę obecnie żadnych szans dla węgla w obecnej konstelacji unijno - rządowej i to niezaleznie od koloru sprawującej władzę w Polsce parii politycznej. Złozyłem już do publikacji kolejny materiał na ten temat, który byc może, że wkrótce się ukaże. Na coś trzeba się zdecydować, albo węgiel i atom, albo likwidacja węgla i import energii z zagranicy. Takie są rządowe na ten temat alternatywy. O energii z OZE nie wspominam, bo to nie tylko, ze dwa- trzy razy droższe rozwiązanie, ale też niezwykle zawodne. Proszę wybierać.