Panie Leszku. Węgiel brunatny w stanie naturalnym zawiera 45 procent wody. Każda dodatkowa ilość np. deszcz już czyni z niego bryję. Nie da się go odwodnić, bo to trwałoby przynajmniej miesiącami i latami, a koszt czyniłby całą operację eksploatacji nieopłacalną, gdyz wodę oddaje on bardzo opornie. W nowoczesnych elektrowniach przed spaleniem jest on suszony ciepłem odpadowym z elektrowni, co znacznie na miejscu poprawia jego kaloryczność. Z Australii wozi się do Europy, Chin itp. tylko węgiel kamienny. Wegiel brunatny, który Australia wydobywa z jednego z najwiekszych złóz na świecie niedaleko Melbourne jest na miejscu spalany w elektrowni. Pana pomysły przy najlepszych chęciach są pod tym wzgledem abstrakcyjne. Węgiel brunany chcąc przewozić na dalsze odległości należałoby na miejscu suszyć i tak jak torf w foliowych workach dostarczać odbiorcom. Torf jest towarem szlachetnym dla rolnictwa i bardzo łatwo wysychającym w naturalnych warunkach. Proszę zauważyć, że tona torfu w przybliżeniu odpowiada ceną (z przed kilku miesięcy) tonie węgla kamiennego!! Takiej ceny i tych walorów węgiel kbrunatny nie osiąga prawie nigdy. Tylko w bardzo specyficznych warunkach przyrodniczych i eksploatacyjnych np. na złożu Sieniawa, ale tam można go eksploatować w tysiącach ton na dobę, a nie w dziesiątkach i setkach tysięcy jak potrzebne jest to dla dużej elektrowni. Do elektrowni w Turowie, czy Bełchatowie, po wyeksploatowaniu złoża można dowozić tylko węgiel kamienny.