Pisze Pan artykuły o tematach znanych ale o których nikt głośno nie odważy się powiedzieć. Nigdy nie zapomnę sposobu fedrowania który zobaczyłem na jednym z oddziałów Lubina. Od czasu istnienia KGHM tzw. kostki (filary) które podtrzymywały strop były pozostawiane mimo wartościowego urobku które zawierały. Obecnie ruda jest tak bezcenna że urabia się je wbrew elementarnym zasadom bezpieczeństwa. Operator 40 tonowej ładowarki podjeżdża i zeskrobuje łyżką kostkę po napełnieniu łyzki ma 5-8 sekund na wrzucenie wstecznego i naciśnięcie gazu do tzw. dechy. Jeśli nie zdąży lub maszyna zawiedzie zostanie po prostu zasypany przez walący się strop, można sobie wyobrazić jaką odporność psychofizyczną trzeba posiadać aby pracować w takich warunkach. Automatyzacja na dużą skalę istniejącej kopalni jest niemożliwa przekonała się o tym firma Sandwik realizując kilka projektów np. Kiruna osiągając połowiczne sukcesy. Pełne efekty i zalety automatyzacji osiąga się wtedy jeśli buduje się kopalnię zakładając że będzie ona zautomatyzowana, w pozostałych przypadkach koszty automatyki przewyższają korzyści. I znów podam przykład z Lubina kilka lat temu szkoląc górników z obsługi komputerowego systemu pomiarowego zainstalowanego na maszynie który automatycznie mierzył kąty i długosci wierconych otworów strzałowych na zakończenie wspomniałem żeby dbali o te urządzenie gdyż kosztuje tyle co nowy wolkswagen passat dobrze wypasiony. Górnik aż przysiadł z wrażenia i odpowiedział że jak mu dorzucą stówę do wypłaty to zrobi to samo co komputer za pomocą metrówki i kątomierza i ja mu wierzę. Jeśli chodzi o koszty to w przypadku KGHM wyznacza je nie specyfika kopalni głebinowej a niektóre spółki grupy kapitałowej które są furtką do wyprowadzania liczonych w miliardach pieniędzy.