Pozwolę sobie zacytować Pana dwa zdania: Najczęstsze wypadki powodują maszyny, taśmociągi i urządzenia do transportu urobku oraz ludzi. Wszystko to dzieje się na małej przestrzeni, gdzie trudno o swobodę ruchów w na ogół dusznej atmosferze, przy dużej wilgotności, własnym oświetleniu itp. Proszę Pana, co Pan by zrobił gdyby był Pan zarządzającym kopalnią węglową i widział u siebie tego typu powtarzające się wypadki? Wypadki , które są bardzo kosztowne nie tylko od strony ludzkiej ale dla Pana jako dyrektora kopalni bezpośrednio negatywnie wpływają na koszty poprzez postoje i utraconą produkcję w setkach tysięcy dziennie czy może milionów. Pierwsze co się nasuwa to oczywiście ciągłe szkolenia w zakresie bezpiecznej pracy dla załogi. Samokontrola jest również oczywistym sposobem. Pomimo tego wypadki u Pana dalej rosną. Jeśli wyczerpane są możliwości ograniczenia wypadkowości przez szkolenia , samokontrolę czyli instynkt samozachowawczy górnika, nie pomagają „groźby i prośby” a permanentne kontrole inspektorów WUG stają się bo muszą uciążliwością i wiążą się z znaczącymi kosztami a nic nie wnoszą sensowengo do poprawy BHP , to czy w końcu nie przyszło by Panu do głowy zastanowić się czy napewno to co się potocznie głosi jako przyczyny wypadków jak i „skuteczne” metody zapobiegania im odpowiadają realiom? Czy może to jest jedna wielka propagandowa szopka? Czy zgodzi się Pan ze mną, że jeśli wypadki powodują maszyny to logiczne wydaje się po pierwsze przyglądnięcie samym maszynom? Jak te maszyny są zabezpieczone? Czy Pana dostawca maszyn ma świadomość , że jego maszyny zabijają pana górników? Jeśli nie to gdzie leży wina w tym przepływie informacji? Jeśli wie o wzrastającym trendzie to czy podejmuję działania zapobiegające zagrożeniom , które jego maszyny powodują dla zdrowia ostatecznego użytkownika? Czy Pan jako dyrektor kopalni ma świadomość faktu , że tak samo na Pana spada odpowiedzialność sprawdzania czy maszyny są odpowiednio zabezpieczone tak aby ryzyko związane z ich eksloatacją minimalizować?