Komentarz do artykułu:
Adam Maksymowicz: Energetyczna przyszłość KGHM

Od zmiany systemu polityczno - gospodarczego w 1989 roku w sferach rządowych o KGHM mówiło się, że są to "konfitury". Czyli zyski dla mających akurat władzę. Zarządzanie firmą coraz bardziej odchodziło od jej interesów na rzecz zysków prezesów i ich "pociotków" tutaj zatrudnionych. Była to, i jak widać nadal jest dla nich tylko i wyłącznie "dojną krową", o którą sie dba tylko doraźnie, "póki my żyjemy". A po nas choćby i potop. Tak zmarnowano bogate złoże, z którego przy umiejętnej polityce eksploatacji można było wyciągnąć drugie tyle dochodów. Polityczne nominacje wszystkie te wady jeszcze potęgowały. Gdyby chociaż były one kompetentene i traktowały KGHM jak prawdziwy gospodarz, byłoby dzisiaj całkiem inaczej. Perspektywy byłyby na drugie jeszcze pięćdziesiąt lat. Tymczasem już trzeba myśleć o zwijaniu interesu. Stąd ta obłędna szarpanina, te egzotyczne pomysły, bo grunt pali się pod nogami.