oczywiście wszyscy trzej panowie macie rację; podane patologie można jeszcze rozszerzać, ale po co? stawiam tezę, że nie ma w obecnej sytuacji siły sprawczej, która rozbiłaby opisany przez panów układ, tzn. branża z pozorowaną nieudolną kontrolą właścicielską, wykorzystywana od 1990 roku przez "kadrę menedżerską" jak i działaczy związkowych do realizacji interesów prywatnych lub grupowych,a przez polityków lokalnych do promowania kandydatur wyborczych. cóż, jedyna nadzieja w prywatyzacji, nie jako świadomej opcji prorozwojowej, ale ucieczce przed upadłością. na pocieszenie pozostaje fakt, że górnictwo węgla kam. - ta "dojna krowa" wykarmiła przez ostatnie 20 lat setki tysięcy pasożytów, a że wkrótce padnie, to trudno, takie są losy żywiciela z nieleczoną chorobą pasożytniczą. na marginesie(chociaż nie całkiem): z cała pokorą i bólem wobec wypadku autokaru k. Berlina wolałbym, żeby polski premier zajął się osobiście naprawą branży górniczej, niż demonstrował politycznie swoją obecność na miejscu tragedii gdzie de facto nic nie może pomóc.