To nie jest powtórka z 1997 roku. Na Pokarpaciu w Krakowie, Małopolsce i na Śląsku rzecz wygląda dużo groźniej. Poziom Wisły o ok. 1 m przekroczył ten z 1997. Tutaj tak samo, jak w projektowniu i wykonawstwie toruńskiej geotermii kłania się zarozumialstwo, pycha i lekceważenie problemów powodziowych w pierwszym rzędzie przez rząd, a potem coraz niżej. Woda zalewa opolszczyznę. Skala powodzi południowej Polski znacznie przekracza tę z 1997 roku przede wszystkim pod względem strat materialnych. Poprzednio jej centrum było na Dolnym Ślasku, który najlepiej jest przygotowany ze względu na funkcjonujące jeszce poniemieckie inwestycje. Dlatego skala strat materialnych była wielka, a teraz jest potworna. Oczywiscie premier ze wzgledów politycznych nie chce wprowadzić stanu wyjątkowego, tak samo jak i p.o prezydent. Wszystko to jest tragiczne, smutne i nieodpowiedzialne.