Komentarz do artykułu:
KGHM w Kanadzie, czyli ucieczka w Kongo-bis

Wydaje się, że jednym z elementów degradujących górnictwo rud miedzi w KGHM jest przejęty po czasach PRL spadek w postaci gigantomanii. To właśnie gigantomania uniemożliwia np. wybrania złoża złota zalegającego pomiędzy ZG Lubin a dawnym ZG Polkowice. Po prostu straty na blokowaniu szybów wydobywczych przez rudę złota spowodowały w rozliczeniu znacznie większe straty niż tradycyjne wydobycie tymiż szybami rudy miedzi. Były to straty pozorne, polegające na różnicy zysków, a nie rzeczywistych strat. Wszystko w przeliczeniu na tony, zyski i obroty. Podobnie jak we wszystkim niczym nie uzasadniona gigantomania jest przyczyną szybkiego kóńca KGHM. Wybierając złoże dwoma kopalniami, a jeszcze lepiej jedną byłby czas na wszystkie modernizacje, doświadczenia i wdrożenia. Górnictwo to utrzymałoby sie ponad sto dwadzieścia lat, a w drugiej wersji przynajmniej dwieście. Tak ledwie czwartą część tego, za to szybko tracąc wszystkie atuty złoża. Było to w jakiś sposób zrozumiałe w czasach PRL, kiedy dewizy stanowiły priorytet absolutny. Jednak po roku 1989 należało poprowadzić całkiem inną politykę. Teraz doszło do tego,że hutnictwo wyprzedza w mocach produkcyjnych górnictwo, które nie może sobie dać rady z warunkami naturalnymi. Stąd dla wyrónania potencjału są zkupy złomu miedzianego, którym wyrównuje się straty w złożu, a wdalszej perspektywie straty te ma wyrównać kanadyjska i każada inna zagraniczna inwestycja. Za to są splendory, zarobki, światowe znaczenie itp. medialne hołubienie napędzające kieszenie i samouwielbienie. Teraz KGHM na skutek tego rodzaju polityki coraz bardziej jest bliżej ściany i końca. Stąd te nerwowe ruchy, medialny szum, który ma zagłuszyć przykrą rzeczywistość.