W Polsce panuje jakaś mania polityczna na autorytety z tytułami profesorskimi. Tymczasem okazuje się, że w sprawach politycznych są one prymitywne, a więc bardzo szkodliwe i nie powinne być przez ludzi odpowiedzialnych dopuszczane w ogóle do publicznego zabierania głosu. Nie chodzi tu o ograniczenie wolności słowa, ale o ograniczenie robienia ludziom wody z mózgu. Tak właśnie od początku wygląda sprawa dwóch autorytetów pseudonaukowych z Krakowa, którzy projektują toruńską geotermię. Najdziwniejsze w tym wszystkim to, że głupota polityczna profesorów jest uniwersalna i nie tylko dotyczy prawej strony. Ostatnie np. wypowiedzi prof. Jerzego Buzka na temat ocieplenia klimatu, to stek bzdur popartych jego niekwestionowanym autorytetem politycznym. Profesorów trzeba pytać o konkretne techniczne, informacyjne i podstawowe wiadomości z zakresu wiedzy, a nie o stanowiska i opinie polityczne, bo to wszystko wtedy skończy sie jeszcze większą tragedią. Jeszcze tylko brakuje, aby prof. Jaroszyński wypowiedział Rosjii wojnę. Tylko na co? Na widelce, czy noże? Bo innej nowoczesnej broni jakoś nie widać? Nawet amerykańską tarczę spaprano, popierając na oślep to, co jak się później okazało było nie do zaakceptownia przez nowego prezydenta USA. Teraz chcą wojny z Rosją. Wszystko to byłoby śmieszne, gdyby nie tragiczne skutki tej polityki, której resztki runęły wraz z samolotem pod Smoleńskiem.