Ze złożami gazu w łupkach byłbym ostrożny. Pisałem o tym na tych stronach w tekście pt."Amerykański interes gazowy w Polsce". W geologii i we wszelkich poszukiwaniach im więcej ostrożności tym lepiej. Cała amerykańska "zadyma" przypomina mi taką samą pewność siebie naukowców projektujących otwory geotermalne w Toruniu. Pisano o wodzie ponad 100 stopni C, a okazało się, ze jest jej trochę więcej niz połowa tego i nadaje się do basenu, a nie do elektrowni. To trochę jak w tym dowcipie, radia Erewń, ze na Placu Czerwonym rozdają samochody. Okazło się , ze nie samochody, ale rowery i nie że rozdają a kradną. Na ogół jest tak, że im więcej krzyku przed poszukiwaniami o tym jaki czeka nas sukces, tym sukces ten jest mniejszy, a być może, ze zakończy się też całkowitą porażką. Nie chcę być złym prorokiem, wszystkim nam życzę przynajmniej drugiego Kuwejtu, ale o tym co piszę mówi mi wieloletnie doświadczenie historyczne i życiowe. Generalnie wśród prawdziwych geologów panuje opinia, że póki nie ma namacalnych dowodów w postaci efektów wierceń, ujęć, obliczeń i wyników badań, dotąd nie wolno mówić o jakichkolwiek złożach, odkryciach itp. Dokładniej, można tylko mówić o poszukiwaniach, analogiach, przewidywaniach i mniej lub bardziej prawdopodobnych prognozach, które mogą się sprawdzić, ale też moga być negatywne. Pewnie, że od strony politycznej to już Amerykanie zapowiedziami odkrycia u nas złóż gazowych napędzili Putinowi potężnego stracha. Być może, że wpłynęło to na szybsze zawarcie polsko - rosyjskiego porozumienia gazowego. Trzeba jednak pamiętać, ze rosyjska geologia stoi na bardzo wysokim poziomie i o tym, co tutaj piszę Rosjanie doskonale wiedzą, że w poszukiwaniach geologicznych co innego zapowiadać sukces, a całkiem co innego go osiągnąć.