Wlasnie obejrzalem kolejny odcinek filmu "PLEBANIA" i ciagle przecieram oczy ze zdumienia....Scena, jak glowny bohater, proboszcz, odwiedza swojego biskupa, jest z nim na ty, i biskup szuka porady u proboszcza....Powari owali w tej polskiej kinematografii, znam kilku czlonkow polskiego Episkopatu i kilku czlonkow kanadyjskiego Episkopatu, musze polskim telewidzom te scene wyprostowac, ktora wyglada nastepujaco: 1. Proboszcz musi zrobic tkzw. appointment, srednio musi czekac ok. dwoch tygodni....Niektorzy ksieza maja numer telefonu 24/h do sekretarza biskupa, ale tu doopy byle czym zawracac nie wolno.... 2. Proboszcz wchodzi i jeb, na kolana, caluje pierscien... 3. Potem proboszcz wysluchuje biskupi opieerdol, ze taca za mala ( bo 30% kazdy proboszczunio do swojej kieszeni wklada), a tak naprawde nalezy odczytac pretensje , ze nie dzieli sie z biskupem.... 4. Dopiero wtedy , jesli w ogole, moze proboszcz wyluszczyc swoja sprawe....