Analogia do "Żelaznego Mostu" jest w tym wypadku odwrotna, co do powstawania naprężeń mogących wywoływać wstrząsy sejsmiczne. Tu stare podłoże jest bardzo stabline (trias - jura - kreda) i obecny miliard ton złożonych tu odpadów flotacyjnych, czyli w przybliżeniu dwa razy tyle, co w Bełchatowie, może co najwyżej wyciskać półplastyczne podłoże czwartorzędu (gliny, mułki, piaski itp.). Ta odwrotność polega na tym, że wzdłuż i w poprzek starych uskoków prowadzi sie roboty górnicze. Powstają tam podobnie jak w Bełchatowie (przy innej mechanice górotworu) naprężenia wyładowujące się w tąpnieciach. Najsilniejsze z nich jest blisko dziesięciokrotnie słabsze niż w Bełchatowie. Skutki ich jednak są katastrofalne. Chwieją się wieżowce w Polkowicach. Pękają domy, posadzkim i kafelki lecą ze scian. Powstają dziury między ścianami. Ludzi panikują. Im głębiej schodzi eksploatacja tym silniejsze są tapnięcia. Mozna tu wkrótce spodziewać się wstrząsów o podobnej sile. W strefie ich odzdziaływania znajduje się zbiornik "Żelazny Most". Wiadomo z gomechaniki, że wilgotny i półpłynny drobny materiał skalny w wyniku wstrząsów upłynnia się. Czy "Żelazny Most" popłynie? Nie chciałbym tak twierdzić, bo nie jestem w tej materii specjalistą. Zagraniczni fachowcy opłacani przez KGHM twierdzą, ze nic mu nie grozi. Osobiście przewidywałbym jednak taką możliwość. Zagraniczni fachowcy twierdzili, że Polska w wyniku gospodarczej transformacji będzie krajem mlekiem i miodem płynącym. Jest jednak odwrotnie, niż oni przewidywali. Jest wielce prawdopodobne, że tak samo będzie z "Żelaznym Mostem". Teraz jest tam około 1 miliarda ton półpłynnych odpadów, a wkrótce ma być 2 miliardy ton. Popłynie, czy nie popłynie oto pytanie godne Szekspira i jego Hamleta?