Prawda jest taka, że kłopotem cen węgla są zarobki pracowników PGG. Niektórzy chcą porównywać lub powiązywać je z kopalniami JSW, jednak jest to głupota z uwagi na wydobywany węgiel. Załoga JSW otrzymuje wynagrodzenie adekwatne do eksploatowanej kopaliny, gdzie polski węgiel energetyczny i jego ceny to śmiech na sali. Trzeba mieć świadomość, że taki sam węgiel gdzie indziej na świecie może być wydobywany i 5 razy taniej. Ktoś zarzuci, że import takiego surowca oznaczałby uzależnienie, czy tam redukcję miejsc pracy - może i by była to prawda, ale rozwiązaniem byłoby zmniejszenie płac w PGG. Jeżeli ktoś ma znajomych pracujących w tej spółce, to dokładnie wie jak to wygląda - zmiana 7,5h składa się z 2 godzin spania, 2 godzin udawania, 2 godzin roboty i 1,5 godziny dojścia do stanowiska. Nawet ostatnio był ciekawy artykuł na innej stronie odnośnie tego, że polskie górnictwo węglowe względem amerykańskiego przejawia się 10 krotnie większymi kosztami eksploatacji, przy 5 krotnie mniejszej pensji. Coś tutaj nam ekonomicznie nie wychodzi, prawda? Część załogi do zwolnienia, reszcie obniżyć pensje, przeorganizować zmiany robocze w taki sposób, aby jak najbardziej kontrolować pracownika i jego wydajność, a efektywność kopalń PGG nagle się zmieni. W takiej Bogdance dostają psi grosz względem PGG, a wykręcają całkiem fajne wyniki (oczywiście z uwzględnieniem ich warunków geologicznych).