Zaczyna się zmieniać retoryka, jeszcze trochę i znów będziemy stąpać w chwale i glorii sukcesu. Może teraz jest czas upomnieć się podwyżki. Oczywista oczywistością jest to, że jeśli było by takie wielkie parcie na odchodzenie od węgla i zamykanie kopalń, powiedzmy tych, które przynoszą największe straty, powinno się puścić ludzi na urlopy górnicze i odprawy, co zapewne w szybkim tępię doprowadziłby do zamknięcia kilku kopalni. Czytając wypowiedzi ministra Sobonia, wywnioskować można, że jest całkowicie odwrotnie. Pierwsza kopalnia ma zostać zamknięta za osiem lat, nie mówimy tu o kopalni Pokój i Wujek, bo ta pierwsza i tak pozbyła się załogi, która przeszła na Halembę, a wydobycia i tak nie było, ale jest odtrąbienie sukcesu, że zamknięto kopalnie, co jest nieprawdą, Wujek dalej fedruje, lecz pod zmienioną nazwą. Odtrąbiono wielki sukces, ale koszty pozostały. To, o co tu w końca chodzi, zamykamy, ograniczamy, czy dalej robimy PiS-owskie czary mary dla ludu i do przodu, a głupi lud wszystko kupi. Człowiek zaczyna się gubić w tych negocjacjach i z tego wszystkiego wynika, że to ZZ chcą zamykać kopalnie, a powodem tego jest zapis, że na urlopy górnicze i odprawy powinni odchodzić chętni z każdej kopalni, odwrotnie woła minister Soboń tylko z kopalni w stanie likwidacji, co nastąpi najwcześniej za osiem lat. Wnioski nasuwają się same, że to ZZ chcą ograniczenia wydobyci i szybszego zamykania kopalń nie rząd, który za wszelką cenę chce dopłacać do nierentownych kopalni, co najmniej przez osiem lat, ciekaw jestem ile to miliardów. Więc nie bluzgajcie na ZZ, bo to właśnie te ZZ mają parcie na szybsze odchodzenie od węgla, nie rząd