No właśnie. Większość znanych mi komentarzy w gazetach codziennych i tygodnikach w przeważającej mierze goni za tanią sensacją i rozmija się z literą prawa. Nie podważając kompetencji b. GGK w zakresie geologii śmiem jednak twierdzić, że niewiele zrozumiał on z projektu, który swego czasu firmował. Inżynierska technika pisania i stosowania prawa niestety przeważnie powoduje więcej szkody, niż pożytku. A co do definicji szkody górniczej - to o ile mi wiadomo nie jest ona autorstwa prof. Izerzona, a co do swej przyczyny czy podstawy obowiązku jej naprawienia taka szkoda niczym nie różni się od typowych szkód przemysłowych. Wręcz przeciwnie, często można tę "szkodę górniczą" zawczasu przewidzieć. To, co było w pr g.1953 na temat szkód górniczych, tj. oderwanie tej odpowiedzialności od zasad prawa cywilnego, było celowym zabiegiem, który miał na celu ograniczenie odpowiedzialności przedsiębiorstwa za te szkody, tyle że spowodowało to dewastację środowiska, która będzie odczuwalna jeszcze przez wiele lat.