Powszechnie wiadomo, że prace nad tym projektem rozpoczęły się właśnie wtedy, gdy wiceministrem był prof. Jendrysek, i to on aprobował znaczną część projektowanych rozwiązań. Tragedią tego projektu jest, że najwięcej na jego temat mają do powiedzenia ci, którzy przewaznie mają co najwyżej nikłą wiedzę z zakresu prawa. Tytułem przykładu - mozliwośc wydobywania niektórych kopalin na własne potrzeby osoby fizycznej była juz w socjalistycznym prawie górniczym z 1953 r. i jakoś nie spowodowała końca świata. Problem w tym, ze projektowana ustawa (podobnie, jak obowiązująca) musi rozstrzygać niesłychanie kolizyjne interesy, zarówno Skarbu Państwa, związane z zabezpieczeniem kluczowych potrzeb gospodarczych (potrzeby energetyczne, budownictwo), a jednocześnie uwzględniac potrzeby ochrony środowiska, interesy samorządów i właścicieli nieruchomości. Oczekiwania pod jej adresem są diametralnie sprzeczne,a to oznacza bezwzględną koniecznośc kompromisu, tyle ze nic dziwnego że nie zadowoli on nikogo. Niestety, każdy ciagnie do siebie. Są tego dowody w postaci przebiegu prac komisji sejmowej powołanej do prac nad tym projektem, kiedy to do głosu dochodzi demagogia. Ludzie - jak mnie bolą zęby to nie proszę o pomoc burmistrza ani przyrodnika, tylko idę do dentysty.