Pod koniec czerwca przebywała w Polsce indyjska misja gospodarcza na czele z ministrem do spraw węgla Republiki Indii Sriprakash’em Jaiswle’m. Jej celem było pozyskanie polskiej technologii, techniki i nauki dla zwiększenia wydobycia węgla w tym kraju. Jak wynika z komunikatu ministerstwa gospodarki kolejna już hinduska misja w tej sprawie została grzecznościowo odprawiona z niczym. Nie zawarto żadnych w tej sprawie porozumień, ani nawet nie podjęto przygotowań w tym kierunku. Wicepremier zaoferował Indiom produkowane przez nas maszyny i urządzenia górnicze oparte o najwyższe standardy technologiczne.
Trzeba zauważyć, że Indie od dawien dawna interesują się polskim górnictwem i znają jego możliwości. Dlatego należy się domyślać, że oferta ta nie była dla nich zaskoczeniem. Przyglądając się indyjskiej gospodarce, a szczególnie jej sektorowi górniczemu wydaje się, że hinduskiej delegacji chodzi o cos całkiem innego niż tylko maszyny i urządzenia górnicze. Po to, aby zrozumieć, na czym polega rozwój górnictwa węglowego i energetycznego w tym kraju trzeba zauważyć, że nie jest to pierwszy lepszy partner, który zabiega z nami o współpracę. Indie to wschodzące kolejne mocarstwo o charakterze globalnym. Już powierzchnia tego kraju dziesięć razy większa od Polski mówi o tym z kim mamy do czynienia. Indie zamieszkuje 1,2 miliarda. Jest to pod tym względem drugi kraj świata! W ty kontekście Polska wydaje się być Liliputem, ale bardzo potrzebnym przede wszystkim dla rozwoju górnictwa węglowego tego kraju. Nasze doświadczenie i historyczne osiągnięcia w górnictwie są tam dobrze znane. Powściągliwość w tym zakresie ministerstwa gospodarki jest w jakiejś mierze niezrozumiała.
Ogromny kraj, którego kilka stanów przewyższa Polskę pod względem terytorialnym, a ludnościowo kilkadziesiąt razy, nie mógł zmienić swojej światowej pozycji z dnia na dzień. Jednakże polskie zaangażowanie z tamtego czasu jest dobrze wspominane w Indiach. Chciałyby one w nowych warunkach i w nowych okolicznościach wrócić do bliskiej miedzy nami współpracy. Indie potrzebują dla swego rozwoju surowców wcale nie w mniejszej ilości niż sąsiednie Chiny. Tym bardziej, że rozwój tego kraju dorównuje chińskiemu tempu, a być może nawet je przewyższa. Indyjskie osiągnięcia naukowe, szczególnie jej szkoła matematyczna, ceniona jest na całym świecie. Doprawdy trudno zrozumieć meandry naszej polityki gospodarczej. Tym bardziej, że wielu polskich inżynierów z zakresu górnictwa, geologii, miernictwa i nauk pokrewnych jest bezrobotnych.
O tym jak wielkiego skoku dokonały Indie w górnictwie węgla kamiennego świadczy fakt, że jeszcze w 1951 roku wydobywały one 35 milionów ton węgla. Obecnie są one trzecim jego producentem na świecie po Chinach i USA z wydobyciem w granicach ok. 0, 5 miliarda ton. Stare, jeszcze pokolonialne zagłębie węglowe rozciąga się na przestrzeni ok. 300 km wzdłuż doliny rzeki Damodar na terenie stanów Bihar i Bengalia. Pochodzi stąd ok. 50 proc. wydobycia. Po uzyskaniu niepodległości rozwinięto eksploatacje węgla w nowych rejonach w obrębie Wyżyny Dekanu. Z roku na rok zwiększa się też wydobycie węgla brunatnego. W ostatnich latach osiągnęło ono skalę ok. 40 milionów ton. Dynamicznie rozwija się górnictwo rud żelaza, miedzi i manganu i boksytów. Indie należą do światowej czołówki w produkcji aluminium.
Porównując ten kolosalny kraj do Polski i do innych azjatyckich potęg trzeba zauważyć, że jest on pod każdym względem najbardziej zbliżony do europejskich warunków. Dotyczy to przede wszystkim stosunkowo dobrej komunikacji, warunków klimatycznych i poparcia indyjskiego rządu dla rozwoju górnictwa tego kraju. Na marginesie trzeba zauważyć, że Półwysep Indyjski jest jeszcze słabo zbadany pod względem jego budowy geologicznej i polskie ekipy miały by tam jeszcze możliwości odkrycia kolejnych złóż najważniejszych surowców. Prozaicznym problemem tego kraju jest pozyskiwanie soli, która zasadniczo uzyskuje się tu w ilości kilku milionów ton z wody morskiej i słonych jezior. Chyba najmniej mielibyśmy do powiedzenia w od dawien dawna rozwijanym przemyśle pozyskiwania kamieni szlachetnych. Choć i tu jeszcze nie powiedziano ostatniego słowa.
Tradycje polskiej przedsiębiorczości, na całym świecie które kiedyś wynikały z porozbiorowych konieczności, trzeba kontynuować dbając o własne i cudze bogactwo. Trzeba pod tym względem zainteresować, a mówiąc dokładniej zlecić instytucjom naukowym opracowanie tego rodzaju studiów z ekonomii gospodarki ze szczególnym uwzględnieniem górnictwa na całym świecie. Jeżeli tego nie zrobimy, to podobnie jak w Indiach uprzedzą nas pod tym względem inni, wszak gospodarka i każda inna działalność nie znosi próżni i ktoś ją musi wypełnić. Czy ministerstwo gospodarki odpowiedzialne za naszą aktywność w tym względzie nie mogłoby wyasygnować odpowiednich pieniędzy na rzeczową i powszechnie dostępną informację gospodarczą? Byłoby to przedsięwzięcie wielce pomocne w jego własnej działalności, ale także służyłoby dochodom i inicjatywom ekonomicznym rodaków na całym świecie.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Jeżeli mię pamięć nie myli to w czasach PRL, kiedy nauka i technika były na nienajwyższym poziomie, za pośrednictwem "Polservis" wyjeżdżało na Zachód sporo inzynierów, techników i ludzi nauki. Oczywiście nie jechali oni do USA, RFN, czy do Australii, ale właśnie gdzieś do Algerii, Libii, Indii itp. Tam nie tylko sprzedawali swoją wiedzę, ale też uczyli się od amerykańskich, francuskich i niemieckich wykonawców na tym terenie. Teraz są inne czasy i jakby łatwiej uzyskać taki kontrakt, a jednak trudniej. Co do Australii, to ma ona przede wszystkim w najwyższym stopniu zautomatyzowane wydobycie węgla kamiennego, który w największej ilości pochodzi z odkrywek. Ostatnia powódź w wielu wypadkach automatykę tę zezłomowała. Nowa jest już gotowa, ale nauczeni smutnym doświadczeniem australijczycy postanowili trochę zmienić priorytety i zwiększyć nadzór ludzi nad automatyką. Stąd ich zainteresowanie polskimi górnikami, których brakuje do tego celu na australijskim kontynencie.
Oczywiscie , ze premier nie jest od tego aby zalawial szkody spowodowane przez konkretne kopalnie! Jest jedynym w prawie 40 mln kraju, ktory cokolwiek potrafi? Co robi cala administracja kopalni, urzednicy wojewodzcy, miasta i tak dalej? Jesli tylko premier odpowiada w Polsce to wyrzucmy taka cala machine biurokratyczna po kopalniach, administracje panstwowa i samorzadowa, wprowadzmy dyktature w stylu Duce czy Kima z Korei. Ale nawet tam wszechladni dyktatorzy wysluguja sie podwladnymi. Zgazowanie wegla - zbyt piekne aby bylo prawdziwe. na to trzeba miliardow w B+R a nie kilku milionow ! Chiny i USA wydaja takie pieniadze ale i u nich efekty znikome. My tu panie nie mamy nastepnego Kowalskiego z przelomowym silnikiem , prawda? A wracajac do KGHM, prezes Herbert zacisnia kooperacje z Chinczykami aby zgazowac wegiel brunatny pod ziemia w LGOM. Czyzby nie slyszal o polskich dokonaniach w tej dziedzinie?
":Jaka Australia , w glowie sie chyba komus pomieszalo!" Piszemy nasze uwagi na portalu górniczym. I dlatego proszę przeczytać artykuł o firmach z tego kraju pozyskujących węgiel metodami podziemnego zgazowania. Pomijam sensowność tej techniki. Przedstawiciele tych firm byli w Polsce ze stosownymi propozycjami. I dlatego pisanie, że komuś się w głowie pomieszało jest nieładne. Oczywiście Premier nie powinien zajmować się "drobiazgami"Walące się miasto to przecież śmieszna sprawa.
To co jest w obowiazkach firmy gorniczej czyli szkody gornicze spowodowane eksploatacja wegla nie powinno byc zalatwiane na poziomie premiera Polski! Ludzie do czego to doszlo! Nikt za nic juz nie odpowiada w tym kraju , ale prezesi spolek sa pierwsi do kasy , prawda? Jaka Australia , w glowie sie chyba komus pomieszalo! Tam potrzebuja fachowcow , przyjechali i nie mogli znalezc prawie nikogo , nawet takich do oblsugi maszyn gorniczych. A szkoda bo rynek pracy jest tam wielki i zarobki takze. Nikt nie zatrudni zas w australii "polskiej wiedzy gorniczej" bo takiej nie ma. Najpierw uporajmy sie z praca na pol gwizdka ludzi i maszyn w krajowym kopalniach wegla i miedzi, wyjdzie nam wszystkim na dobre.
"...bo teraz najwazniejsza jest troska o kilka rodzin z rozwalajacych sie domow" Szanowny Autor i dyskutant: ttytusW artykuł o węglu wykorzystują do wylewania swoich żalów na KGHM. Szkoda, że ttytusW obraża swoimi wypowiedziami mieszkańców Bytomia. Kilka dni temu, po wielu latach, przejeżdżałem przez Bytom. To nie kilka rozwalających się "starych" domów. To przykładowo nowa estakada drogowa. Panowie to dopiero początek tej sprawy. Wasze dyskusje o problemach maszynowych są w tym momencie śmieszne i szkoda, że nie widzicie jaki jest stan polskiej wiedzy górniczej. Przypomnieć można, że to z kraju z kangurami chcą Polaków uczyć pewnych sposobów pozyskiwania węgla. A komedianci z USA przyjeżdżają i proponują polskim naukowcom budowanie elektrowni jądrowej jako części kopalni węgla kamiennego.
Jedyna dobra wiadomosc dla nas to przyznanie konkurencji KGHM koncensji przez ministerstwo srodowiska. "Kawałek po kawałku, stare zagłębie miedziowe wymyka się prezesom KGHM z rąk. Lubińska spółka nie dostała koncesji na poszukiwanie miedzi w rejonie Nowin. Przydzielając prawo do badania złóż, Ministerstwo Środowiska wybrało jej rywala: Śląsko-Krakowską Kompanię Górnictwa Metali, będącą częścią australijskiego koncernu Strzelecki Metals." Co po 4 latach bredzenia o podbojach zagranicznych dokonal prezes Wirth? zainwestowal ciezkie pieniadze tam gdzie nikt z kanadyjczykow nie chcial ! A pod bokiem blisko Lubina firmy z Australi i Hameryki szukaja miedzi. Prezes Wirth nie bylby soba gdyby nie wyciagnal argumentu z teorii spiskowej, cytuje: "Proszę nie sądzić, że te firmy szukają miedzi dla siebie, żeby ją eksplorować - mówił nam niedawno prezes KGHM Herbert Wirth. - One myślą o spekulacji. Gdyby KGHM, jako właściciel otoczonej w ten sposób działki, chciał się rozwijać, będzie musiał uzgodnić z sąsiadami warunki przejęcia, czyli zapłacić spekulantom." To pokazuje, brak elementarnej wiedzy ekonomicznej Wirtha. bo jako szef firmy gieldowej powinien wiedziec , ze bycie na gieldzie to "spekulacja" a to czego robia jego ludzie w tzw. zabezpieczeniach futures tez jest spekulacja. Kazde poszukiwanie zasobow to jedna wielka spekulacja! Spekulacja , ze sie znajdzie zasoby, zazwyczaj nie wychodzi ale gdy sie trafi na nie, wtedy sie jest spekulantem. Dlaczego prezes Wirth zadzialal na przyleglych do KGHM terenach tak pozno ? przeciez o zasobach wiadomo jest kazdemu w Polsce co choc troche sie zna na geologii. Czyzby prezes Wirth oprocz niewiedzy w podstawowych sprawach biznesowych i tanich procesach gorniczych rowniez sie nie orientowal w geologii?
Moim zdaniem szukanie tematow zastepczych, to jest powod dlaczego prasa nie podchodzi powaznie do gornictwa. Wszyscy wiedza , ze bardzo zle sie dzieje na weglu, tylko decydenci przed wyborami nie chca ruszac tej stajni A. Podaje sie wyniki wielkich zyskow, dosc krotkotrwale , ktore prawdopodobnie nie beda juz widoczne w przyszlym polroczu. najwazniejszym wskaznikiem tego co nasz czeka na weglu jest poziom inwestycji i zwiazane z nimi ciagle spadajace wydobycie- zapowiada sie kleska na tym froncie i to juz wkrotce. Dowiemy sie o tym po wyborach, bo teraz najwazniejsza jest troska o kilka rodzin z rozwalajacych sie domow. to nic ze ponad 500 tysiecy ludzi na Slasku jest zagrozonych przez codzienna niegospodarnosc spowodowana uwlaszczeniem sie partii (i czesciowo ZZ) i grupy mafijnej na naszym "czarnym zlocie" Oczywistymi oczywistosciami prasa gornicza nie bedzie sie zajmowac. Ale spory o Kuronia, co nowa prezes powie, czy premier doniesie, to tak, to jest szczegolnie wazne .
Panie tytusieW! Jako współpracownik Redakcji tego portalu nie potwierdzam, ani nie zaprzeczam temu, co Pan niżej napisał na temat wiadomości podawanych przez prasę górniczą.
Interesujace i pouczajace jest przegladniecie czym zajmuje sie prasa gornicza. Czy interesuje ja modernizacja gornictwa , nowe metody wydobywcze, osiagniecia konkurencji, krytyczne spojrzenie na to co dolega krajowemu gornictwu? Skadze znowu. Przykladowo dzisiaj pierwsze miejsce zajmuje spor o mianowanie czegos tam im Kuronia,"skuteczna" interwencja szefowej KW , premiera i prezesa WUG dla zabezpieczenia kilku rozwalajacych sie domow w bytomiu. A w kopalniach w tym samym czasie stracono dzisiaj ponad kilkanascie milionow zlotych na niegospodarnosci.
I oto chodzi. sprzedaje sie zasoby bez niewiedzy conajmniej co sie sprzedaje. Jakie sa straty obecnie na prostym fakcie, ze gornicy zamiast 5 godzin na zmiane pracuja tylko 2,5 godziny efektywnie? W skali 100000 gornikow daje to 250000 roboczogodzin na dzien! Za to im sie placi a nic z tego nie ma! Tak samo jest z 50% wykorzystaniem majatku. Gdyby choc o 25% bardziej wykorzystac czas i infrastrukture jakie rzedu byloby to zyski! Wystarczy popatrzyc na koszty pracy i koszty stale! Miliardy zlotych rok w rok. Ale to nikogo nie obchodzi w krajowym gornictwie weglowym. A dla KGhM mam zyczenie aby choc dorownali w kosztach produkcji do innego panstwowego molocha z Chile! Tylko tyle i w KGHM by byla kura znoszaca brylantowe jaja, takie Faberge, co tam zlote jaja.
Czy ze strony ZZ nie jest to gra pozorów? Są za, a nawet przeciw. Zgadzam się, że pod wzgledem finansowym to pestka. Nie chodzi jednak o straty jakie ponosi się na utrzymanie związków, ale o ich samodzielność i atentyzm działania i interesów. Owszem decyzje rządowe są wielokrotnie większe pod względem ciężaru gatunkowego strat i trwonienia zysków. O stratach na sprzedanych zasobach węgla w KWK Silesia pisałem już kilka razy. Po sprzedaży kopalnia wystapiła o przeklasyfikowanie zasobów nieprzemysłowych do przemysłowych w ilosci ok 80 milionów ton. Nasze Ministerstwo Środowiska i reprezentujący je Głowny Geolog Kraju w mig się na to zgodzili. W ten sposób Czesi przy pomocy jednego tylko papierka zarobili na samych zasobach ok. 8 miliardów dolarów!! To się nazywa interes! Z tego, co wiem sprawę bada prokuratura, ale znając nasze sądownictwo bardzo sceptycznie podchodzę do tego. Wydaje mi się, że podjęto sprawę, aby pokazać, że coś się robi, a w konsekwencji wszystko zostanie po staremu.
ZZ w tej calej komedii absurdu wydaja sie dzialac racjonalnie! to ZZ w KGHM domagaja sie inwestowania w swoje kopalnie , poszukiwania nowych zasobow w LGOM i starym zaglebiu, i sa przeciwko topieniu pieniedzy w Kamloops w Kanadzie. Czy pan minster Skarbu kolega Grad wypowiedzial sie przeciwko zagranicznym eskapadom? Radze mu aby skorzystal z bezplatnego serwisu Google i sprawdzil gdzie to Wirth chce wyprowadzic przed dywidenda pieniadze zarobione przez gornikow w KGHM! A co sie dzieja na weglu? raptem po sprzedazy jednej kopalni Czechom czy Hindusom okazuje sie ze zasoby sa wielokrotnie wyzsze niz te przed sprzedaza? O czym to swiadczy? caly aparat biurokratyczny ZZ na weglu i miedzi to nic w porownaniu ze stratami ktore sa wynikiem decyzji inwestycyjnych i sprzedazy niewykwalifikowanych prezsow spolek gorniczych. Prosze porownac liczby. 30 mln zlotych na utrzymanie wszystkich zwiazkowcow a dziesiatki jesli nie setki milionow strat przy sprzedazy jednej kopalni weglowej. Lub miliardy tracone rok w rok w KGHM na niskiej produktywnosci.
Jednym z niedostrzeganych elementów tego układu są związki zawodowe, które za wszelką cenę walczą o to, aby firma była państwowa, a później plują na to, ze rządzą nią politycy. Wydaje się, że w tej sprawie mimo pozornych sprzeczności zarządów firm górniczych i związków zawodowych w rzeczywistości panuje pełna zgoda na państwowy monopol. Moim zdaniem układ ten winien być rozbity przez zakaz utrzymywania związków zawodowych z państwowej, a w rzeczywistości z górniczo - kopalnianej kasy (lokale, etaty, środki łączności, transport). Póki związki nie będą autentycznie samodzielne, póty rząd i partie polityczne będą w nich miały ważnego, ale degradującego sojusznika. KGHM jest tu wręcz klasycznym przykładem tej degrengolady. Kiedyś napisałem na ten temat obszerniejszy tekst, to związki zawodowe chciały mnie skarżyć do sądu!! Według nich są to oszczerstwa itp., które winne być karane więzieniem. Oto nowi totalitaryści usiłujący innym zamknąć usta.
mamy wiec typowego pata dla zaplecza kopalnianego. Firmy gornicze sa dalej panstwowe , sternikami sa politycy ktorzy zmieniaja sie co 4 lata zgodnie z zegarem wyborczym. Prezesi tych firm gorniczych sa z klucza partyjnego teraz PO i PSL. Prezesi sa przejsciowo na stolkach ani mysla powaznie inwestowac w kraju ani zagranica. przychodza do KGHM, JSW , KW SA aby realizowac polityke partyjna. W miedzi polega ona na oskubywaniu kury znoszacej zlote jaja, w JSW zapowiada sie podobnie, zas w KW po prostu na budowaniu powyborczego zaplecza dla PSL. W innych krajach gorniczych, mamy potezne koncerny typu BHP Billiton czy Rio tinto czy nawet AngloAmerican gdzie narodowe firmy gornicze preferuja lub conajmniej laskawiej patrza na "swoje" firmy inzynieryjne i swoich dostawcow z zaplecza maszynowego czy infrastruktury. Po prostu dziala prawo przyciagania. Tak bylo jest i bedzie. Na weglu trwa od 20 lat restrukturyzacja i nie zapowiada sie aby krajowe firmy gornicze choc potezne w wolumenie produkcji , w najbliszym czasie zmienily sie jakosciowo. wyglada ze predzej je kupia za grosze firmy hinduskie niz nasi Hindusow. W miedzi , no coz, widac golym okiem nieudolnosc kolejnych ekip , jak leci czy z SLD czy PiS czy obecnie PO. Goscie po prostu nie maja pojecia o technologii. Ostatni wyczyn w Kanadzie jest symptomatyczny. Nie mowie o tym, ze KGHM nie ma technologii przetworstwa tego zloza, ale prezesowi zabraklo nawet uzyc Google to sprawdzenia gdzie ta kopalnia ma byc! Wydaje mi sie ze Jasi ze szkoly podstawowej by szybciej ocenil wartosc inwestowania w odkrywke niz prezes Wirth. Po prostu nasz Jasiu by uzyl Google Earth i po ogladnieciu polozenia odkrywki szybko by stwierdzil ze cos tu brzydko pachnie. W miescie turystycznym budowac kopalnie i na dodatek potezny staw odpadow poflotacyjnych? Starszy Jasiu po kilku poszukiwaniach w Googlu by sie szybko dowiedzial ze konkurenci KGHM z prownicji BC w Kanadzie jakos nie byli zainteresowani Kamloops a zainwestowali w Mongolie, Kongo czy Zambie. Kraje uwazane przez prezesa Wirtha za "niestabilne .
Zgadzam sie jak najbardziej. Bez silnych firm inzynieryjnych potrafiacych zaprojektowac eksploatacje i budowe kopalni tak jak to jest w Kanadzie (kilka globalnych tych SNC Lavalin, Hatch , Redpath) czy RPA (Roberts) czy wielkich z australii mozemy sobie tylko powalczyc o okruchy ze stolu , typowa walka szczurow. Te firmy z Australi, Kanady czy RPA zawsze beda specyfikowac "swoich" bo tak juz jest.
Panie Adamie! przeczytalem wlasnie o przejeciu przez Google firmy Motorola za bagatelka 12,5 mld dolarow. Dotyczy to telefonii komorkowej. Co to ma wspolnego z gornictwem ? Ano nie wiele by sie wydawalo dla naszego zaplecza, ktore nie potrafi zapewnic podstawowego obecnie systemu szybkiej telekomunikacji pod ziemia. Informacja a wlasciwie zbieranie w czasie rzeczywistym danych o pracy maszyn, warunkach srodowiska, o miejscu pobytu gornikow, parametrach eksploatacyjnych, mapy cyfrowe zloza wraz z systemami dyspozytorskimi,SCADA, planowanie produkcji na podstawie tychze danych, i tak dalej musi byc zapewnione przez nowoczesny system nadzoru i zarzadzania opierajacy sie na szybkiej telekomunkacji i przetwarzaniu danych. Co takiego oferuje nasze zaplecze w tych dziedzinach co dawaloby nam mozliwosc przewagi konkurencyjnej w stosunku do zagranicy, kogo mozna byloby tu wyroznic?
Czy nie uważa Pan, że zacofanie polskiego górnictwa wiąże się z jego "narodowym charakterem". Piszę o tym w cudzysłowie, bo jest to przenośnia ilustrująca hermetyczność tej branży na współpracę z za granicą. Przeglądam materiały z różnych inwestycji na świecie. I tak Oyu Tolgoi i wszystkie złoża saltelitarne (czasem większe niż to najbardziej obecnie zaawansowane) są zarządzane i realizowane przez konsorcja, które tylko w tej sprawie zawarły wielostronne porozumienia biznesowe, finansowe i wykonawcze. To samo dotyczy rosyjskiego Udokanu i ostatnio złota na Alasce. Ostra między nimi rywalizacja daje efekty niezwykłe. Tymczasem nasza kadra oderwana od świata odcina spokojnie kupony od tego, co jeszcze tylko funkcjonuje. W tym kontekście sprzedaż pozostałych udziałów państwa w KGHM i innych górniczych molochach wydaje się jedynym rozwiązaniem, aby choćby w najmniejszym stopniu uczestniczyć w światowych inwestycjach górniczych. Wydaje się, że pod tym względem również Rosja zostawia nas w tyle. W Mongolii nie mogąc dorównać technice górniczej australijsko - amerykańsko - kanadyjskich firm w podziale łupów wygrali chociaż zlecenia na budowę niezbędnej dla nich sieci połączeń kolejowych. Przy okazji mają uzyskać wyłaczność na eksploatację bogatych złóż uranu i pierwiastków ziem rzadkich. My nic. A minister Sikorski zlikwidował tam ambasadę, bo nie ma ona dla nas żadnego znaczenia!
Powtarzam sie a to swiaczy o starzeniu sie! Popatrzmy co mozemy zaoferowac hinduskim kontrahentom. W gornictwie rudnym - zero, bo nasz sztandarowy KGHM ma piece na poziomie konca lat 40 tych a maszyny flotacyjne z poczatku lat 50tych ub wieku. Jedynie co pachnie nowoczesnoscia to piec zawiesinowy z lat 80tych z Finlandii. Maszyny samojezdne produkowane przez Z-L to po prostu miernie skopiowane szwedzkie i finskie pojazdy. W KGHm jest ich bez liku, wiekszosc w remontach, lub w planowanych postajach. Nikt nad tym nie panuje. Odstawa rudy nie ma kompletnie nic wspolnego z nowoczesnymi metodami stosowanymi u konkurentow. Monitorowanie i kontrola rudy to pojecie nie spotykane w KGHM. Maszyny flotacyjne - nie spotka Pan czegos takiego ani w Rosji ani w Kazachstanie ani w Republice Demokratycznej Kongo. Piece - to szczyt zapasci technologicznej. Gospodarka odpadami - wola o pomste do nieba, budowanie Zelaznego Mostu to skandal . I tak dalej. Jesli chodzi o wegiel - najwiekszy mankament to brak nowoczesnych technik monitorowania pracy tych maszyn, tu zagraniczni konkurenci przewyzszaja nas o kilka etapow. Zaprzegniecie osiagniec telekomunikacji dla monitorowania wydaje sie pierwszorzednym problemem. Dostawcy maszyn chwala sie osiagnieciami w e-kopalniach ale to tylko Pijar. wystarczy popatrzyc co "wyczynia" DBT/Bucyrus i Joy w tym zakresie. Zgadzam sie , ze musimy wykorzystac wszelkie oferty wspolpracy aby podniesc sie z tej zapasci technologicznej, ale rola ministrow z Warszawy powinna byc skoncentrowana na wspieraniu B+R a najwiecej odczepieniu sie od recznego sterowania KGHM, JSW, KW SA i KHW . Bo nasze zaplecze zawsze bedzie sprzedawalo na krajowym rynku przede wszystkim.
Jestem zwolennikiem małych kroków, jeżeli nie można dokonać wielkich przełomów. Tych ostatnich nie będzie. Nie dlatego, ze sobie tego nie życzę, ale nie chce tego ani rząd, ani opozycja. Polacy jako całość po 1989 roku postawili krzyżyk na tym resorcie. Miał on ulec całkowitej likwidacji. Do zera. Na nieszczęście dla polityków nastąpiło ostatnio załamanie na rynku surowcowym i wbrew ich woli górnictwo nawet fatalnie zarządzane zaczęło przynosić dochody. Czy nie można tej sytuacji wykorzystać do bardziej sensownego i długfalowego programu rozwoju tej branży. Choćby nawet w minimalnym stopniu moim zdaniem warto uczestniczyć w międzynarodowych przedsięwzięciach górniczych. Niezależnie od tego, jaki jest stan górnictwa w Indiach moiom zdaniem odesłanie delegacji hinduskiej z kwitkiem to błąd.
Charakterystyczne jest to co Pan pisze. Indywidualni fachowcy gdzies sie odnajduja i slychac o Polakach ktorzy potrafia! Problem jest w tym , ze nie chodzi o pojedynczych ludzi tylko o te dziesiatki tysiycy ktorzy sa zatrudnieni w KGHM czy setki tysiecy na weglu. Nie dosc, ze nie krajowe gornictwo wegla i miedzi nie przynosi godziwych zyskow dla Skarbu Panstwa a przyszlosc tych galezi w kraju jest watpliwa, to kraj nasz nie wykorzystuje tych zasobow do stworzenia konkurencyjnego zaplecza gorniczego.
To wszystko prawda. Polski przemysł górniczy jest w stanie fatalnym. Proszę jednak zwrócić uwagę, że przyczyny tego stanu rzeczy leżą raczej po stronie infantylnej polityki centralnej, która narzuca swoich ludzi na kierownicze stanowiska w górnictwie. Z kadrą zawodową jest moim zdaniem dużo lepiej i to zarówno naukową, jak i techniczną. Niestety, ludzi samodzielnych i mających coś do zaoferowania w tej branży niszczy się systematycznie. Za granicą chocby na kontraktach indywidualnych mieliby oni dużo większe szanse wykazać się swoimi umiejętnosciami, niekoniecznie naśladując to, co dzieje się w kraju Ostatnio czytałem o wkładzie polskiego geologa (Jaworski) w odkrycie dużych, nowych i bogatych złóż złota na Alasce. Czy w Indiach nie może być podobnie?
Interesy sie robi gdy obie strony sa zainteresowane. Mongolowie sa jak najbardziej zainteresowani pozyskaniem wysokiej klasy technologii, w poszukiwaniu, budowie i eksploatacji swoich zloz. Ciekawe dlaczego w Mongolii nie znalezli sie nasi , czyli koncern prezesa Wirtha czy krajowe firmy z zaplecza weglowego? Powody sa proste i trzeba powiedziec prawde. Nie mamy obecnie nic do zaoferowania Mongolom! Tak samo Rosjanie zrobia , w tym jak Pan pisze projekcie "udokan". Po prostu - referencje. Czym nasza mysl techniczna moze sie pochwalic ? Tym ze nie potrafiono przez ostatnie 20 lat (zostawie czasy PRLu) zwiekszyc efektywnego czasu pracy z tragicznego poziomu 2,5 godziny na zmiane i 50% wykrzystania parku maszynowego na weglu? Albo taki KGHM , ktory zamyka i zatapia kopalnie Konrad gdzie jest udokumentowane zloze z conajmniej 1,5% Cu w rudzie, a "topi" miliony w Kongo czy teraz inwestuje w Kamloops w stare odkrywke w centrum miasta?
Panie tytusieW! Chyba zostałem źle zrozumiany. Moim zdaniem interesy trzeba robić z każdym, kto mam nam coś do zaoferowania. Proszę popatrzeć na kanadyjsko - amerykańskie i w ogóle międzynarodowe kapitały inwestujace w Mongolii. Czy tam jest lepsza organizacja górnictwa niż w Indiach? Ostatnio nawet Rosjanie starają się o obce kapitały i fachowców z zagranicy dla realizacji projektu Udokan. Jestem zdania, że powinniśmy uczestniczyć w procesach gospodarczych innych państw, szczególnie wtedy, kiedy nas o to proszą. Wszak regułą jest raczej konkurencja o rynki zbytu, usług itp. Tym bardziej moim zdaniem trzeba doceniać indyjską ofertę, a nie ją lekceważyć.
Co do propozycji Indii. Nie wiem czy Pan wie ale wiekszosc gornictwa weglowego nalezy do jednego wielkiego molocha panstwowego, ktory w tym czasie ma sie prywatyzowac cos podobnie jak JSW - z zachowaniem stolkow dla spadochroniarzy polityczynych, dalszym sterowaniem ze stolicy no i oczywiscie wyciagnieciem pieniedzy od kogo sie da tylko na gieldzie, ale bez prawa glosu w sprawie zarzadzania kopalniami. Mamy wiec w Indiach CIL ktory ma tak duze przerosty biurokratyczne ze to co jest w takim KW SA to pestka. Mamy w Indiach wydajnosc pracy w panstwowym molochu przy ktorej wyniki KH SA to "bajkowe" osciagniecia. Mamy w Indiach cla i taryfy importowe plus polityka panstwowego molocha weglowego powoduje ze trudno cokolowiek tam sprzedac. Podobnie jak u nas ale na wieksza skale spada produkcja rodzima a rosnie import wegla. Co nasi dostawcy mogliby tam sprzedac w takich warunkach biznesowych? Kombajny - byc mozliwe. Ale nic ponadto. Poziom techniczny naszych dostawcow jest drugiego sortu a ceny oferowane jak za superlige. Chyba ze bedziemy sprzedawac jak to w czasach przyjazni za komuny w barterze, maszyny za bluzki hinduskie. No ale chyba nawet nasz guru gospodarczy premier WP nie ma takiej wizji.