Tragiczne wydarzenia w KWK Krupiński kładą się cieniem na polskim górnictwie węgla kamiennego. Wypadki w górnictwie podziemnym były, są i ...będą. Przede wszystkim dlatego, że - mimo najlepszego nawet wyposażenia - człowiek nie potrafi ich przewidzieć.
Jednakże ratownikiem nie może zostać każdy, kto tego zapragnie. Wymagany jest minimalny staż pracy dołowej w górnictwie. Pierwszy odsiew dotyczy badań psychologicznych związanych z koncentracją uwagi, spostrzegawczością, szybkością reakcji na bodźce i umiejętnością podejmowania szybkich i trafnych decyzji. Drugą barierą jest sprawność fizyczna i wyśrubowane wymagania zdrowotne. Po prostu, ratownik musi utrzymać najwyższe standardy wytrzymałości i odporności na zmęczenie. Ostatnią pozycją jest dyscyplina i udział w wymaganych szkoleniach, ćwiczeniach oraz pozytywnie ocenianych akcjach.
Wszystko to razem sprawia, że ratownikami są ludzie młodzi, wysportowani, odpowiedzialni i znający się na górnictwie. Do akcji przystępują z zawodową kompetencją, znajomością rzeczy i zadania, które stoi przed nimi. Ratownik górniczy to ktoś, kto innym niesie ratunek. Idąc na ratunek musi być nie tylko odważny, ale i rozważny. Musi ocenić sytuację i podporządkować się poleceniom kierownika akcji. Nic nie wolno mu czynić bez porozumienia się i akceptacji przełożonych. Chyba, że wymaga tego nagle zaistniałe niebezpieczeństwo. Tak to wygląda od strony formalnej i organizacyjnej. Czy tak było w rzeczywistości nie wiadomo? W konkretnej sprawie potwierdzi to dochodzenie prowadzone przez OUG.
Dyscyplina
Kto za to odpowiada?
Prostą odpowiedzią jest ta, że za wypadek ten odpowiadają wszyscy ludzie związani z górnictwem. Każdy jednak odpowiada za to, co się stało stosownie do swojej funkcji i stanowiska zarówno w strukturach górnictwa, jak i nadzorujących go organów rządowych. Generalnie trzeba przyjąć zasadę, że im wyższe stanowisko i szczebel górniczego zarządzania, tym odpowiedzialność za zaistniałe wypadki jest większa. Dlatego reforma dotycząca stanu bezpieczeństwa w górnictwie podziemnym nie może być oddzielona od jego reformy kapitałowej, właścicielskiej, technicznej i organizacyjnej.
Oddzielić górnictwo od geologii
Nie słychać, aby nawet po najtragiczniejszych wydarzeniach minister tego resortu chciał zaproponować jakieś zmiany. Jest to nawet ze względów merytorycznych prawie niemożliwe. Zarządzanie bezpieczeństwem pracy w górnictwie podporządkowano w ministerstwie tym podsekretarzowi stanu Głównemu Geologowi Kraju (GGK). Niezależnie od tego, kto tę funkcję sprawuje personalnie, wiadomo jest, że bezpieczeństwo pracy w górnictwie jest tu na planie akurat ostatnim. Nie dlatego, że GGK nie zdaje sobie sprawy ze spoczywającej na nim odpowiedzialności, ale przede wszystkim dlatego, że ministerstwo funkcji tej wyznacza całkiem inne priorytety.
Zmiana tej struktury rządowej jest stosunkowo łatwa. Dla osiągnięcia tego celu nie trzeba żadnej uchwały parlamentarnej. Wystarczy decyzja premiera i Rady Ministrów. Propozycje wyjścia WUG ze struktury MŚ w świetle coraz bardziej dramatycznej sytuacji przede wszystkim bezpieczeństwa w kopalniach węgla kamiennego stają się naglące, pilne i konieczne. Geologia, która dzisiaj odpowiada za ten stan rzeczy, jest całkowicie nieprzygotowana do pełnienia tej roli. Jako nauka przyrodnicza, jeszcze kilkadziesiąt lat temu zaliczana była do nauk filozoficznych. Górnictwo zaś zawsze było związane z naukami technicznymi i ścisłymi. Różnice w podejściu do konkretnych problemów są tak różne na szczeblach centralnych, że są one wręcz nie do pogodzenia. Jeżeli nawet prawo geologiczne i górnicze mieści się w jednym dokumencie, niech tak to już zostanie. Nie oznacza to jednak, że bezpieczeństwo pracy w górnictwie nie może być wydzielone z pod administracyjnych struktur geologicznych. Gdzie usytuować WUG? To zadanie dla specjalistów rządowych. Może być to struktura bezpośrednio podległa premiowi, ministrowi spraw wewnętrznych, lub innemu centralnemu organowi kontroli. Pożądane jest, aby inicjatywę w tej sprawie przejął najbardziej kompetentny resort jakim jest Ministerstwo Gospodarki.
Jeżeli chcesz codziennie otrzymywać informacje o aktualnych publikacjach ukazujących się na portalu netTG.pl Gospodarka i Ludzie, zapisz się do newslettera.
Co do ratowników z Bytomia to faktycznie takie słuchy krążą na Krupińskim. Ale nie, że przyjechali zarobić tylko takie warunki były, że nie chcieli wejść w zagrożony rejon. Tylko, czy ktoś z was by tam wszedł? Moje pytanie jest inne. Dlaczego nie zabrali ze sobą odpowiedniego sprzętu jak ratownicy z Wodzisławia? Zapomnieli?
Zgodnie z polityka propagandowa lansowana przez WUG i popierana przez pracodawcow w 70% winnym wypadkowi jest sam poszkodowany. Nie bedzie inaczej i w tym przypadku. Fachowcy od znajdywania winnego juz pracuja nad wnioskami i szukaja nieprzestrzegania procedur. W tym konkretnym wypadku zwali sie na ratownika bo nie udal sie do wyjscia tylko poszedl na miejsce wybuchu, po drugie chcial pomoc poszkodowanym i odczepil sie od linki. Czy ktokolwiek sie zapyta dlaczego ratownicy nie sa wyposazeni w sprzet telekomunikacyjny podczas akcji? Gornik ma nadajnik GLON dlaczego ratownicy tego nie posiadaja gdy wejdzie ich czasami setka do akcji, to co nie moga sie zagubic , nikt o tym nie pomyslal wczesniej? Granda banda - taka jest moja opinia.
czy to prawda że ratownicy z CSRG z Bytomia w czasie akcji na KWK "Krupiński" wypowiadali się, że "ONI TU NIE PRZYSZLI PO TO ABY RYZYKOWAĆ TYLKO ŻEBY ZAROBIĆ"
jesli wystarcz dwa lata przerobic na dole i isc doratownictwa jako mlodsz gornik to niema sie codziwic ze ginoa ratownicy
P. Adamie prosimy o wiecej takich artykułów tak zeby decydent gorniczym cos w koncu sumienie ruszylo